Ludzie chcą mieć coraz więcej, czuć coraz mocniej, przekraczać kolejną ludzką granicę, dlatego plaża, hotel i drinki pod palmą dla wielu turystów nie są już ekscytujące. Turyści coraz śmielej docierają tam, gdzie rozgrywają się ludzkie dramaty - wojny, powodzie, trzęsienia ziemi czy krwawe demonstracje.
- Przyglądając się czemuś innemu, dramatycznemu, czemuś co się na co dzień nie zdarza jest pewnego rodzaju magią - mówi Anna Kędzierska, psycholog.
Turystyka wojenna i wojenno-katastroficzna jest w ostatnim czasie bardzo modna, choć jak przyznają przedstawiciele biur podróży póki co nie słychać o zorganizowanych wycieczkach tematycznych. Coraz częściej jednak słychać relacje, pracujących w miejscach konfliktów czy rejonach klęsk żywiołowych, dziennikarzy, którzy ze zdziwieniem obserwują turystów tam docierających.
- Po trzęsieniu ziemi w 2010 roku na Haiti, w Port-au-Prince, gdy tysiące ludzi zostało pozbawionych dachu nad głową, bez wody i jedzenia, w strachu przed miejscowymi gangami koczowało na ulicach miast, jeden z naszych dziennikarzy widział grupkę turystów, która pod opieką pilota przedzierała się przez gruzy i robiła zdjęcia - mówi Dariusz Małkowski z miesięcznika "Poznaj Świat".
Jak świat światem ludzie poszukiwali granicy między życiem, a śmiercią. Wystarczy pomyśleć o Koloseum, gdzie obserwująca gladiatorów publiczność miała taką możliwość. - Część z nas właśnie takich atrakcji poszukuje - mówi Anna Kędzierska. - Wtedy jednak pojawia się pytanie czy to jeszcze człowiek czy jakaś bestia wyzuta z wrażliwości i takiego typowo ludzkiego odczuwania - zastanawia się psycholog.
Zapraszamy do wysłuchania materiału przygotowanego przez Kubę Witkowskiego!
Porannego pasma "Zapraszamy do Trójki" można słuchać od poniedziałku do soboty między godziną 6.00 a 9.00.