Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 25.05.2010

Warszawa nie może być spokojna

Fala kulminacyjna w stolicy opada, ale bardzo wolno. Miasto nie może jeszcze czuć się jeszcze bezpiecznie.

We wtorek rano poziom Wisły w Warszawie wynosił 7 metrów 18 centymetrów. Spadł w ostatnich godzinach, ale i tak poziom alarmowy jest przekroczony o ponad metr. Dopóki woda nie spadnie do 650 centymetrów. Miasto nie może czuć się bezpiecznie.

Przy takim żywiole cieszymy się z każdego centymetra - mówio w "Sygnałach Dnia" prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według niej, nie można jeszcze mówić, że sytuacja jest stabilna, ponieważ wały przeciwpowodziowe są mocno nasiąknięte.

Zła wiadomość dla kierowców. Dopóki woda nie opadnie będzie zamknięty Wal Miedzeszyński, biegnąca wzdłuż Wisły jedna z głównych arterii prawobrzeżnej Warszawa. Zamknięte będa też szkoły i przedszkola. - W razie jakiegoś niebezpieczeństwa nie można narażać dzieci i młodzieży - tłumaczy pani prezydent.

Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomina we "Sygnałach Dnia", że Warszawa, jako ogromne miasto, ma wiele kanałów, które nadal mogą wylewać. Przypomniała niedzielne wydarzenia z Portu Praskiego, w pobliżu którego odkryto kanał burzowy z lat 70-tych ubiegłego wieku. Zdniem pani prezydent, problem mogą stanowić nasiąknięte wały przeciwpowodziowe, które od kilku dni muszą zmagać się z ogromnymi masami wody.

Prezydent Warszawy podkreśla, że na przeszkodzie w skutecznym zabezpieczaniu miast przed skutkami powodzi stoi polskie prawo. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz, należy je jak najszybciej zmienić, aby móc sprawnie budować nowe wały.

Po tegorocznych doświadczeniach pani porezydent liczy na szybkie prace w Sejmie nad specjalną ustawą.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Prezydent Warszawy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz jest gościem Sygnałów Dnia. Dzień dobry, pani prezydent.

    Hanna Gronkiewicz-Waltz: Dzień dobry.

    K.G.: Stan sprzed kwadransa, tak? Z godziny siódmej – poziom Wisły 7 metrów 18 centymetrów.

    H.G.-W.: Siedem osiemnaście, tak że teraz spada szybciej niż zeszłą dobę. Zeszłą dobę w nocy prawie przez sześć godzin w ogóle się nie ruszyło i było rano 747, a teraz jest 718. To jest taka pocieszająca wiadomość.

    K.G.: Czyli do tego oczekiwanego poziomu 650 centymetrów, czyli do stanu alarmowego, jeszcze 68 centymetrów.

    H.G.-W.: Jeszcze 68 centymetrów, tak, to jeszcze nie jest daleko, ale przy takim żywiole to my się cieszymy z każdego centymetra i co godzinę mamy informacje, dostaję esemesy, tak że w momencie, kiedy jest napisane: bez zmian, to ja się, że tak powiem, zaczynam bać: jak długo będzie bez zmian? A jak jest w nawiasie napisane: jeden centymetr mniej, to już się cieszę.

    K.G.: Ten poziom stanu alarmowego może być osiągnięty kiedy? Jutro w południe, jutro wieczorem?

    H.G.-W.: Właśnie z żywiołem jest tak... Nie do przewidzenia. Ma być osiągnięty już w środę, ale to naprawdę z godziny na godzinę się zmienia, tak jak ta fala do Warszawy przyszła wcześniej niż początkowo mówiono, ona jest dłuższa niż początkowo mówiono, bo to jest bardzo dynamiczne zjawisko. Jeszcze niedawno mówiono, że ona między czołem a kulminacją tak zwaną będzie 24 godziny, dzisiaj mówi się, że jest 96 godzin. Tak że mówiąc też o innych miejscowościach, ona wiem, że nastąpiła ta kulminacja, bo spada, natomiast ona idzie dalej na północ Polski i tam ona się coraz bardziej rozciąga, czyli na dłuższym odcinku jest. I to jest właśnie niebezpieczeństwo, bo jedna rzecz to jest takie ryzyko przelania się, kiedy jest za wysoko i po prostu woda występuje z wałów, przelewa się przez wały, a druga sytuacja to jest ta, którą mamy w tych miejscach, które już przeszły tę kulminację, tak jak Warszawa, ale te wały podmiękają, bo woda jest tak duża, że je po prostu tam bez przerwy nasącza i ta gleba robi się jak taka glina, która może przepuszczać, taka glino-gąbka można powiedzieć, i wtedy ona się oczywiście na szczęście nie wylewa tak jak przy pokonaniu wału, ale oczywiście też może narobić dużo szkód i zatopić pewne rejony najniżej położone.

    K.G.: Ale tak patrząc na obrazki z Krakowa czy z Wrocławia, no to można by wyciągnąć wniosek, że jednak Warszawa jest miastem bezpiecznym, powódź Warszawę ominęła.

    H.G.-W.: No, tak się stało, że rzeczywiście to jest... Niestety z powodzią to jest tak, że jak się gdzieś wyleje przed, to jest szczęście dla tych, którzy są niżej. Myśmy mieli takie wylania powyżej. Oczywiście to jest koszmar, ale wtedy na ogół mniej wzrasta w tym kolejnym miejscu. Tak że można powiedzieć, że każde wylanie, które się dokonało na przykład koło Płocka, już powoduje pewne większe... lepszą można powiedzieć prognozę bardziej na północy położonym miejscowościom. Jednym słowem to jest bym powiedziała taka sytuacja bardzo trudna, godzinowo nawet nie do przewidzenia. My jesteśmy już w tej sytuacji, kiedy martwimy się o to, żeby wały nie przesiąkały, żeby... To jest bardzo duże miasto, mówię, taki truizm, ale w sensie jest dużo różnych kanałów, kanalików, mogą studzienki wysadzać, tu żyje człowiek obok człowieka. Tam są te dramaty, kiedy patrzymy, że są zalane po dachy domy, tu z kolei jest liczba osób i rodzaj infrastruktury jest taki, że może w każdym momencie coś się wydarzyć. Na przykład jak żeśmy odkryli ten Port Praski, że tam jest ten ogromny lejek, to tak naprawdę zanim żeśmy nie przynieśli i skompletowali mapy, bo to tam niespodziewanie się stało, na szczęście to się stało w ciągu krótkiego czasu, żeśmy ocenili diagnozę, że to jest jednak kanał burzowy (...) i przyszedł z mapami, bo gdyby się okazało, że ona jest... na przykład do Grochowa leci, że to jest te takie połączenie, które też jest kanałem, to wtedy byłoby dużo bardziej niebezpieczne. Tutaj ten kanał burzowy jest łatwiej kontrolowany, co nie znaczy, że jest kompletnie kontrolowany. W żywiole nie ma rzeczy, które są kompletnie kontrolowane.

    K.G.: Pani prezydent, co już wiadomo, że trzeba koniecznie zrobić, kiedy fala przejdzie przez Warszawę i kiedy woda opadnie?

    H.G.-W.: Ja mogę powiedzieć, że oczywiście myśmy się liczyli z tym, że przy takiej zimie mogą być różne niespodziewane rzeczy i myśmy już wycinali krzaki, których jest bardzo dużo w okolicach Białołęki, w związku z tym tam sytuacja stała się mniej zagrożona niż przed wycięciem tych krzaków na wiosnę. Na jesieni będziemy robić to samo. Natomiast są przeznaczone pieniądze na umocnienie Wału Zawadowskiego, który w XIX wieku został zrobiony, ale jest dość mocny. To jest taka można powiedzieć ironia konstrukcji wałów, że czasami te nowe, znaczy nawet często zdarzało się, że te nowe szybciej pękały niż te stare, bo tam w tych starych ziemia jest bardziej już taka utwardzona, on już osiadł, tam już nie ma żadnych ruchów. Więc to były środki, które w porozumieniu z marszałkiem, to jest inwestycja marszałka, tylko my partycypujemy, którą należało, tę inwestycję, podjąć. Natomiast tam na przeszkodzie stała cała procedura. To jest sytuacja, która toczy się osiem lat, bo albo protestują ekolodzy, albo potem, jak już się skończy postępowanie z ekologami, to już wygasa pozwolenie, bo ono też nie jest wieczne, bo sytuacja się zmienia, pozwolenie wodno-prawne. Jednym słowem przede wszystkim ja bardzo liczę na to, że tutaj będzie ta specustawa, która ułatwi pewne działania. I cały czas trzeba umacniać te wały, generalnie Warszawa... te miejsca, które są słabsze, tak jak przy zoo.

    K.G.: No właśnie, który brzeg jest słabszy – praski czy warszawski?

    H.G.-W.: Im bardziej naturalny, tym słabszy, prawda? Bardziej naturalny jest brzeg praski, on ma pozostać do pewnego stopnia nie taki, można powiedzieć, uregulowany jak lewy brzeg, który jest bardziej uregulowany. I on jest z istoty swojej można powiedzieć słabszy na tym odcinku od Wawra do Białołęki i to są te właśnie... Stąd jeszcze dzisiaj są zamknięte placówki oświatowe. On jest z istoty swojej... Tam jest więcej ludzi w nisko położonych miejscach, chociaż na Dolnym Mokotowie Wilanów też ma pewne takie miejsca, gdzie są bardzo blisko Wisły położone.

    K.G.: Pani prezydent wspomniała o tym, że problemem są protesty ekologów przy okazji budowy inwestycji wodnych.

    H.G.-W.: Znaczy oni mają takie prawo, a to niezwykle utrudnia.

    K.G.: Zgoda. Ale w jednym z wywiadów wspomniała pani również, że tak zwany program „Natura 2000” sprawia problem. Na czym to polega?

    H.G.-W.: Myślę tak – dlatego że tutaj są właśnie te sprawy ekologiczne, czyli że pewne rzeczy są trudne do... że ekolodzy właśnie między innymi też dzięki temu programowi unijnemu oni wygrywają te sprawy, prawda, można powiedzieć na różnych szczeblach skarg i w tym sensie on utrudnia działanie. Ja jeszcze mam zamiar już po wszystkim jeszcze spotkać się z panem ministrem Kraszewskim, ja teraz przygotowuję...

    K.G.: Ministrem środowiska.

    H.G.-W.: Tak, z ministrem środowiska, bo on uważa, że można mimo wszystko, tego programu, który jest programem unijnym, to nie jest jakieś nasze wewnętrzne zarządzenie, próbować procedować. Ja jeszcze dokładnie, że tak powiem, całą tę procedurę jeszcze przeanalizujemy, które są miejsca słabe i mam nadzieję, że już będzie to łatwiejsze. Natomiast pamiętajmy, że żywioł w postaci powodzi można zminimalizować i dlatego potrzebne są wały, mocne wały, natomiast tego nigdy nie da się zlikwidować. Po to Holendrzy mają poldery, bo wiedzą, że będzie wylewać. Po to Niemcy mają poldery, że wiedzą, że... po to, żeby rzeka miała gdzie wylać. To znaczy w sposób doskonały nie da się... Wał w sposób... nie broni żadnej rzeki, tak, żeby nie było takiej powodzi, która go pokona.

    K.G.: No, u nas też bywają poldery, na których od czasu do czasu powstają całkiem duże inwestycje.

    H.G.-W.: No, to jest ten problem (...) Był niemiecki polder koło Wrocławia, tam, gdzie jest to osiedle, które...

    K.G.: Kozanów.

    H.G.-W.: Kozanów, tak.

    K.G.: Pani prezydent mówi dziś w wywiadzie dla Wyborczej, że powódź nie rozróżnia opozycji ani koalicji. „Dziś musimy być razem, walczyć z żywiołem, nic ponad to nie ma w tej chwili znaczenia”. No ale niewątpliwie mamy datę w kalendarzu 20 dzień czerwca, wybory prezydenckie, pierwsza tura. Jak prowadzić kampanię w takich warunkach? Jak pani w ogóle to ocenia? Jak pani to widzi?

    H.G.-W.: Wie pan, myślę, że ta kampania od początku jest zupełnie inną kampanią, bo nie jest to kampania regularna, pierwszy raz w historii Polski można powiedzieć tych ostatnich 20 lat mamy sytuację, że na skutek śmierci prezydenta jest zupełnie inny... w katastrofie wraz z innymi osobami, ale teraz myślę o obsadzeniu stanowiska prezydenta, mamy nietypową kampanię z istoty samego wydarzenia, które stało u jej podstaw. To jest jedna rzecz. A druga, że jeszcze dodatkowo ta powódź. Ta kampania jest taka jaka jest, inna już nie będzie, natomiast po to, żeby funkcjonowały wszystkie organy, żeby nie było dodatkowych napięć, czy marszałek wykonujący, co jest pierwszy raz w historii, wykonujący funkcję prezydenta, czy postąpił o krok za dużo czy o krok za mało, to trzeba jak najszybciej, czyli poprzez wybory, zorganizować taki system władz, jak jest w Konstytucji, włącznie z prezydentem wybranym w wyborach bezpośrednich. Inaczej jest dyskusja, na ile ten wykonujący obowiązki ma mandat, na ile nie ma mandatu, co może zrobić, czego nie. Więc jest sytuacja w ogóle pierwszy raz, która się zdarzyła, my nawet nie wiemy, jak to powinno wyglądać oprócz tego, że literę prawa trzeba przestrzegać i on wykonuje te obowiązki. Tak że myślę, że już jest tak blisko do tych wyborów, że niezależnie od sytuacji, od różnych rzeczy trzeba doprowadzić do tego, żeby państwo miało pełną obsadę zgodnie z Konstytucją.

    K.G.: Ciekawe, o ile opadła woda przez czas naszej rozmowy. Jak pani sądzi, pani prezydent?

    H.G.-W.: Myślę, że niedużo przez czas naszej rozmowy, ale mam nadzieję, że...

    K.G.: Ale zawsze centymetr w dół to dobrze.

    H.G.-W.: Ale to nie więcej niż na godzinę, tak bym powiedziała, tak że trochę krócej rozmawiamy. Myślę, że za godzinę może będzie 717.

    K.G.: Oby tak było. Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Prezydent Warszawy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz w Sygnałach.

    (J.M.)