Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 18.12.2009

Człowiek z pasją - laureat Złotego Mikrofonu,

Mam głębokie przekonanie, że bez współpracy z wieloma moimi przyjaciółmi radiowymi nigdy bym tego Mikrofonu nie dostał. Radio to praca zespołowa.

Paweł Wojewódka: Naszym gościem jest nasz kolega radiowy Krzysztof Renik...

Krzysztof Renik: Dzień dobry.

P.W.: ...laureat Złotego Mikrofonu, korespondent Polskiego Radia w Indiach, a nagrodzony został „za mistrzowski warsztat, rzetelność dziennikarską, pasję w przybliżaniu problemów współczesnego świata”.

K.R.: To ogromnie miła niespodzianka ten montaż.

P.W.: A to, że zostałeś laureatem Złotego Mikrofonu, to nie jest miła niespodzianka?

K.R.: No, to jest ogromnie miła niespodzianka, to jest ogrom wzruszenia i jednocześnie pewna odpowiedzialność, bo nie chciałbym zawieść zaufania tych ludzi, Kapituły Złotego Mikrofonu Polskiego Radia, którzy mnie obdarzyli tym tytułem. Tak że to jest oczywiście i odpowiedzialność, i radość, i wzruszenie, wszystko razem.

P.W.: Dołączyłeś do tej grupy najlepszych radiowców, takich, których nazwiska są do tej pory znane. Przypomnę: Marian Adamski – realizator Polskiego Radia, który dostał ten pierwszy Złoty Mikrofon. Jest taka dykteryjka, się z tym właśnie wręczeniem łączy, a mianowicie Maciej Kwiatkowski, prof. Maciej Kwiatkowski zadzwonił po wręczeniu Złotego Mikrofonu Marianowi Adamskiemu do naszej straży radiowej z informacją, że Marian Adamski będzie wynosił z radia mikrofon – Złoty. Strażnicy zatrzymali i mówią: „Panie Marianie, przepraszamy, pan wynosi Złoty Mikrofon z radia”. Ty dzisiaj wyniosłeś, czy jeszcze ten Mikrofon w Polsce został?

K.R.: Jeszcze nie wyniosłem Złotego Mikrofonu z Polskiego Radia, natomiast sądzę, że nie wywiozę Złotego Mikrofonu z Polski, między innymi ze względu na problemy na lotniskach, bo ten Złoty Mikrofon jest jednak dość ciężki, w bagażu podręcznym mógłby wzbudzić niepokój służb ochrony samolotów, natomiast do bagażu głównego nie chcę przekazać tego Mikrofonu, bo jeżeli bagaż zginie, to ja zostanę pozbawiony tego Złotego Mikrofonu. Ale ty powiedziałeś o wybitnych ludziach Polskiego Radia, którzy otrzymywali w przeszłości Złoty Mikrofon...

P.W.: Ty dołączyłeś do tej grupy.

K.R.: Tak, ale ja mam głębokie przekonanie, że bez współpracy z wieloma moimi przyjaciółmi radiowymi ja bym nigdy tego Mikrofonu nie dostał. Radio to praca zespołowa, radio to praca realizatorów, ludzi radiowej techniki, także nas, dziennikarzy. Bez dobrej współpracy z tymi wszystkimi ludźmi, bez przekazanych przez tych ludzi doświadczeń ja nigdy bym tego Mikrofonu nie dostał. Tak że ja przede wszystkim chciałbym również podziękować ludziom Radia, nie tylko dziennikarzom. Ludziom Radia.

P.W.: Główną zasadą przyznawania Złotego Mikrofonu jest „mistrzowie mistrzom”. To jest taka...

K.R.: No właśnie, ja się tam tym mistrzem tak specjalnie nie czuję, tak że mnie najbardziej cieszy końcowa część uzasadnienia werdyktu Kapituły, mianowicie „za pasję w przybliżaniu problemów współczesnego świata”, bo ja rzeczywiście z tą pasją przyszedłem w 1992 roku do Polskiego Radia. Wcześniej nie realizowałem tej pasji w mediach elektronicznych, próbowałem realizować tę pasję poprzez pisanie w takich pismach, jak Poznaj świat, jak Kontynenty, jak Widnokręgi.

P.W.: No i kilka książek też.

K.R.: Tak, i jakieś książki, natomiast Polskie Radio stworzyło mi możliwości i jestem wdzięczny Polskiemu Radiu za to, że mogłem przez te 17 ostatnich lat realizować pasję... objaśniania to złe słowo – opowiadania o świecie właśnie na falach w eterze, na antenach Polskiego Radia.

P.W.: Teraz opowiadasz z miejsca, fascynującego miejsca, które pewnie ogromną wyobraźnię uruchamia u naszych słuchaczy, a mianowicie opowiadasz o Indiach. Kraj wielki, wspaniały.

K.R.: Tak. Ja opowiadam nie tylko o Indiach. Ja opowiadam w ogóle o rejonie Azji Południowej. To jest rzeczywiście region, w którym dzieje się historia współcześnie. To jest region, który będzie na pewno współdecydował i to w dużym stopniu, w ogromnym stopniu będzie współdecydował o losach świata. Oczywiście wolałbym opowiadać wyłącznie o Indiach, wolałbym opowiadać wyłącznie o kulturze i cywilizacji indyjskiej i o obyczajach indyjskich. Niestety, jako dziennikarz agencyjny również, bo pracuję również dla Informacyjnej Agencji Radiowej, muszę opowiadać o tym wszystkim, co się dzieje choćby w Pakistanie, o tym wszystkim, co się dzieje w Nepalu, czyli o tych trudnych problemach transformacji tych krajów. Ja świadomie używam słowa „transformacja”, nie chcę mówić wyłącznie o bombach, o zamachach, o nieszczęściach. To jest trochę tak, że dziennikarz opisując świat, opowiadając świat, musi opowiadać o nieszczęściach, ale część tych nieszczęść paradoksalnie zostaje tym samym. I to jest taki osad, który ja czuję, każdy zamach w Pakistanie to jest dla mnie przeżycie. Czasami jestem bliżej, czasami jestem dalej, ale zawsze on jest dla mnie przeżyciem i kiedy muszę mówić o tym, ile ludzi zostało zabitych w wyniku takiego zamachu, kiedy, pamiętam, musiałem mówić o śmierci naszego rodaka w Pakistanie, to było to dla mnie trudne. I ten osad gdzieś we mnie jest.

P.W.: Ale takim antidotum na te rzeczy złe dziejące się, o których musisz opowiadać, chyba jest wielka miłość do teatru indyjskiego.

K.R.: Tak, paradoksalnie będąc teraz w Indiach, niewiele mam czasu, by tym teatrem się rzeczywiście zajmować, by poświęcać czas widowiskom indyjskim. Takim basenem, takim rezerwuarem teatru indyjskiego, tradycyjnego teatru indyjskiego są południowe Indie, jest Kerala. Ja po prostu nie mogę sobie pozwalać na to, żeby zbyt często być w Kerali i poświęcać się teatrowi. Jak mówię, ta codzienność, ta współczesność Indii i tych wielkich przemian, które są udziałem tego kraju, pochłania mnie na tyle, że te moje pasje gdzieś schodzą na dalszy plan. Niestety ku mojemu żalowi.

P.W.: Na początku lat 90. napisałeś jedną książkę o teatrze indyjskim, w roku 2001 drugą książkę. Kiedy trzecia?

K.R.: Zobaczymy. Ja w tej chwili pracuję tak sobie po cichutku nad książką poświęconą widowiskom buddyjskim, rytualnym tańcom buddyjskich mnichów. To jest ta odskocznia, która pozwala mi zachować pewien dystans do tych tragedii, których jestem świadkiem w niedalekim sąsiedztwie. No i mam nadzieję, że taka książka powstanie, tym bardziej że jakoś tak bardzo dobrze układają się stosunki korespondenta Polskiego Radia w New Delhi z ludźmi z otoczenia Dalajlamy, z samym Dalajlamą. Więc myślę, że dzięki temu również będę miał okazję, by zdobywać coraz więcej wiedzy na temat widowisk rytualnych buddyjskich i z tego powstanie książka.

P.W.: Kapituła miała rację, rzeczywiście jesteś człowiekiem z pasją.

K.R.: Dziękuję.

P.W.: Krzysztof Renik, korespondent Polskiego Radia w Indiach, a właściwie z Azji, tak?

K.R.: Tak, z Azji Południowej.

(J.M.)