Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 31.03.2009

Bez wątpliwości Leo Beenhakker poprowadzi dalej polską kadrę

Zawodnicy zdają sobie sprawę, że w tym momencie na boisku grali oni. Nie zawsze i nie wszystko i nie tylko w piłce nożnej może zależeć od trenera.

Jakub Urlich: Mam nadzieję, że nasz kolejny rozmówca, pan Andrzej Strejlau, były trener, także reprezentacji Polski, rzecznik PZPN–u, też nie jest smutny. Dzień dobry.

Andrzej Strejlau: Dzień dobry.

J.U.: Czy jest pan smutny przed dzisiejszym posiedzeniem PZPN–u?

A.S.: No, ja panu powiem – zawsze, jak reprezentacja przegrywa, to wszyscy jesteśmy smutni. To jest mój zawód i w związku z tym trudno się dziwić, że w nastrojach nie jesteśmy najlepszych, aczkolwiek zawsze jest nadzieja, że każdy następny dzień przyniesie nieco inne zachowania, trochę więcej uśmiechu (...)

J.U.: Zwłaszcza że ten jutrzejszy dzień może przynieść trochę więcej nadziei, być może nawet sukces, bo gramy z San Marino. Wierzy pan w zwycięstwo?

A.S.: Ja panu powiem, ja sam grałem z San Marino i też nie udało mi się przekonać zawodników, że mimo dużej różnicy w umiejętnościach, każdy przeciwnik, a szczególnie piłka nożna, wymaga poważnego potraktowania przeciwnika. Szacunek zresztą do rywala jest jedną z podstawowych cech uprawiania sportu nie tylko zawodowego, ale w ogóle, i sportu amatorskiego. Byli również i trenerzy, myśmy byli wszyscy, bo był i trener norweski, i trener Dick Advocaat, który dziś pracuje w Zenicie Sankt Petersburg, grała Turcja z bardzo dobrym trenerem Seppem Piontkiem z San Marino i niestety, też tureckiemu trenerowi nie udało się zmobilizować drużyny, 0:0 to się skończyło. I myśmy tutaj przeżywali również taki dramat w Łodzi, myśmy wygrali 1:0, jak się okazało, potem w telewizji dopiero to zobaczyłem, że Janek Furdok strzelił bramkę ręką. Mecz był bardzo dramatyczny. Ta sama drużyna pojechała do San Marino i wygrała już w tym wypadku 3:0. Dzisiaj jest podobna sytuacja, ale nieco inna psychologicznie. Nasza drużyna jest żądna rehabilitacji po bardzo słabym występie w tym meczu z Irlandią. A więc są nieco inne uwarunkowania i oczywiście umiejętności są po naszej stronie...

J.U.: Pan wierzy, że oni są rzeczywiście teraz głodni sukcesu, a nie załamani porażką?

A.S.: Nie ulega żadnej wątpliwości, to jest w tej chwili automat psychologiczny. I ta deklaracja, zresztą bardzo piękna, zawodników w obronie trenera po tym, co wszyscy wyczytali w mediach, plus sytuacja, że wygrywając ten mecz, chociaż jak na razie wszyscy wygrywali, daje im zupełnie inne poczucie wartości, bo jednak takie rozgrywki, jakie są w eliminacjach, to jest zawsze gra na punkty. Tutaj nie mówi się tyle o poziomie, co o tym: wygrałeś, czy straciłeś punkty. Tak należałoby rozumować.

J.U.: Dobrze, proszę powiedzieć w takim razie – jutrzejszy mecz, kto poprowadzić polską kadrę? Nadal Leo Beenhakker, jak rozumiem.

A.S.: Nie ulega żadnej wątpliwości. Mówię to we wszystkich mediach, wczoraj ja nie mam żadnego sygnału, jestem po rozmowie z prezesem Związku, jestem po rozmowie z sekretarzem generalnym, którzy tam byli na miejscu. Nie wpłynął żaden wniosek do dnia dzisiejszego, żeby zmienić porządek obrad, bo za chwileczkę wyjeżdżam do Kielc na zebranie zarządu w tej sprawie, co nie znaczy, oczywiście, że na samym zebraniu ktoś z członków zarządu, bo jest do tego uprawniony, może zgłosić chęć oceny pracy z reprezentacją, bo to jest jego niezbywalne prawo. I z pewnością wtedy, jeżeli będzie to przegłosowane, może zarząd się taką sprawą zająć, ale nie sądzę, żeby doszło do czegokolwiek, przynajmniej po moich rozmowach z dwoma osobami, które już wymieniłem.

J.U.: Ale czy może być to ostatni mecz Leo Beenhakkera z polską reprezentacją?

A.S.: No wie pan, to trudno przewidzieć. Tu decyzja należy do zarządu, ale nie wyobrażam sobie i sam zresztą jestem zwolennikiem tego, żeby... kontrakt, który jest podpisany, żeby kontrakt kończyć. Należy... Natomiast o to żeśmy zawsze dbali i to wyszło już bezpośrednio po mistrzostwach Europy, żeby sam trener ze swoim sztabem zadał sobie pytanie i podszedł do tego analitycznie: dlaczego tak się stało? Przecież to jest 8 zawodników, profesjonalistów, którzy grają na Zachodzie, a ciągle media podkreślały, jak to źle pracują polscy trenerzy, a świetnie na Zachodzie. Przyjechało 8 ludzi grających w ligach zagranicznych. Lepiej czy gorzej, mniej czy więcej grających, i tylko 3 zawodników z naszej ligi. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Tak jak pan mnie zadaje to pytanie i dzisiaj wszystkie media pytają: dlaczego? Bo bez tego pytania praktycznie biorąc przechodzimy do porządku dziennego, że po poniedziałku jest wtorek, po wtorku jest środa et cetera, et cetara.

J.U.: Wiceprezes PZPN Rudolf Bugdoł mówi: „Leo Beenhakker to problem, który się tli”. Pan się zgadza z tym, że to jest rzeczywiście problem, który się tli i że tę sprawę trzeba jak najszybciej rozwiązać, a nie czekać do końca eliminacji?

A.S.: Ja sądzę generalnie biorąc, bo pan Beenhacker jest praktycznie biorąc moim rówieśnikiem, jest to człowiek o olbrzymim doświadczeniu, człowiek o bardzo dużej wiedzy, tylko ja sądzę, że każdy niech się w naszym kraju i nie tylko w naszym kraju skoncentruje na pracy, za którą odpowiada. To jest generalia. Polski Związek Piłki Nożnej, czy to są działacze, czy to jest wydział szkolenia, bo do tego się tylko ograniczmy, ma w zasadzie obowiązek zgodnie z podpisanym kontraktem, ale nawet gdyby go nie było, żadnej klauzuli zawartej, pomóc trenerowi w starcie, bo to jest największa wartość i po to tam wszystkie te wydziału pracują, żeby ta reprezentacja wyglądała jak najlepiej. I wszystkie siły trzeba skierować, żeby trenerowi i całemu sztabowi, który sam trener sobie wybrał, że ci, a nie inni ludzie mają mu pomagać, żeby ta reprezentacja nasza mogła odnieść sukces, co powoduje sławę sportową i, oczywiście, generuje pieniądze na dalszą działalność samego Związku, jak również wszystkich 16 agend, czyli 16 województw zgodnie z podziałem administracyjnym kraju. Taki ma być sens tej pracy. A że nie wszystko wychodzi, to jesteśmy tego świadkami, nie tylko jeżeli chodzi o naszą reprezentację. Ja oglądałem przedwczoraj w nocy spotkanie Brazylia–Ekwador i to jest wielka Brazylia, była w drugiej połowie w dużym cieniu zespołu Ekwadoru i mimo że strzeliła bramkę przypadkową na 1:0 i cudem rzeczywiście po takim strzale, jak kiedyś Krzynówek nam strzelił z Portugalią, wyrównał wreszcie zespół Ekwadoru na 1:1. (...)

J.U.: Naszemu zespołowi do Brazylii jednak trochę brakuje, prawda, panie trenerze? Trochę do Brazylii nam brakuje. Ale...

A.S.: Nie, ja daję to jako przykład...

J.U.: ...polscy piłkarze stoją podobno murem za Leo Beenhakkerem. Czy gdyby PZPN podejmował jakieś decyzje w sprawie trenera, czy nie będzie jakiegoś konfliktu między właśnie działaczami a piłkarzami?

A.S.: Nie no, to jest piękna postawa, zawodnicy, którzy są ze swoim trenerem, no, chyba nic lepszego i godnego uwagi nie można przekazać opinii publicznej, powinien się cieszyć bądź co bądź sam trener z postawy zawodników, którzy zdają sobie sprawę, że w tym momencie na boisku grali oni. Nie zawsze i nie wszystko i nie tylko w piłce nożnej może zależeć od trenera. Trener daje wytyczne, daje wskazówki, z pewnością przeanalizuje, kto z jego współpracowników, ile meczy on sam obejrzał, gdzie grali jego zawodnicy, ile ci wszyscy, którzy są w jego sztabie oglądali spotkania, dlaczego – tak jak powiedziałem poprzednio – dlaczego podjęto takie, a nie inne decyzje personalne, bo od tego się zaczyna. Tak się dzisiaj pracuje w nowoczesnym futbolu.

J.U.: Panie trenerze, ten dzisiejszy zjazd zarządu PZPN–u ma być poświęcony przede wszystkim kwestiom finansowym, ma być przegłosowany budżet na ten rok. Dzisiaj w Gazecie Wyborczej jest rozmowa z Jackiem Masiotą, członkiem zarządu PZPN, który mówi: „18 milionów złotych wydaje PZPN na administrację, to jest 30% budżetu, PZPN przejada 30% budżetu. To nie mieści się w jakichkolwiek cywilizowanych standardach”.

A.S.: No wie pan, nie wiem, co pan ma na myśli. Pan Masiota jest członkiem zarządu, jest członkiem również rady nadzorczej Ekstraklasy, która zawiaduje rozgrywkami. Ja nie mam tego dokumentu i nie miały dwie osoby: nie miał gen. Wojciech Petkowicz, który jest rzecznikiem dyscyplinarnym Związku, nie miałem ja. Ja tych danych w tej chwili nie posiadam, ale posiadają wszyscy członkowie zarządu, otrzymali na poprzednim zebraniu. Przypominam, że to jest zjazd rutynowy, zarząd ma zebranie wyznaczone w Kielcach po to, żeby wreszcie wszyscy członkowie zarządu również i ten mogli obejrzeć, i nad tym właśnie będą dzisiaj obradowali ludzie z zarządu, dlaczego są takie wydatki, jak one są generowane, dlaczego i tak dalej, i tak dalej. Jest to normalna procedura, nie widzę w tym nic dziwnego. I pan Jacek Masiota ma prawo... mało ma prawo, ma obowiązek zgłosić swoje zastrzeżenia, gdzie widzi uchybienia, jeżeli takowe jego zdaniem są, w jakich pozycjach i co należy zrobić, żeby naprawić. Tak że to jest ani nic odkrywczego, tym bardziej że zarząd działa już od października i mógł pan Masiota to zgłosić dużo wcześniej, przeglądając albo żądając (...)

J.U.: Pan Jacek Masiota nie mówi o tegorocznym budżecie, mówi o budżecie z ubiegłego roku, mówiąc równocześnie, że tegoroczny nie różni się zbytnio, ale podaje takie przykłady, że w budżecie PZPN–u tylko 200 tysięcy złotych w ubiegłym roku było przeznaczonych na szkolenie trenerów, a na przykład 700 tysięcy złotych na upominki poza imprezami.

A.S.: No, rzeczywiście jest to niewspółmierne i będą ludzie z zarządu musieli sobie na to pytanie odpowiedzieć, skąd to się bierze, dlaczego to się bierze i skąd w ogóle wypływają takie kwoty i dlaczego wypływają. Pan Masiota ma naprawdę bardzo wdzięczne zadanie. Dzisiaj z dużym zainteresowaniem sam będę słuchał jego wywodów. I mam nadzieję, że wszystkich innych, przecież po to ci ludzie się zbierają.

J.U.: Ja rozumiem, że pan jakby uwag do budżetu nie ma i...

A.S.: Ja nie mam tego dokumentu, więc nie mogę mieć uwag. Ja powiedziałem poprzednio, że dwie osoby nie otrzymały, bo rzecznik tego nie otrzymuje, takiego dokumentu.

J.U.: A jak pan ocenia organizację, która na swoje utrzymanie przeznacza 1/3 przychodów?

A.S.: To wie pan, to jest sprawa bardziej dla finansisty niż dla mnie jako dla trenera, natomiast dysproporcje, które pan podał za pośrednictwem pana Masioty, bo tak się w tej chwili o tym dowiedziałem, no, są rzeczywiście druzgocące.

J.U.: PZPN przejada 30% budżetu – tak twierdzi Jacek Masiota, członek zarządu PZPN–u. A przypomnijmy – dziś Polski Związek Piłki Nożnej w Kielcach zbiera się na specjalnym zebraniu, na którym ma między innymi przegłosować budżet na bieżący 2009 rok. Moim i państwa gościem był Andrzej Strejlau, były trener, także reprezentacji Polski, rzecznik PZPN–u właśnie.

(J.M.)