Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 20.02.2008

Gorliwe zapędy min. Sikorskiego słusznie zahamowano

Gdy spojrzymy na badania społeczne dotyczące uznania niepodległości Kosowa, to wstępne nawet deklaracje rządu rozminęły się z opinią publiczną.

Grzegorz Ślubowski: Kolejny gościem Sygnałów Dnia jest Zbigniew Girzyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry.

Zbigniew Girzyński: Dzień dobry, panie redaktorze, witam państwa z Torunia.

G.Ś.: Dzisiaj spotkanie prezydenta z premierem, spotkanie, które dotyczy głównie polityki zagranicznej. Jak pan uważa, czy zimna wojna między prezydentem a premierem się zakończyła?

Z.G.: Pewne sygnały, że na linii Pałac Prezydencki – pałac pana premiera nastąpiła poprawa stosunków obserwujemy od jakiegoś czasu. Widać było to po ostatnim spotkaniu, kiedy padł wyraźny sygnał ze strony pana prezydenta, że cieszy się, iż następuje zbliżenie stanowisk. Myślę, że wczorajsza decyzja Rady Ministrów i premiera, aby nie podejmować na razie decyzji w sprawie uznania niepodległości Kosowa, wstrzymać się z tym, odbyć konsultacje z panem prezydentem są kolejnym sygnałem, że być może ze strony premiera, być może ze strony rządu przyszedł moment refleksji i słusznej konstatacji, że trzeba w sprawach ważnych dla państwa, w sprawach dotyczących polityki zagranicznej szukać porozumienia z prezydentem, który jest głową państwa.

G.Ś.: No właśnie, jak pisze Rzeczpospolita, prezydent ma wątpliwości, ponieważ uważa, że uznanie niepodległości Kosowa już teraz mogłoby doprowadzić do separatystycznych tendencji w Gruzji i na Ukrainie.

Z.G.: Pan prezydent, jak mniemam, jest wyrazicielem nie tylko swojego zdania, ale także podziela zdanie ogromnej części zarówno polskiej sceny politycznej, jak i wielu obserwatorów sceny międzynarodowej. Przypomnę, że zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i inne ugrupowania opozycyjne zwracały uwagę, że te deklaracje rządu co do uznania niepodległości Kosowa są nieco przedwczesne. Zwracaliśmy uwagę, że tworzy się niebezpieczny precedens, zwracaliśmy uwagę, że inne państwa Unii Europejskiej, takie jak Hiszpania, jak Słowacja, jak Rumunia, ale także i w innych krajach Unii Europejskiej dało się słyszeć pewne sygnały, że to jest tendencja niespecjalnie dzisiaj w Europie potrzebna i taka, która wymagałaby aż tak daleko idącego pośpiechu. I myślę, że słusznie się stało, że te nieco ewolucyjne i niezwykle gorliwe zapędy pana ministra Sikorskiego zostały póki co zahamowane przez rząd. I sądzę, że ponieważ jest to sprawa niezwykle ważna, jest to pierwsze państwo w Europie, które powstaje po ewidentnym wyłączeniu się nie jakiejś republiki, tak jak to miało miejsce w ramach konfederacji na przykład z Czechami i Słowakami czy w ramach nawet dawnej Jugosławii, ale oderwaniem się już pewnego autonomicznego tylko regionu. To jest tendencja niebezpieczna. Takich przypadków w Europie mamy całe mnóstwo zarówno w krajach Unii Europejskiej, chociażby Baskowie czy Katalończycy, Belgia, która cały czas boryka się z problemem relacji między Flandrią i Walonią, to jest kwestia licznych mniejszości chociażby w takich krajach, jak Słowacja, Rumunia, to wreszcie Gruzja i tamtejsze tendencje odśrodkowe w Osetii i Abchazji, że nie wspomnę o Federacji Rosyjskiej, która generalnie ma niezwykle skomplikowaną strukturę narodowościową i tych tendencji można by było obserwować o wiele więcej.

G.Ś.: To prawda, panie pośle, ale czy nie czuje pan takiej zazdrości, że jednak polityka zagraniczna obecnej ekipy rządzącej ma duże poparcie pomimo krytyki ze strony opozycji, ze strony Prawa i Sprawiedliwości? Politycy Prawa i Sprawiedliwości odradzali na przykład premierowi podróż do Moskwy, a premier pojechał i bardzo spodobało się to Polakom, jak wynika z sondaży.

Z.G.: Jeszcze przeżywamy okres miesiąca miodowego, kiedy zaufanie społeczne w stosunku do rządzących jest znaczące, ponieważ wiąże się z pewnymi obietnicami wyborczymi i nadziejami na ich spełnienie. To, oczywiście, przekłada się także na pewną tendencję w polityce zagranicznej. Natomiast gdybyśmy popatrzyli na efekty tej wizyty rosyjskiej, to tutaj już takiego entuzjazmu nie ma, a gdy na przykład spojrzymy na pojawiające się badania społeczne dotyczące uznania niepodległości Kosowa, to tutaj wstępne nawet deklaracje rządu w tym zakresie w ogóle rozminęły się z opiniami publicznymi, z opinią publiczną. I myślę, że z czasem także i to takie zauroczenie każdym gestem premiera, które dzisiaj jeszcze da się obserwować, będzie ustępowało miejsca pewnej rozwadze i realnej ocenie efektów tych działań w polityce zagranicznej, które ja oceniam dosyć krytycznie.

G.Ś.: To prawda, tylko że zaufanie do Platformy Obywatelskiej i sondaże wobec Platformy Obywatelskiej są bardzo wysokie, ponad połowa Polaków popiera tę partię i zdaniem wielu polityków Platformy dzieje się tak właśnie dlatego, że bardzo ostro krytykuje ją opozycja. Skąd sukces Platformy Obywatelskiej pana zdaniem, skąd takie wysokie poparcie?

Z.G.: Ja nie nazwałbym działań prowadzonych chociażby przez Prawo i Sprawiedliwość jako ostra krytyka. My jesteśmy krytyczni, wykazujemy pewne błędy, dystansujemy się od wielu poczynań, ponieważ nie zawsze się z nimi zgadzamy, natomiast nie sądzę, aby ta krytyczna opinia ze strony Prawa i Sprawiedliwości miała jakikolwiek większy wpływ na to, jak postrzegana jest Platforma Obywatelska. Te notowania, o których pan wspomniał, one utrzymują się w zasadzie od momentu, kiedy pan premier Donald Tusk objął swoją funkcję. Zwykle jest tak, że wtedy każdy szef nowego rządu jest raczej witany z nadziejami, z pewnym optymizmem. Tak było przecież w przypadku również rządu Prawa i Sprawiedliwości. Dopiero z czasem społeczeństwo weryfikuje swoje podejście do rządzących. Ja myślę, że z każdym dniem, kiedy będzie widać myślę, że ogromną liczbę zaniedbań i...

G.Ś.: A może jest tak, panie pośle, że po prostu Polacy mieli dosyć zwyczajnie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj czytamy w Dzienniku na przykład, że nie tylko w 17 dni, ale także na podstawie egzaminów zdawanych faksem można było zostać oficerem służby kontrwywiadu wojskowego, a premier w Gazecie Wyborczej mówi wprost: „Macierewicz dokonał spustoszenia w kontrwywiadzie”.

Z.G.: Ja myślę, że pan premier raczej sugeruje się opiniami swoich doradców nienajlepszymi. To są ludzie, którzy wywodzą się bardzo często ze starych, skompromitowanych służb specjalnych minionego już okresu. Ubolewam nad tym, że pan premier wpisuje się w ten klimat nagonki na Prawo i Sprawiedliwość, która jako jedyna partia rozpoczęła trudną sztukę budowy na dobrą sprawę służb specjalnych na zdrowym fundamencie. Te wszystkie informacje prasowe, które pan przytoczył one przede wszystkim wymagają pewnej weryfikacji, ponieważ jest to pewien element tworzonych faktów medialnych przez Platformę Obywatelską i kontrolowane przecieki, jakie dzisiaj się dzieją. Ja mogę zwrócić uwagę, że wczoraj dokonano zmiany na stanowisku szefa służb, odszedł pan Reszka, a przyszedł pan Nosek. I proszę zwrócić uwagę – w ciągu zaledwie 3 miesięcy to jest kolejna zmiana w tak newralgicznym miejscu, widać, że przychodzą ludzie i biografiami swoimi dający nienajlepszą rekomendację do sprawowania tych funkcji. Na dodatek często się zmieniają. Zmienił się także...

G.Ś.: No tak, ale zarzuty z kolei politycy Platformy...

Z.G.: To prawda, ale proszę zwrócić uwagę – zmienił się także minister, który koordynował prace służb specjalnych na przestrzeni 3 miesięcy. To są wszystko bardzo niepokojące sygnały i myślę, że powinniśmy raczej pytać polityków Platformy o ich koncepcję i pomysł, a nie tylko – tak jak robi to Platforma Obywatelska – cały czas budować swój wizerunek społeczny i publiczny na stawianiu się w kontrze do Prawa i Sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość odeszło już od władzy, warto by było, aby koledzy z Platformy Obywatelskiej pokazali, co sami chcą zrobić, a nie tylko dokonywali kolejnych roszad kadrowych.

G.Ś.: Dobrze, wobec tego zmieńmy temat. Mówiliśmy już o tym w rozmowie z panem posłem Tyszkiewiczem, eurodeputowana z SLD pani Geringer d'Oedenberg ma oryginalny pomysł, jak wypromować polskie miasto Wrocław. Powiedziała o tym w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej, że tak naprawdę powinno się za granicą używać nazwy Breslau. A jak napisał do nas z kolei słuchacz z Wrocławia (no, nie jest to tak całkiem bezzasadne) i nie chodzi tylko o używanie niemieckiej nazwy, ale chodzi też o to, że nie ma angielskiej nazwy Wrocław. Czy panu by się podobało, gdyby Wrocław wymawiało się Breslau za granicą na przykład?

Z.G.: Ja słyszałem o tym pomyśle, sam jestem w tej chwili w Toruniu. Niemiecka nazwa mojego miasta to Thorn i nie życzyłbym sobie, aby w przypadku mojego miasta tego typu zabieg lingwistyczny był stosowany. Nie wiem, jakie jest do tego podejście mieszkańców Wrocławia. Z tego, co wiem, raczej niezbyt entuzjastyczne. Myślę, że to jest próba, trudno mi nawet powiedzieć, czy szukania taniego poklasku, ponieważ raczej nie sądzę, aby to spotkało się z powszechnym uznaniem mieszkańców Dolnego Śląska. Być może jestem w błędzie, ja jestem mieszkańcem Pomorza, na pewno na Pomorzu nie byłyby to pomysły przyjęte z jakąś wielką radością. Przypuszczam, że pani eurodeputowana zbyt wiele czasu spędza już w tej chwili w Strasburgu czy w Brukseli i jej podejście do spraw polskich być może zostało wypaczone nieco poprzez jej coraz mniejszy kontakt z krajem.

G.Ś.: No cóż, panie pośle, takie jest życie eurodeputowanej, że czas spędzają głównie w Strasburgu. Zbigniew Girzyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, był moim gościem.

Z.G.: Dziękuję bardzo, do widzenia państwu.

(J.M.)