Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 23.04.2008

Złamana koordynacja między rządem a prezydentem

Kiedy przeczytałem oświadczenie prezydenta dotyczące Gruzji, a byłem za granicą, myślałem, że jest już wojna albo że za chwilę będzie wojna.

Grzegorz Ślubowski: Moim gościem jest Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Dzień dobry.

Bogdan Borusewicz: Dzień dobry panu i dzień dobry państwu.

G.Ś.: Co się dzieje w Gruzji, panie marszałku? Rozmawiał pan z przewodniczącą gruzińskiego parlamentu Niną Burdżanadze o napiętej sytuacji między Gruzją a Moskwą – informują dzisiaj nie tylko polskie media na pierwszych stronach.

B.B.: Tak, pani przewodnicząca Burdżanadze dzwoniła do mnie w piątek i prosiła o interwencję w sprawie zaostrzenia stosunków między Rosją a Gruzją. Z jej słów wynikało, że Rosja dokonuje aneksji dwóch samozwańczych republik, które należą terytorialnie do Gruzji. Więc to był mocno dramatyczny... Ja poprosiłem o zwołanie Komisji Spraw Zagranicznych...

G.Ś.: Na dzisiaj.

B.B.: Tak, na dzisiaj, to jest termin najszybszy, jaki to jest możliwy. I na tej Komisji będzie zapewne zarówno minister prezydencki, jak także minister spraw zagranicznych czy wiceminister spraw zagranicznych i Komisja będzie tą sprawą się zajmowała.

G.Ś.: Czy pan uważa, że pomysł prezydenta Kaczyńskiego, ale i prezydenta Adamkusa, aby oni obaj pojechali do Tbilisi, żeby trochę zorientować się w sytuacji, ale z drugiej strony dać taki jakby sygnał, że nasze kraje popierają Gruzję, jest to dobry pomysł?

B.B.: Ja rozumiem, że w związku z tym wyjazdem jest jakiś pomysł na rozwiązanie konfliktu.

G.Ś.: A jaki może być pomysł Polski na rozwiązanie konfliktu?

B.B.: No właśnie nie wiem.

B.B.: Co my możemy zrobić, oprócz tych gestów właśnie?

B.B.: Na pewno powinniśmy działać wspólnie, razem z innymi krajami Unii Europejskiej. Tutaj samotnie niewiele można zdziałać. Jednak po pierwsze odległość, po drugie Rosja, państwo, które nie poddaje się czy słabo się poddaje presji tylko jednego kraju. Więc, oczywiście, sytuacja jest gorsza, ale ja uważam, że te głosy, które słyszę z Gruzji, są zbyt dramatyczne.

G.Ś.: Panie marszałku, żeby działać skutecznie, też powinna być prowadzona wspólna polityka prezydenta i rządu, a tak chyba nie jest i coraz więcej sygnałów dochodzi, że jest wręcz przeciwnie. Wczoraj dowiedzieliśmy się z dziennika Le Figaro, że prezydent Francji odwołał czy przełożył na później swoją wizytę, dlatego że nie mógł się porozumieć, z kim ma się spotkać.

B.B.: Jasne, że polityka zagraniczna powinna być prowadzona wspólnie przez rząd i prezydenta. Prezydent tutaj zaskakuje różnymi oświadczeniami bardzo ostrymi. Muszę powiedzieć, że kiedy przeczytałem to oświadczenie prezydenta dotyczące Gruzji, a byłem za granicą Polski, myślałem, że jest już wojna albo że za chwilę będzie wojna. To niedobra jest sytuacja, bo Gruzję powinniśmy wspierać, powinniśmy pomagać Gruzji, a jeżeli nie ma koordynacji między rządem i prezydentem, no to już jest podstawowa rzecz, która jest złamana, nasza polityka zagraniczna staje się przez to znacznie mniej skuteczna i znacznie słabsza.

G.Ś.: No tak, pan mówił o tym, że powinniśmy się opierać na Unii, natomiast problem chyba polega na tym, że tych innych krajów Unii, poza tak zwanymi nowymi członkami, niezbyt interesuje sprawa Gruzji.

B.B.: Ale zanim się wydaje takie ostre oświadczenia, najpierw się konsultuje z rządem, a potem się konsultuje w ramach Unii. Dla mnie ta odwrotna kolejność jest kompletnie niezrozumiała. A jeszcze do tego później się wysyła wysłanników, a potem się wydaje oświadczenie, no. Mówię, że jak przeczytałem to oświadczenie prezydenta, wydawało mi się, że jest wojna. Jeszcze po telefonie pani Burdżanadze bardzo dramatycznym.

G.Ś.: Zmieńmy wobec tego trochę temat. Ambasador w Argentynie, pan Ryn, nie może przyjechać na konsultacje do Warszawy – tak dzisiaj pisze Nasz Dziennik – z powodu choroby. Czy grozi nam jakiś kryzys w polskiej dyplomacji?

B.B.: No, kryzys już jest, dlatego że nie są wysyłani ambasadorowie od początku tego roku, nowi ambasadorowie, więc część placówek jest nie obsadzone.

G.Ś.: Jakie mogą być konsekwencje tego, jak pan myśli?

B.B.: Obniżenie rangi placówek, obniżenie rangi stosunków Polski z tymi krajami. To jest jasne. Chargé d’affaires nie są przyjmowani przez wszystkich. No, nie jest to dobra sytuacja. Powiedziałbym, że nawet fatalna. Zaś pan Ryn... No, to jest akurat przykład prywatyzacji polityki zagranicznej. I już, mówię, stosować taki język z ubiegłej kadencji, oligarcha nasz emigracyjny, mając pieniądze i wpływy polityczne, wskazywał, kogo minister ma mianować na ambasadora i wskazał także pana Ryna. Oczywiście, dla mnie jest jasne, że na taką sytuację obecny minister nie powinien się zgadzać i nie może się zgodzić.

G.Ś.: Panie marszałku, wczoraj spotkał się pan z przedstawicielami władz Chin. Czy rozmawiał pan o sytuacji w Tybecie?

B.B.: Na prośbę specjalnego wysłannika premiera, który był ambasadorem w Polsce, którego znam i cenię, odbyłem takie spotkanie. Tak, rozmawiałem o tym, co się dzieje w Tybecie.

G.Ś.: Jakie wnioski?

B.B.: Ja nie sądzę, żeby cokolwiek się zmieniło po tej rozmowie. Była ta rozmowa twarda i jednoznaczna z mojej strony.

G.Ś.: To znaczy co mówił przedstawiciel właśnie władz chińskich?

B.B.: Przedstawiciel władz chińskich mówił, że istniał dialog z Dalajlamą, że on sprowokował zamieszki, że około tysiąca sklepów splądrowano. Ja zaś odpowiadałem, że z zewnątrz nikt nie może spowodować takich zamieszek, że coś tam, na miejscu musi się złego dziać, jeżeli ludzie wychodzą na ulice. I zwróciłem się do niego, ponieważ wiem, że teraz będą procesy polityczne, on potwierdził, że około 50 osób z tysiąca zatrzymanych zostało aresztowanych, czyli będzie miało procesy, zwróciłem się do niego, żeby do tych procesów dopuszczono obserwatorów międzynarodowych, jeżeli jest tak, że wszystko jest zgodne z prawem, to nie powinno być problemu, do Tybetu powinni być dopuszczeni dziennikarze zagraniczni, jeżeli tam już jest spokojnie i nie ma demonstracji, nie ma żadnego niebezpieczeństwa, a na procesy obserwatorzy, to jest jasne. I powiedziałem, że ta sytuacja, oczywiście, pogorszyła wizerunek Chin w oczach opinii publicznej i świata.

G.Ś.: A czy pojawił się taki szantaż, to znaczy wcześniej już media informowały, że Chiny naciskają, żeby na przykład nie przyjmować Dalajlamy, żeby nie wprowadzać żadnego bojkotu otwarcia igrzysk w Pekinie, czy była na ten temat mowa?

B.B.: Nie, na temat bojkotu igrzysk nie było mowy, Polska nie zamierza bojkotować.

G.Ś.: Mówię o samej ceremonii otwarcia.

B.B.: Tak, niektórzy politycy złożyli deklaracje, że nie pojadą na otwarcie, które ma charakter polityczny, i mają do tego prawo, do takich deklaracji indywidualnych.

G.Ś.: A przyjazd Dalajlamy nie bulwersował przedstawiciela chińskich władz?

B.B.: No, myślę, że na pewno nie jest ten przedstawiciel zadowolony z... Marszałek Senatu podejmuje decyzje suwerennie.

G.Ś.: Dziękuję bardzo za rozmowę.

B.B.: Dziękuję bardzo.

G.Ś.: Moim gościem był Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.

(J.M.)