Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 11.06.2008

Resort w ślepej uliczka z dużymi pieniądzmi

Premier powinien podjąć zasadniczą decyzję i odpowiedzieć sobie na pytanie: kto ma kierować resortem zdrowia? Jeśli dokonać zmiany, to jak najszybciej.

Grzegorz Ślubowski: Marek Balicki, poseł Socjaldemokracji Polskiej i były Minister Zdrowia. Dzień dobry.

Marek Balicki: Dzień dobry, witam pana, witam państwa.

G.Ś.: Panie ministrze, istnieje coś takiego, jak solidarność byłych i obecnych ministrów? Pan współczuje Ewie Kopacz za to, że jest atakowana przez media?

M.B.: No, w tym sensie tak, bo minister zdrowia, nie tylko w Polsce zresztą, ale w innych krajach również, to jest ta pozycja, która najbardziej narażona jest na ataki, na krytykę i jest to chyba najtrudniejsza dziedzina życia społecznego, a jednocześnie ochrona zdrowia zawsze w większości będzie publiczna, stąd będzie nadzorowana i kierowana przez polityków. A reformy, nie tylko u nas, również w Niemczech, czy w Wielkiej Brytanii, czy we Francji, napotykają na wiele problemów.

G.Ś.: No tak, ale też trudno sobie wyobrazić, żeby tej krytyki nie było, skoro Platforma Obywatelska zapowiadała właśnie radykalne zmiany i poprawę sytuacji w służbie zdrowia, a tak się nie dzieje.

M.B.: Zapytałbym na początku Solidarność, więc...

G.Ś.: Solidarność istnieje.

M.B.: Więc patrząc na Ewę Kopacz, na jej liczne występy na konferencjach prasowych, jednego nie można jej odmówić – zaangażowania emocjonalnego i próby przekonania wszystkich do tego, że ona naprawdę chce, ale chcieć to jest trochę za mało, jeśli chodzi o naprawę systemu opieki zdrowotnej. I jakbyśmy mieli stawiać listę zarzutów, bo chyba są podstawy do tego, żeby o tym rozmawiać, to pierwszy zarzut podstawowy jest taki, że Ministerstwo Zdrowia i Rada Ministrów mają obowiązek kierować do parlamentu projekty ustaw...

G.Ś.: No i kierują.

M.B.: Ale co ja rozumiem „kierować”. To znaczy, że Ministerstwo przygotowuje, one podlegają uzgodnieniom międzyresortowym, następnie uchwala je Rada Ministrów i kieruje już dobrze opracowane projekty do Sejmu. Tak się nie stało. Ten pakiet startowy siedmiu ustaw, który w styczniu trafił do Laski Marszałkowskiej, nie wiadomo, przez kogo był przygotowany, natomiast skierowany do marszałka był przez posłów Platformy Obywatelskiej i nie przeszedł całej procedury uzgodnieniowej między poszczególnymi resortami, ministerstwami, nie był ostatecznie przyjęty przez Radę Ministrów, nie był sprawdzony przez legislatorów Kancelarii Premiera...

G.Ś.: I dlatego (...) w Sejmie te projekty?

M.B.: No i dlatego jest tak, że dzisiaj minęło prawie pół roku od skierowania tych projektów i prace nad nimi w ogóle się nie toczą. Nie toczą się, bo pierwsza ustawa sztandarowa o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych musiała pójść do zamrażarki (zresztą współdecyzją marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego), bo zawierała takie wady prawne, odwoływała się do nieistniejących przepisów, że komisja nie mogła rozpocząć prac.

Druga – też sztandarowa – ustawa o przekształceniach w spółki publicznych zakładów opieki zdrowotnej na wniosek Platformy przed rozpatrywaniem pierwszego artykułu jeszcze została przerwana praca podkomisji, ponieważ jednocześnie rząd zaproponował zupełnie inne rozwiązania niż to mówił w czasie kampanii wyborczej, niż to posłowie zapisali w projekcie ze stycznia, a mianowicie wrócił do dawnego pomysłu prywatyzacji szpitali i przymusowego przekształcania w spółki, a ten projekt mówi zupełnie o czym innym. Więc sama Platforma zdecydowała się przerwać prace.

Czyli mamy nie dość, że złą tą legislacyjną stronę projektów, która powoduje czasem, że nie nadają się one do pracy, a z drugiej strony zmienne kierunki – prywatyzować, nie prywatyzować, przymusowo przekształcać, dobrowolnie? Więc wytworzył się pewien chaos.

G.Ś.: No ale to dużo łatwiej mówić z perspektywy opozycyjnego posła niż z perspektywy ministra. No, przecież to, co jest w tej chwili w służbie zdrowia, to też efekt zaszłości, tego wszystkiego, co było wcześniej.

M.B.: No, nie jest efektem zaszłości taki sposób przygotowywania projektów ustaw...

G.Ś.: Ale problemy są efektem zaszłości.

M.B.: Muszę powiedzieć, że jest to pierwszy raz tego typu sytuacja. Natomiast gdyby spojrzeć na problemy, to od dwóch czy może trochę więcej niż dwa lata mamy do czynienia z sytuacją, z jaką nie miały do czynienia wcześniej żadne rządy, a mianowicie bardzo dobra sytuacja gospodarcza, jeszcze ciągle wysokie tempo rozwoju i duży wzrost wynagrodzeń w gospodarce. A dlaczego mówię o dużym wzroście wynagrodzeń? Bo składka na ubezpieczenie zdrowotne to jest procent od naszych zarobków, od emerytur, ale przede wszystkim od tych, którzy pracują, i dzięki temu Narodowy Fundusz Zdrowia od dwóch–trzech lat ma dużo więcej pieniędzy niż to było kiedykolwiek.

Wczoraj na posiedzeniu komisji sejmowej opiniowaliśmy kolejną zmianę w planie Narodowego Funduszu Zdrowia i ja zadałem pytanie „Ile wolnych środków, tych, które nie zostały już rozdysponowane czy objęte umowami, jakie NFZ podpisał ze szpitalami, ile wolnych środków ma NFZ, które można by przeznaczyć szybko do szpitali?”. Okazuje się, że to jest kwota 4 miliardy złotych. Większa niż wynosi obecne przeterminowane zadłużenie szpitali, czyli te długi, po które może przyjść komornik. I te 4 miliardy są nierozdysponowane. Czyli mamy z jednej strony ten brak postępu nad ustawami albo w ogóle jakaś ślepa uliczka, a z drugiej strony dużo pieniędzy na kontach Narodowego Funduszu Zdrowia, kiedy szpitale czekają na pieniądze i mogłyby...

G.Ś.: Ale z trzeciej strony też mamy protesty, prawda, i wśród pielęgniarek, i wśród lekarzy, żądania płacowe.

M.B.: To było, muszę powiedzieć, zaskakujące novum, jeśli chodzi o politykę rządu. Dotąd poprzednie rządy, jeśli miały do czynienia z protestami, to próbowały w drodze rozmów, uzgodnień, negocjacji jak najszybciej doprowadzić do spokoju, do tego, żeby szpitale mogły normalnie pracować, bo każdy protest, każdy spór odbija się na pacjencie, a rząd (no, kto jak kto, ale rząd musi pamiętać o pacjencie, tym bardziej jak często o tym się mówi na konferencjach prasowych), to Platforma Obywatelska i pani minister Kopacz, muszę powiedzieć osobiście, tutaj mnie zaskakiwała, tak jak czuję tę... rozumiem trudność tej pozycji, to w przypadku protestów, które miały miejsce od stycznia, ustawiła się nie w takiej pozycji, żeby jak najszybciej doprowadzić do uzgodnień, negocjacji, tylko w pozycji otwarcia wojny, otwierania konfliktu. Do tego stopnia, że w Radomiu wojewoda mazowiecki zdecydował się na błyskawiczne zamknięcie dwóch oddziałów. Zapłacili za to pacjenci, nie lekarze, bo te oddziały później musiały być uruchomione. Czyli rząd chciał wojować z lekarzami zamiast dokonywać uzgodnień. I obserwując różne wypowiedzi liderów związkowych – czy Związku Zawodowego Pielęgniarek, czy Lekarzy – to ja dostrzegałem w stosunku do rządu Platformy po raz pierwszy dość duży kredyt zaufania i taką gotowość do zawierania porozumień i kompromisów.

G.Ś.: No, takim polem kompromisu miał być biały szczyt, prawda? Bo to...

M.B.: No tak, ale biały szczyt nie wypalił, bo główni aktorzy ze strony społecznej nie podpisali uzgodnień białego szczytu, a Platforma Obywatelska bardzo szybko wycofała się nawet z tych uzgodnień, które mniejszość uczestników tego szczytu uzgodniła, na przykład przekształcanie w spółki. No to biały szczyt zapisał w tym dokumencie, który profesor Safjan przygotował, zredagował, że przekształcenie ma mieć charakter dobrowolny i spółki mają... te przekształcone w spółki szpitale mają zachować publiczny charakter i cel, jakim jest niesienie pomocy ludziom chorym, udzielanie świadczeń zdrowotnych, a nie maksymalizacja zysku. A co zrobiła Platforma po kilku tygodniach na takim niejawnym posiedzeniu kierownictwa? Prywatyzować i zrobić to przymusowo.

G.Ś.: Panie pośle, minister Ewa Kopacz powinna być odwołana?

M.B.: Ja myślę, że to jest problem premiera. Ochrona zdrowia, już po tych ponad pół roku, bo to już chyba osiem miesięcy, od kiedy mieliśmy pierwsze posiedzenie Sejmu nowej kadencji, mija, ochrona zdrowia była jednym z głównych tych haseł naprawy sytuacji w Polsce, jeśli chodzi o oczekiwania społeczne to jest na pierwszym miejscu. Więc jeśli premier chce skutecznie kierować procesem naprawy ochrony zdrowia i nie narażać się na to, że kolejne ustawy będą wędrowały do zamrażarki albo te kierunki będą zmieniały się co kilka tygodni, to powinien podjąć zasadniczą decyzję i odpowiedzieć sobie na pytanie: kto ma kierować resortem zdrowia? I jeśli dokonać zmiany, to dokonać zmiany jak najszybciej, bo odkładanie tej decyzji tylko dlatego, że pani minister zdrowia ma mocną pozycję w regionie Mazowsze Platformy...

G.Ś.: No tak, ale to wie pan, to może też można mówić, że te zmiany nie udały się i rządu Prawa i Sprawiedliwości, i wcześniej rządu, w którym pan był ministrem, teraz minister Ewa Kopacz również...

M.B.: Ja panu powiem, ja byłem ministrem przez rok, czyli niewiele dłużej niż są obecne rządy Platformy, i w tym krótkim czasie dokonaliśmy bardzo dużo, jeśli chodzi o proces ustawodawczy. No, ja nie mówię o nowej ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej, którą musieliśmy w krótkim czasie uchwalić, bo Trybunał Konstytucyjny uchylił ustawę tą przygotowaną przez ministra Łapińskiego, ale tak ważne ustawy, jak nowy problem zdrowotny, który dla Polaków będzie coraz z miesiąca na miesiąc odgrywał większe znaczenie – choroby nowotworowe. Uchwaliliśmy, potrafiliśmy zrobić to, co przez wiele lat wcześniej się nie udało – Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych i szereg innych ustaw. Czyli to nie jest tak, że nawet w krótkim okresie czasu nie można czegoś zrobić.

G.Ś.: No więc kwestia pytania o efekty rzeczywiście tych zmian. Dziękuję bardzo za rozmowę. Moim gościem był Marek Balicki, poseł Socjaldemokracji Polskiej, były Minister Zdrowia.

M.B.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)