Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 16.10.2008

Życie jak księga

Skończył pisanie księgi i my dziś mamy kontynuować to wszystko, co On zapisał.

Wiesław Molak: André Frossard w swojej książce Rozmowy z Janem Pawłem II napisał tak: „Tego październikowego dnia, kiedy po raz pierwszy ukazał się na schodach Bazyliki św. Piotra z wielkim krzyżem trzymanym przed sobą jak dwuręczny miecz, kiedy jego pierwsze słowa «Non abiate paura!» – »Nie lękajcie się!« rozbrzmiały na Placu, w tej samej chwili cały świat zrozumiał, że w Niebie coś się poruszyło i że po człowieku dobrej woli, który otworzył Sobór, i po człowieku wielkiej duchowości, który Sobór zamknął, po intermedium łagodnym i krótkim jak przelot gołębia Bóg przysyła nam świadka. Dowiedzieliśmy się, że przyszedł z Polski, ale ja odniosłem raczej wrażenie, że pozostawiając swoje sieci na brzegu jeziora, przyszedł wprost z Galilei, krok w krok za apostołem Piotrem”.

W Sygnałach Dnia ksiądz Wojciech Mikulski rozmawia z kardynałem Metropolitą Krakowskim Stanisławem Dziwiszem.

Ks. Wojciech Mikulski: Dzisiaj wyjątkowy dzień, wyjątkowa okazja i wyjątkowe miejsce. Dokładnie 30 lat temu rozległo się „Habemus Papam!”, po którym świat zobaczył nowego papieża, papieża z dalekiego kraju. Pamięta ksiądz kardynał chwilę, gdy kardynał Felici ogłosił, że papieżem został Karol Wojtyła?

Ks. kard. Stanisław Dziwisz: Tej chwili nigdy nie zapomnę. (...) To się zapisało głęboko gdzieś we mnie. Tak że jeśli mówimy o tym dniu, to to wszystko na nowo odżyło we mnie i ten dreszcz, który przeniknął moje serce i ciało, i tej atmosfery na Placu św. Piotra. Stałem po lewej stronie obok fontanny z innymi przyjaciółmi i jakoś podświadomie czułem, że coś się zapowiada wielkiego. Każdy wybór i każde ogłoszenie papieża jest czymś wielkim, ale pamiętając te różne głosy i przygotowywania się niektórych dziennikarzy, między innymi watykańskich, do ogłoszenia i od razu podania wiadomości, gdzie nazwisko Karola Wojtyły kardynała się przewijało, więc jakieś tam pod spodem było to nastawienie, że może to być właśnie tak jak się stało. Trudno podzielić się tym przeżyciem. Każdy przeżył to na swój sposób, każdy z Polaków. Można tylko powiedzieć, że wszyscy przyjęli to jako zapowiedź czegoś nowego. Zrodziła się wielka nadzieja jakiegoś otwarcia i w Kościele, i w stosunkach państwowych, politycznych, że ta żelazna kurtyna również opadnie i otworzy się.

Ks. W.M.: Ówczesna władza w Polsce nie była przychylna Kościołowi. Jaka była reakcja tamtej władzy? Docierały jakieś informacje?

Ks. kard. S.Dz.: Reakcja w stosunku do Karola Wojtyły kardynała przed konklawe była bardzo negatywna. Dzisiaj już wszyscy wiedzą, że zabrano Mu, przynajmniej nie przydzielono Mu paszportu dyplomatycznego, który zawsze miał jako kardynał. Na to konklawe dali mu tylko paszport turystyczny, jednorazowy. Więc to już mówi dużo o nastawieniu władz państwowych. A potem jak reagowały, nie wiem, bo byłem w Rzymie i zostałem już w Rzymie. Słyszałem, że nie mogły się z tym wszystkim pozbierać. Odciągano w środkach przekazu oficjalnych z ogłoszeniem tego wyboru. To chyba było nie tylko w Polsce, ale i w innych stolicach za żelazną kurtyną.

Ks. W.M.: Trzeba również pamiętać, że 12 lat wcześniej papież Paweł VI nie został wpuszczony do Polski.

Ks. kard. S.Dz.: No, to był wielki błąd, wielki błąd ówcześnie rządzących, tylko że te decyzje nie były decyzjami jednej stolicy. W wypadku rządu polskiego na pewno te decyzje dokonywały się gdzie indziej, mówmy jasno: w Moskwie. Dotyczyło to również podróży Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Nie była to łatwa decyzja do podjęcia ze strony władz komunistycznych. Po podróży Ojca Świętego do Meksyku nie mogli odmówić pozwolenia przyjazdu. Konstytucja Meksyku uchodziła wtedy za najbardziej wrogą Kościołowi.

Ks. W.M.: W momencie ogłoszenia pojawiła się wątpliwość, czy zostanie ksiądz dalej sekretarzem nowego papieża?

Ks. kard. S.Dz.: We mnie taka możliwość powrotu do Polski była i właściwie ja nie tylko się liczyłem, ale mówiłem Ojcu Świętemu wyraźnie, że nie mam doświadczenia rzymskiego, a są inni, którzy czy to byli na studiach w Rzymie, czy z różnych powodów często bywali i mieli to doświadczenie. Ale Ojciec Święty od razu powiedział, że powiedzmy nie ma mowy, żebyś wracał do Polski, masz tu zostać. I tak się stało.

Ks. W.M.: A to pierwsze spotkanie już z Janem Pawłem II kiedy ono nastąpiło? Jeszcze 16 października?

Ks. kard. S.Dz.: Jeszcze 16 października, zaraz z Placu, w tej chwili już nie pamiętam, kto mnie poprosił, żeby iść na spotkanie z Ojcem Świętym jeszcze w czasie trwania konklawe. Komisyjnie otworzono bramę, ponieważ jeszcze konklawe trwało, przedstawił (...) nowemu papieżowi sekretarz stanu kardynał (...), to było w czasie wieczerzy, którą Ojciec Święty spożywał razem z kardynałami. I wtedy Ojciec Święty wstał od stołu, przywitał się ze mną, jak zawsze, on zawsze znajdował jakieś słowo pogodne, radosne i mówił: „Ale dali szkoły!” żartując sobie. Spotkałem go bardzo pogodnego, wydawało mi się, że się zachowywał tak jakby tam zawsze miał być i był.

Ks. W.M.: A kto wprowadzał księdza w te tajniki sekretarzowania w Pałacu Apostolskim?

Ks. kard. S.Dz.: Kiedy kardynał sekretarz stanu gdy wprowadzał papieża do apartamentu, oddał mi plik kluczy. Trudno się było zorientować, do jakich drzwi te klucze miały służyć, w każdym razie miałem otwierać drzwi. Te drzwi otwierałem przez 27 lat. A oprócz tego życie, życie bardzo intensywne, dokumenty, poczta, ludzie. To od razu narzucało rytm i powiedzmy program pracy.

Ks. W.M.: Chciałbym na chwilę wrócić do pierwszego spotkania z arcybiskupem krakowskim z Karolem Wojtyłą. Kiedy ksiądz kardynał został poproszony o to, aby zostać Jego sekretarzem? Jakie z tego czasu ma ksiądz kardynał wspomnienia? W jakich okolicznościach to nastąpiło?

Ks. kard. S.Dz.: W pierwszych dniach października w 66 roku...

Ks. W.M.: Czyli też październik.

Ks. kard. S.Dz.: Też październik. Zadzwonił kanclerz kurii ks. Kuczkowski, że arcybiskup chce z tobą rozmawiać. – Kiedy? – Dziś. – No to przyjdę. To było wieczorem. Przyszedłem, arcybiskup mówi: Może byś tu przyszedł do mnie, to będziesz kończył swoją pracę, ponieważ wtedy już zostałem zwolniony z parafii, abym dokończył swoje studia łącznie z doktoratem. Pytam: kiedy? – A dziś. – No to przyjdę jutro. I tak się zaczęło, przyszedłem jutro. Dali mi mieszkanie i tak rozpocząłem pracę, to, co mogłem robiłem. Po prostu służyłem tym wszystkim, czego ode mnie wymagało nowe zadanie.

Ks. W.M.: Ale już na samym początku od razu jasno było określone, jaki jest zakres obowiązków księdza kardynała, czy to się kształtowało w trakcie? Czy to życie pokazywało?

Ks. kard. S.Dz.: Nigdy mi nie mówił, co mam robić. Ani tu w Krakowie przez 12 lat, ani 27 lat w Watykanie. Starałem się o to, aby robić to, co należy do sekretarza. Nie wyręczać nikogo, nie zajmować nikomu miejsca, robić to, co należy do sekretarza. A życie pokazywało, co trzeba robić. Zadania, które płynęły z obowiązków Jego – czy to arcybiskupa, czy potem papieża. Starałem się w tym uczestniczyć, w jakimś sensie ułatwiać mu życie.

Ks. W.M.: A co sprawiało najwięcej trudności w pełnieniu tej funkcji?

Ks. kard. S.Dz.: Myślę, że na to pytanie nie będę odpowiadał.

Ks. W.M.: Na pewno ksiądz kardynał wiele podróżował po Polsce, przez cały czas polski kardynała Wojtyły, czy ten czas był takim przygotowaniem do późniejszych podróży apostolskich?

Ks. kard. S.Dz.: W Polsce starałem się za bardzo nie towarzyszyć arcybiskupowi, jak on wyjeżdżał na millenia z uroczystościami. Starałem się wtedy pozostawać w domu i wykorzystać czas na kontynuowanie mojej pracy naukowej. A był tu taki ksiądz prałat, wspaniały człowiek, on chętnie jeździł, chętnie towarzyszył Ojcu Świętemu, a był fantastyczny, bo miał doskonały humor i stwarzał atmosferę rzeczywiście dużej radości.

Ks. W.M.: Niejednokrotnie ksiądz kardynał podkreślał w różnych wywiadach, że Jan Paweł II był dla księdza ojcem. Czy może to ksiądz kardynał rozwinąć?

Ks. kard. S.Dz.: Niektórzy mówią, że byłem przyjacielem. Ja nigdy nie mówię i nie będę nigdy mówił, że byłem przyjacielem papieża. Starałem się Mu służyć. Moje pokolenie traktowało papieża, a wcześniej arcybiskupa jako naszego ojca, któregośmy ogromnie szanowali i kochali. Pokolenie Jana Pawła II księży to jest pokolenie bardzo przywiązane do Niego, którego bardzo ceniło i starało się nie tyle żeby być Mu posłuszne, bo On nie wymagał posłuszeństwa. To była tak mocna indywidualność, osobowość, że ta osobowość już wymagała od kapłanów współpracy, wierności, śledzenia pasterza.

Ks. W.M.: Mówiliśmy o pierwszym spotkaniu, mówiliśmy o tym spotkaniu z Janem Pawłem II. Trudno nie zapytać o to ostatnie spotkanie. Jakie wówczas towarzyszyły myśli, emocje?

Ks. kard. S.Dz.: Ojciec Święty nas na to przygotował. On odchodził nie w desperacji. On odchodził z nadzieją na spotkanie, do którego się przygotowywał i wszystkich nas przygotowywał, że każdego w życiu czeka ten moment. I ten spokój, to zaufanie ogromne się udzielało wszystkim. Tym się tłumaczy, gdy przestało bić Jego serce, a byłem przy tym w tym momencie, przy Nim, że nie modliliśmy się za Jego duszę w sensie tak jak się mówi modli za zmarłego Wieczny odpoczynek. Śpiewaliśmy Te Deum laudamus – Ciebie, Boże, chwalimy, hymn uwielbienia i radości za spełnienie tego wszystkiego, do czego był wezwany i to wspomnienie, które zostało uwieńczone przez cały świat ogromną wdzięcznością i miłością. Ja nigdy nie starałem się przygotowywać poza okresem seminaryjnym do kapłaństwa, nie starałem się wybiegać co do przyszłości, co mnie czeka, co bym chciał osiągnąć. Starałem się wypełniać z dnia na dzień to, co do mnie należało i możliwie w tym wszystkim jakoś wyrabiać.

Ks. W.M.: Za jakie momenty szczególnie ksiądz kardynał podziwiał papieża?

Ks. kard. S.Dz.: Każdy dzień był inny. U Niego się nigdy nie powtarzał dzień po dniu, żeby był taki sam. Na przykład On nigdy nie patrzył, co napisał rok wcześniej na przemówienie, orędzie wielkanocne czy bożonarodzeniowe. Zawsze było wyrazem Jego życia wewnętrznego aktualnego. U Niego życie było ciągłą twórczością i to było niesamowite. W tym widzę Jego ogromną wielkość, bogactwo życia wewnętrznego, intelektualnego i ludzkiego.

Ks. W.M.: Czego dzisiaj powinniśmy się uczyć od Jana Pawła II?

Ks. kard. S.Dz.: On skończył pisanie księgi i my dziś mamy kontynuować to wszystko, co On zapisał.

Ks. W.M.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)