Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Marlena Borawska 24.06.2010

Kamiński: o Afganistanie rozmawiajmy po wyborach

W czwartek na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego rozmawiano m.in. o sprawie wycofania polskich żołnierzy z Afganistanu. Bronisław Komorowski pełniący obowiązki prezydenta zwrócił się do rządu o przygotowanie na listopadowy szczyt NATO w Lizbonie stanowiska, które by określało polskie postulaty dotyczące terminu wycofania polskiego kontyngentu.

Kandydat na prezydenta Jarosław Kaczyński, który także brał udział w posiedzeniu RBN uważa, że rozmawianie o tym w końcówce prezydenckiej kampanii wyborczej, jest niefortunne i niewłasciwe.

Zdaniem Mariusza Kamińskiego, posła Prawa i Sprawiedliwości, który był gościem Jedynki, Jarosław Kaczyński ma zdecydowanie rację. Kampania wyborcza jest zdaniem posła PiS nagorszym z najgorszych momentów, kiedy można mówić o naszej misji w Afganistanie.

- Mówienie o wycofywaniu kontyngentu z Afganistanu teraz w trakcie kampanii wyborczej zagraża bezpieczeństwu polskich żołnierzy - mówi Mariusz Kamiński. - Przykład Hiszpanii, kiedy zaczęto mówić o wycofaniu wojsk po zamachach na hiszpańskich żołnierzy w Afganistanie pokazuje, że tam właśnie był zamach przygotowywany przez Al-Kaidę - mówi poseł PiS. - Trzeba tutaj ważyć słowa, być roztropnym i rozważnym. Natomiast dyskusje o konkretach powinniśmy zacząć zaraz po wyborach - dodaje.

Pytany o chorobę prezesa PiS, o której informowały media Mariusz Kamiński potwierdza, że Jarosław Kaczyński faktycznie jest zachrypnięty i przeziębiony. Jak jednak zapewnia kandydat PiS-u przyjmuje anytbiotyki i do zapowiadanej niedzielnej debaty prezydenckiej na pewno wyzdrowieje i w pełni sił będzie mógł zmierzyć się z Bronisławem Komorowskim. - Mimo choroby Jarosław Kaczyński nie rezygnuje z kampanii, jeździ i spotyka się wyborcami. Tu nie ma czasu na choroby - dodaje Kamiński.

(pm)


  • Przemysław Szubartowicz: Mariusz Kamiński, Prawo i Sprawiedliwość. Witam, panie pośle.

    Mariusz Kamiński: Dzień dobry, witam serdecznie. Rzeczywiście się cieszę, że Włosi przegrywają.

    P.S.: Ale to pewnie dlatego, że Jarosław Kaczyński również się interesuje polską piłką i powiedział, że jak zostanie prezydentem, no to trzeba będzie coś zrobić, będzie namawiał rząd do zdecydowanych działań.

    M.K.: No, to chyba co do tego nikt chyba nie ma najmniejszych wątpliwości, że w polskiej piłce potrzeba radykalnych zmian z takim mocnym naciskiem na „radykalne”, ale to nie tylko powinien prezydent, to tak naprawdę powinny być... zjednoczeni tutaj wszyscy powinniśmy być w tym, aby wreszcie zrobić coś z PZPN-em i dodatkowo żeby rzeczywiście przeprowadzić rewolucję w polskiej piłce.

    P.S.: Panie pośle, jak się czuje Jarosław Kaczyński? Podobno się rozchorował.

    M.K.: Trochę rzeczywiście jest osłabiony, trochę gardło, jak pewnie wszyscy słyszeli ,przed posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa Narodowego trochę gorzej, jest trochę chrypki, no ale dostaje antybiotyki, myślę, że do debaty niedzielnej już będzie w pełni zdrowy, a oczywiście nie rezygnuje z kampanii, nadal jeździ i spotyka się z ludźmi, tu nie ma czasu na chorobę.

    P.S.: Dzisiaj też Jarosław Kaczyński mówił, że rozmawianie o Afganistanie, o wyprowadzaniu wojsk z Afganistanu to nie jest dobry moment pod koniec kampanii wyborczej, natomiast jednak Rada Bezpieczeństwa Narodowego o tym rozmawiała i Bronisław Komorowski pełniący obowiązki prezydenta zwrócił się do rządu o przygotowanie dla głowy państwa na listopadowy szczyt NATO w Lizbonie stanowiska, które by właśnie określało polskie postulaty dotyczące terminu wycofania polskich żołnierzy z Afganistanu. Jak pan komentuje tę sprawę?

    M.K.: Jarosław Kaczyński ma zdecydowanie rację. Naprawdę kampania wyborcza jest zdecydowanie najgorszym z najgorszych momentów, kiedy możemy mówić o naszej misji w Afganistanie, bo po pierwsze to zagraża bezpieczeństwu polskich żołnierzy, bo to jednak przenika tam, tak? Talibowie nie śpią, a tego typu rozmowy, że może się wycofamy...

    P.S.: No ale polscy żołnierze giną i są też w niebezpieczeństwie...

    M.K.: To prawda, to prawda.

    P.S.: ...i stąd prawdopodobnie po części ta dyskusja w ogóle się rozpoczęła.

    M.K.: Ale przykład Hiszpanii, gdzie rozpoczęto dyskusję o wycofaniu wojsk z Iraku po pewnych zamachach, spowodował, że tam właśnie był zamach przygotowany przez Al Kaidę. Dlatego trzeba tutaj ważyć słowa, trzeba być bardzo roztropnym i rozważnym. Polska...

    P.S.: No ale to kiedy powinniśmy to zrobić, bo dyskusja trwa, dziś było spotkanie, Jarosław Kaczyński też wziął udział w tym spotkaniu...

    M.K.: Oczywiście, bo to jest wymagane od odpowiedzialnego polityka. Naprawdę dyskusję o konkretach powinniśmy zacząć zaraz po wyborach, nawet 5 lipca. Nowo wybrany prezydent powinien szczególnie wieść tutaj prym, jeżeli chodzi o tę strategię. Ona powinna być spójna z tym, co proponuje NATO. Strategia przygotowana przez generała McChrystala, również prezydenta Obamę zakłada, że wojska NATO będą stopniowo zaczynały wycofywanie od połowy 2011 roku, skończy się to gdzieś pod koniec 2012, może trochę lekko o 2013 zahaczy, ale wszystko powinno być skonsultowane z NATO, żebyśmy nie robili nic sami na łapu capu, stawiali w trudnej sytuacji naszych partnerów, bo wtedy stracimy wiarygodność.

    Ale dziś – i to jest najważniejsze – żeby zapewnić bezpieczeństwo polskim żołnierzom, to trzeba wycofać się z tej fatalnej decyzji ministra Klicha, ministra Platformy Obywatelskiej, gdzie przyjęliśmy pełną odpowiedzialność za prowincję Ghazni. My tam mamy 2600 żołnierzy, we wszystkich prowincjach naokoło jest od 5 do 8 tysięcy. Kiedy po wyborach we wrześniu w Afganistanie rozpocznie się ofensywa wojsk NATO przeciwko talibom, to większość tych talibów przesiąknie do naszej prowincji. Wtedy bezpieczeństwo naszych żołnierzy będzie najbardziej zagrożone. Więc trzeba po prostu podzielić się z Amerykanami odpowiedzialnością, niech tam będzie kilka tysięcy jeszcze wojsk amerykańskich, nie zgrywajmy takich chojraków, bo nie jesteśmy w stanie sami utrzymać naprawdę tej prowincji, a to zagraża bezpieczeństwu polskich żołnierzy. To jest najważniejsza decyzja na dziś, na teraz.

    P.S.: No tak, marszałek mówi, że w 2011 roku powinien się rozpocząć proces zmniejszania polskiej obecności w Afganistanie z perspektywą zakończenia misji w 2012 roku, czyli za dwa lata byłby koniec, a jednak słyszy się też, że... przynajmniej niektórzy politycy tak mówią, że to powinno być jednak wcześniej, czasami mówi się o perspektywie krótszej, żeby natychmiast wyprowadzić wojska z Afganistanu.

    M.K.: Nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Naprawdę to powinno być bardzo rozsądne, wyważone. Tutaj w ogóle wszyscy politycy powinni ważyć słowa. Powinniśmy też zwiększyć naszą aktywność cywilną. Kiedy na początku kadencji apelowaliśmy do ministra Klicha, żeby powstały polskie grupy PRT, czyli te grupy wsparcia, które budują szkoły, studnie, edukują Afgańczyków, no to minister mówi, że nie ma na to pieniędzy. Teraz się akurat znalazły, kiedy jest okres kampanii wyborczej. To jest przykre.

    P.S.: Tylko, panie pośle, to jest też bardzo istotne z tego punktu widzenia, że generał Koziej, szef BBN, mówi, że sytuacja w Afganistanie się pogarsza i że to wyraźnie widać i stąd też są takie właśnie kroki, no i że grozi katastrofą strategiczną NATO. To jest mocny argument za tym, żeby właśnie rozmawiać i coś z tym robić.

    M.K.: Tak, ale nic by się nie stało, gdybyśmy... do 4 lipca ile zostało? 10 dni, tak? Już się pogubiłem w tej rachubie, ale to jest końcówka kampanii wyborczej, naprawdę najgorszy z najgorszych okresów i jakby się RBN spotkał 5 lipca czy szóstego, to naprawdę wiele by to nie zmieniło. Natomiast dziś naprawdę mamy 2600 żołnierzy, nie chcemy zwiększać jeszcze dodatkowej ilości żołnierzy, więc podzielmy się odpowiedzialnością z Amerykanami. To można zrobić szybko, w ciągu kilku miesięcy, wtedy będziemy też i lepszy sprzęt mieli, i lepsze informacje wywiadowcze. Natomiast rzeczywiście tutaj trzeba bardzo odpowiedzialnych i roztropnych decyzji. Ale dziwi mnie trochę to zamieszanie pomiędzy szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego a szefem Sztabu Generalnego, który bardzo mocno skrytykował szefa Biura. No i takie zamieszanie na tej linii, gdzie dwóch jednak – i wojskowy, i były wojskowy – ale teraz i szef BBN-u się spierają mocno...

    P.S.: No, generał Cieniuch, tak, powiedział, że generał Koziej nie konsultował, ale z drugiej strony też mówi, że nie ma obowiązku konsultowania takiego stanowiska.

    M.K.: Ale dlaczego to się wszystko dzieje? Bo mamy ten okres kampanii wyborczej. Wstrzemięźliwość jest tutaj najbardziej istotna.

    P.S.: Dobrze, panie pośle, skoro o kampanii wyborczej mowa, to rozumiem, że Prawo i Sprawiedliwość uważa, że to jest dobry czas, żeby próbować namówić Grzegorza Napieralskiego do tego, żeby jego wyborcy zagłosowali na Jarosława Kaczyńskiego.

    M.K.: Zdecydowanie. Ale jeszcze jedno, jeżeli pan redaktor pozwoli, jednym słowem dosłownie. A sami żołnierze w Afganistanie, jeżeli jeszcze do tego wrócimy, docenili tych polityków, którzy wypowiadają się w sposób roztropny i stonowany w sprawie Afganistanu, bo tam wśród żołnierzy Jarosław Kaczyński uzyskał zdecydowane poparcie, dwa razy takie jak Bronisław Komorowski. Ale wracając do ...

    P.S.: Ale to też element kampanii wyborczej.

    M.K.: No nie, ale to widać, to fakty, tak?

    P.S.: Dobrze, a wracając do kampanii wyborczej i do tego, że PiS teraz mówi o lewicy „lewicowcy”, już nie mówicie państwo „postkomuniści”, już wszystko jest w porządku, a były premier Józef Oleksy też jest politykiem „lewicowym średnio-starszego pokolenia”. To są takie gesty, które – z tego, co słyszałem od polityków lewicy w publicznie wypowiadanych komentarzach – no, trochę ich bawią.

    M.K.: Dla mnie jako młodego polityka, 32-letniego, to są bardzo ważne gesty, bo to oznacza, że powoli zaczynamy zasypywać te takie stare historyczne rowy, że przestajemy mówić wyłącznie o przeszłości, a skupiamy się na przyszłości, no bo naprawdę patrząc w tył, nigdy nie pójdziemy do przodu. I to również oznacza i to jest pod tym względem przełomowe...

    P.S.: A jak Jarosław Kaczyński chciał delegalizacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to co to znaczy?

    M.K.: Tak, ale proszę pamiętać, że to był rok 2003, SLD było zaraz po aferze Rywina, sami działacze lewicy uciekali wtedy z tego tonącego okrętu, jakim było SLD, no a PiS był jednak bardzo małą partią, która walczyła z LPR-em o głosy prawicowe. To zupełnie inna sytuacja. Dziś mamy nową lewicę, nową, młodą pod przewodnictwem Grzegorza Napieralskiego...

    P.S.: Ale Grzegorz Napieralski też mówi, panie pośle, że nie jest zwolennikiem IV Rzeczpospolitej.

    M.K.: Ale IV Rzeczpospolita, panie redaktorze, to już przeszłość (...)

    P.S.: Ale to był sztandarowy pomysł Prawa i Sprawiedliwości.

    M.K.: Naprawdę o tym... To stało się pewnym hasłem, nie wracamy do tego. Jeżeli spojrzymy na fakty, na gołe fakty, to zobaczymy, że z lewicą, jeżeli chodzi o program socjalny, poglądy na gospodarkę, mamy wiele wspólnego. Spójrzmy: kiedy głosowaliśmy nad podwyższeniem płacy minimalnej, zgłosiła to lewica, głosowaliśmy razem z nimi, odrzuciła to Platforma. Rewaloryzacja rent i emerytur – głosowaliśmy razem, to był nasz projekt, lewica razem z nam, odrzuciła Platforma. Sprzeciw wobec odpłatności za drugi kierunek studiów i bezpłatna edukacja – takie same poglądy. Przywrócenie ulgi studenckiej do 49% – wspólnie z lewicą to popieramy. Czy też trzykrotnie w tym sejmie głosowaliśmy nad dodatkami dla emerytów takimi specjalnymi razem z lewicą, a Platforma nam to odrzucała. No, widać, że w sprawach gospodarczych, socjalnych, takiej lewicowej wrażliwości zdecydowanie Jarosław Kaczyński jest bliżej Napieralskiego niż Bronisław Komorowski.

    P.S.: Mariusz Kamiński, Prawo i Sprawiedliwość, partia, która szuka porozumienia z lewicą, ale też Jarosław Kaczyński szuka porozumienia z Waldemarem Pawlakiem, bo właśnie się z nim spotkał przed godziną 16. Bardzo dziękuję, panie pośle.

    M.K.: Dziękuję serdecznie.

    (J.M.)