- Ponad 20 lat temu przeniosłem się na wieś, gdzie całe życie towarzyskie skupiało się wokół miejscowego sklepu. Żeby wiedzieć co się dzieje w okolicy, bywałem w tym sklepie. Największym zainteresowaniem klientów sklepu cieszyły się butelki. To był ten okres, kiedy prześcigano się w nazwach tanich win. Pomyślałem, że to może się kiedyś skończyć i zacząłem zbierać te butelki. Ponieważ nie upłynniałem tego, zbiór się powiększał. W pewnym momencie moja żona powiedziała: "Stefan, pozbądźmy się tego, bo jak ta siara odpali, to nam zerwie dach” - wspominał w "Lecie z Radiem" znany aktor i satyryk.
Darczyńca miał do właścicieli Muzeum Tanich Win tylko jedną prośbę - żeby na półce, gdzie będą stały wina od niego był napis "Zbiór Stefana Friedmanna. Odjął sobie od ust".
Antyczna historia lodów. Sorbety jedli już Rzymianie >>>
Maja Naumowicz z Muzeum Tanich Win wspomina, jak muzeum pozyskało siedzibe. - Pewnego razu przyjechała do nas Joanna Lamparska, miłośniczka gór i historii, i powiedziała, że ma kolekcję butelek i etykietek po tanich winach. Mój tata, który akurat w tym czasie otwierał Sudeckie Bractwo Walońskie, postanowił, że znajdzie dla nich miejsce - mówiła w radiowej Jedynce.
Wśród muzealnych ekponatów są takie legendarne marki jak "Arizona", "Dyliżans", "Janosik", "Mamrot" czy "Łzy sołtysa". Można zresztą nie tylko je oglądać, ale również … degustować. - Organizujemy takie spotkania, kiedy można spróbować przynajmniej kilku specjałów, które mamy w naszych gablotach - wyjaśniła Maja Naumowicz, córka założyciela Muzeum Tanich Win w Szkarkiej Porębie.
Rozmawiał Roman Czejarek.
pg/ag