Usłyszałam dwa strzały, doszliśmy do okna, a tam dwóch ludzi z karabinami na ulicy. Babcia mówi, że to Powstanie. Mama pyta, jak to może długo potrwać? 2-3 dni, odpowiedziała babcia. No i piekło trwało dwa miesiące - powiedziała Wisia.
Jadło się to, co powstańcom i warszawiakom udało się zdobyć; marmoladę z zajętej fabryki, racuchy na tranie. - Moja mama za dwa pomidory dała złoty pierścionek z szafirem - wspomina. Bliskość Wisły, za którą stacjonowały wojska rosyjskie, dawała nadzieję. - Widziało się ich ogniska, słychać było jak grają i śpiewają. Każdy liczył, że Rosjanie przyjdą Warszawie na pomoc, ale cudu nie było - powiedziała.
70. rocznica Powstania Warszawskiego w Jedynce >>
Zdzisław wspomina, że pierwsze strzały posypały się od strony Kercelaka, przedwojennego targowiska na Placu Kercelego. - Dostaliśmy opaski na rękę. Byliśmy już mężczyznami, wyszkolonymi przez starszych kolegów jak szanować i kochać ojczyznę - podkreślił.
Przyznał, że był bliski śmierci. - Zginąłbym przy czołgu, który zdobyliśmy, ale poszedłem pochwalić się tym babci, a ona nie pozwoliła mi już wyjść. Za parę minut był wybuch. To była tragedia, koledzy poginęli - powiedział.
Zobacz serwis historyczny - Powstanie Warszawskie >>>
Zosia brała udział w Powstaniu na Żoliborzu. Później na jej drodze stanął niezwykły człowiek. - Trafiłam do szpitala w Laskach, a tam odwiedził mnie ksiądz Stefan Wyszyński - powiedziała.
Gdy już poczuła się lepiej wyruszyła do siostry na Bielany. - Tam grasowali "własowcy", ale przeszłyśmy z koleżanką środkiem ich taborów i nikt nas nie zaczepił. Tak jakbym miała czapkę niewidkę - wspomina.
Jak wyglądało wyjście ze stolicy po kapitulacji Powstania Warszawskiego? Zapraszamy do wysłuchania całej audycji, którą przygotowała Agnieszka Trzeciakiewicz.
to/asz