Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Łukasz Kłosowski 02.07.2010

Jarosław Kaczyński zyskuje teren

Coraz lepsze sondaże wyborcze Jarosława Kaczyńskiego wynikają ze słabości kampanii Bronisława Komorowskiego. - Nie widzę innego bardziej wyraźnego powodu - powiedział w magazynie "Z kraju i ze świata" Kamil Kacperski, politolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

- Mam wrażenie, że mówi do tych, którzy są przekonani – dodaje. Jego przekaz jest czytelny poza ostatnimi słowami na temat Edwarda Gierka, co było ukłonem w stronę wyborców lewicy. – Rozumiem wymogi kampanii, ale to zakrawa na cynizm polityczny, a tego chyba wyborcy nie lubią – powiedział Kacperski.

Zdaniem gościa Jedynki przekazywanie głosów swoich wyborców na nowego kandydata – jak mogło mieć miejsce w przypadku Grzegorza Napieralskiego - nie działa, ponieważ wyborcy i tak „mają swój rozum”. – Traktowanie ich jako zbitej masy, która zagłosuje tak, jak powie lider, nie do końca jest trafne – mówi.

Jego zdaniem byłby kłopot z przekazaniem głosów lewicy na któregokolwiek z kandydatów.

Kacperski wymienia najlepszy chwyt tej kampanii. - Bardzo dobrze wykreowano wizerunki obu kandydatów. Koncyliacyjny, umiarkowany, sympatyczny i jowialny Komorowski oraz mąż stanu Kaczyński – mówi.

(łk) ''

Red.: Pora na komentarz, w studiu Zuzanna Dąbrowska...

Zuzanna Dąbrowska: Witam.

Red.: I jej gość: politolog Kamil Kacperski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Kamil Kacperski: Kłaniam się państwu.

Z.D.: Panie doktorze, dzisiaj prasa przyniosła takie zaskakujące wyniki sondaży i pewne prognozy wyniku wyborów, według nich szanse się niesłychanie wyrównały, a jeszcze na początku tego dwutygodniowego okresu między turami wydawało się, że Bronisław Komorowski ma taką bezpieczną przewagę, która pozwoli mu dotrwać do II tury. Z czego wynika to wyrównanie szans?

K.K.: W pierwszej kolejności trzeba użyć tego słowa, które pani wymieniła, czyli prognoza. Jak sama nazwa wskazuje, prognoza nie musi się spełnić, bo są tu pewne przesłanki merytoryczne, natomiast tak naprawdę prognoza to jest pewne założenie i to trochę jak z prognozą pogody – może się sprawdzić, ale nie musi.

Natomiast rzeczywiście widać wyraźnie, że Jarosław Kaczyński odzyskuje teren i zbliża się bardzo do marszałka Komorowskiego. Wydaje mi się, że wynika to w jakiejś mierze na pewno ze słabości kampanii marszałka, tutaj chyba nie będę jedynym komentatorem, który tak uważa, ale nie widzę specjalnie jakiegoś lejtmotywu tego, co mogłoby przyciągnąć potencjalnych wyborców do pana marszałka. Mam wrażenie, że mówi do tych ludzi, którzy są przekonani. Oczywiście kwestią bardzo trudną jest przekonać tych, którzy na niego wcześniej nie głosowali albo w ogóle nie poszli głosować. Ale myślę, że przekaz Jarosława Kaczyńskiego w większości jest dużo bardziej jasny. Mówię w większości, ponieważ trochę zdumiewa mnie ostatnio miłość pana premiera do wyborców lewicy, czego najlepszym dowodem są te słowa na temat Edwarda Gierka, dość zdumiewające, trzeba przyznać, bo rozumiem kampanię, rozumiem jej kryteria i wymogi, ale to zakrawa już na pewien cynizm polityczny, a tego chyba wyborcy do końca nie lubią.

Z.D.: Pamiętamy pierwsze dni po I turze, kiedy okazało się, że Grzegorz Napieralski zrobił niezły wynik. Zaraz się od pierwszych przemówień obu kandydatów, którzy pozostali na placu boju, zaczęły się pewne oferty, pewne gesty pod adresem i Napieralskiego, i całego elektoratu lewicy, ale mam wrażenie, że były to gesty bardziej symboliczne, to znaczy podziękowania, uznanie roli, zmiana słownictwa, szczególnie ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast nie padła chyba żadna konkretna oferta programowa, postulat, który mógłby wyborców lewicy przekonać do któregoś z kandydatów, prawda?

K.K.: W pierwszej kolejności to mam taką uwagę, a mianowicie traktowanie tego, że jakiś polityk powie, że przekazuje głosy, jest chyba zbyt daleko idącym uproszczeniem, bo wydaje mi się jednak, że wybory mają swój rozum i traktowanie ich jako takiej jednej zbitej masy, która zadecyduje pod wpływem tego, co powie lider, nie do końca jest trafne.

Innym pytaniem jest też, jeżeli chodzi... już pani poruszyła tę kwestię, bardzo istotną – jeżeli chodzi o wynik pana posła Napieralskiego, to fakt, czy lider lewicy powinien cieszyć się z wyniku 13%, no bo nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby we Francji lider lewicy... czy liderki, bo tak naprawdę chodzi o Ségolène Royal czy Martine Aubry, cieszyły się z zajęcia trzeciego miejsca w wyborach prezydenckich, dla francuskiej lewicy byłaby to kompletna katastrofa oznaczająca koniec ich kariery politycznej. Rozumiem, że chodzi o przekroczenie pewnego pułapu od 3% do 13%. Rzeczywiście to jest sukces, natomiast czy to jest sukces obiektywny, to już moje zdanie jest zupełnie odmienne.

Natomiast już wracając bezpośrednio do tego wątku, który pani poruszyła, rzeczywiście jest kłopot ze wskazaniem tych elementów, które mogłyby pobudzić tych zwolenników lewicy, którzy oddali głos na Grzegorza Napieralskiego, by oddali głosy na któregoś z kandydatów. Tutaj palmę pierwszeństwa jednak dzierży Jarosław Kaczyński ze swoją miłością do lewicy. Jak powiedziałem, zakrawa, wydaje mi się, to na pewien cynizm, nawet na jakiś element tragikomedii w sytuacji, kiedy chwali się Edwarda Gierka i jego dążenia mocarstwowe w okresie PRL-u. Ja jestem być może młodym człowiekiem, ale schyłek rządów Edwarda Gierka jak przez mgłę, ale jednak pamiętam i pamiętam, że to nie były czasy, do których warto byłoby wracać.

Z.D.: A gdyby miał pan przyznać pierwsze miejsce w kategorii najlepszy wist tej kampanii, najlepszy chwyt propagandowy, socjotechniczny, kto by wygrał?

K.K.: To bardzo trudne pytanie i chyba jeszcze trudniejsza na nie odpowiedź. Ja bym widział kilka elementów. Mogę wymienić po prostu to, co zapamiętam z tej kampanii. Wydaje mi się, że bardzo dobrym pomysłem było tworzenie takich wizerunków, żeby one były do sprzedania, mówiąc w cudzysłowie, dla wyborców – koncyliacyjny, umiarkowany, sympatyczny i jowialny. Bronisław Komorowski na przykład NBP czy kwestia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, z drugiej strony bardzo umiarkowany, kreujący się na męża stanu Jarosław Kaczyński.

(J.M.)