Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Piotr Mieszkowski 02.07.2010

Rozbieżności w sondażach

W sondażu przed drugą turą wyborów prezydenckich przeprowadzonym przez Homo Homini dla Polskiego Radia, drugą turę wygrałby kandydat Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski. Podobnie mówi sondaż zamieszczony w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Z kolei inny sondaż zamieszczony w Rzeczpospolitej mówi kompletnie inaczej, a mianowicie, że w drugiej turze zwyciężyłby kandydat Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Skąd biorą się takie różnice?

Socjolog, prof. Henryk Domański z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk uważa, że powtarza się sytuacja sprzed pierwszej tury, a źródła tych rozbieżności w sondażach upatruje w metodzie. - Te wszystkie firmy posługują się sondażami telefonicznymi. Pokrycie siecią telefoniczną Polski nie jest 100 procentowe - mówi prof. Domański. - To nie jest Holandia, gdzie takie sondaże telefoniczne dostarczają reprezentatywnej próby - dodaje.

Zdaniem prof. Domańskiego wydaje się, że zostały przebadane różne zbiorowości. - I nie wiemy, które, ale wydaje się, że pewne z tych zbiorowości nie są reprezentatywne dla populacji Polaków - mówi. Według socjologa to jest jedyne wytłumaczenie tak dużej rozbieżności w sondażach i nie wiadomo która z firm przeprowadzających sondaże na taką niereprezentatywną grupę trafiła.

Problem w badaniu polega według prof. Domańskiego nawet nie w liczebności, bo te próby różnią się liczebnością, tylko na tym, na ile struktura próby odpowiada strukturze populacji. - Tyle na ten temat można powiedzieć. Nie sądzę, żeby te próby zawierały jakieś błędy, nie sądzę, żeby one się różniły jakością pracy ankieterów. Taki efekt wynika z doboru próby, a to wynika z kolei z tego, że sondaż telefoniczny nie jest dobrym narzędziem - dodaje Gość Sygnałów Dnia.

(pm)
''
Krzysztof Grzesiowski: W sondażu przed II turą wyborów prezydenckich, w sondażu przeprowadzonym przez Instytut Badania Opinii Homo Homini dla nas, dla Polskiego Radia, II turę wygrywa Bronisław Komorowski. Inny sondaż, w dzienniku Gazecie Prawnej także korzystny dla Bronisława Komorowskiego. Ale już w Rzeczpospolitej inaczej, tu z kolei Jarosław Kaczyński ma wygrać w II turze wyborów. Najciekawiej zachowała się chyba Gazeta Wyborcza, która w związku z tym, że zamówione przed I turą jej sondaże znacząco odbiegły od wyniku, tym razem zamiast sondażu przedstawia prognozy przygotowane przez trzech ekspertów. No i bądź tu mądry.

Prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Dzień dobry, panie profesorze.

Prof. Henryk Domański: Dzień dobry.

K.G.: Jeśliby się ktoś tego spodziewał na kilkanaście godzin przed zakończeniem kampanii prezydenckiej, no to mógłby chyba obstawiać totolotka, że taka będzie sytuacja.

H.D.: Mówi pan o tej przewadze Komorowskiego, o tej rozbieżności?

K.G.: Nie, o takiej niepewności.

H.D.: Powtarza się sytuacja sprzed I rundy i właściwie po I rundzie. No cóż, chyba jednak źródło tych rozbieżności tkwi w metodzie. Te wszystkie firmy posługują się sondażami telefonicznymi. Pokrycie siecią telefoniczną Polski nie jest jeszcze stuprocentowe, to nie jest Holandia, gdzie takie sondaże telefoniczne dostarczają reprezentatywnej próby.

Wydaje się, że zostały przebadane różne zbiorowości i nie wiemy, które, ale niektóre z tych zbiorowości nie są reprezentatywne dla populacji Polaków. To jest jedyne wytłumaczenie. Nie wiemy, która z tych firm trafiła, prawda? Jedna z firm mogła trafić. Gdyby społeczeństwo polskie było w ogóle jednorodne, co jest niemożliwe, ale gdyby było, to wystarczyłoby jedną osobę przebadać. Więc na tym polega problem, problem nawet nie w liczebności, bo one się różnią trochę tą liczebnością te próby, tylko problem jest w tym, na ile struktura próby odpowiada strukturze populacji. To tyle można na ten temat powiedzieć, bo wydaje się, że więcej nie.

Nie sądzę, żeby one popełniały jakieś systematyczne błędy, nie sądzę, żeby różniły się jakością pracy ankieterów, nie sądzę, żeby jakieś przekłamania były, bo ja jak wiele badań w życiu robiłem, to wiem, że to się nie zdarza. To wynika z doboru próby, a to jest z kolei efekt tego narzędzia, jakim jest sondaż telefoniczny, który jest... Te nasze wybory pokazują, że to nie jest dobre narzędzie badanie.

K.G.: A ta prognoza GFK Polonia dla Rzeczpospolitej o frekwencji 54% może być realna?

H.D.: Mi się wydaje, że tak. Według opinii innych ta frekwencja ma być poniżej 40%, ale niby dlaczego miałaby być niższa niż w poprzedniej rundzie?

K.G.: Ale z tego, co widzimy w urzędach gminnych, w urzędach dzielnicowych, kiedy ludzie biorą zaświadczenia o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania, to zainteresowanie jest bardzo duże.

H.D.: No, zainteresowanie jest duże. Wróciłbym tutaj do pewnej tezy, że być może również w I rundzie część wyborców w ogóle nie poszła na I rundę, bo była przekonana, że ona zostanie rozstrzygnięta właśnie w taki sposób, że tych dwóch pierwszych na pewno przejdzie, więc może dobrze zarezerwować siły na II rundę. Więc może to są ci, którzy ewentualnie zrekompensują ubytki spowodowane jakimiś tam wyjazdami na wakacje czy coś takiego. A w końcu sytuacja jest taka, że pewnie ludzi zainteresowanych polityką trzyma w napięciu, więc sądzę, że to jest taki motyw bardzo silny.

K.G.: No, poza tym po raz pierwszy będziemy mieli wakacje z elementem wyborów, gdzieś na wczasach, gdzieś daleko poza Polską...

H.D.: Jako punkt wyjścia do dyskusji.

K.G.: Może być to taka wycieczka fakultatywna do punku wyborczego. Panie profesorze, czy takie ostatnich kilkanaście godzin kampanii może coś zmienić, może przekonać kogoś, kto ewentualnie jest jeszcze nieprzekonany?

H.D.: Być może mogłoby przekonać jakieś niespodziewane wydarzenie, czyli tak zwany „hak”, chociaż nie sądzę, żeby któraś ze stron się odwołała do czegoś takiego. Myślę, że tutaj taką skuteczną metodą może być przekonywanie, te wyjazdy w teren. Z tego, co wiemy, to obydwa sztaby do samego końca realizują taką strategię konsekwentną, że nie zaszkodzi próbować do końca, dopóki piłka w grze i tak dalej. Więc...

K.G.: Czyli to bezpośrednio dotarcie do potencjalnego wyborcy...

H.D.: Tak.

K.G.: ...podanie mu ręki, tam „dzień dobry, co słychać”.

H.D.: Na pewno zdecydowana większość tych, którzy głosowali w I rundzie, wie, na kogo zagłosuje i to na pewno się to nie zmieni, żeby nie wiem co. Nie zmieni na przykład również pewnie takie stwierdzenia Jarosława Kaczyńskiego, że Edward Gierek był dobrym patriotą. To nie sądzę, ktoś, kto jest zdecydowany, to mu wybaczy nawet coś takiego – widocznie człowiek chce wygrać, no to trzeba go zrozumieć. Więc mi się wydaje, że gra się toczy tylko o tych, którzy... takich bardziej zadeklarowanych abstynentów wyborczych.

K.G.: Wybaczy, bo widocznie chce wygrać? Tak pan powiedział?

H.D.: Tak powiedziałem, tak powiedziałem – widocznie chce wygrać, no a taki cel, mianowicie wygrana i realizacja tych celów usprawiedliwia wszystko. Odtwarzam tutaj taki możliwy tok rozumowania kogoś, kto jest zdecydowanym zwolennikiem Kaczyńskiego, i nie warto wtedy zwracać uwagi na to, co mówi, co może...

K.G.: Nawet jeśli przez lata swojej działalności politycznej nie mówił takich rzeczy...

H.D.: Tak, tak...

K.G.: ...czy wręcz sugerował, a może i mówił, że było inaczej?

H.D.: Zupełnie inną sprawą jest to, że koszt tego może być większy od tego zysku, o którym mówimy, koszt, ale u innych, u tych takich bardziej wahających się, tak mi się wydaje. No ale z drugiej strony, jakby się tak zastanowić, w końcu takie hasło, że PRL to nie był okres stracony, że wiele w tym czasie zrobiono, że nie można negować, to przecież jest hasło SLD, w które wierzy wielu ludzi w Polsce przypuszczam i które liderzy SLD, niektórzy z nich to ludzie poważni, powtarzają. Więc myślę, że sztab Kaczyńskiego doszedł do takiego wniosku, że co zaszkodzi spróbować. A prawdopodobnie tutaj z tym hasłem to rzecz się toczyła o głosy lewicy, o głosy elektoratu lewicy.

K.G.: No tak, tylko jeśli to mówi polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to jest to zrozumiałe, natomiast...

H.D.: Ale zgadzam się z panem całkowicie, oczywiście, osłabia to wiarygodność Kaczyńskiego.

K.G.: Panie profesorze, te dwie debaty telewizyjne, jak pan sądzi, miały wpływ na nasz wybór?

H.D.: Myślę, że bardziej, chyba to naturalne, zapadła w pamięć ta druga debata, chociaż...

K.G.: Była niewątpliwie bardziej żywa, bardziej dynamiczna.

H.D.: A w ogóle to ona jest druga i już ten mniejszy jest dystans do wyborów, tak że myślę, że to zadecydowało. Kaczyński w niej wypadł trochę lepiej od Komorowskiego. Z drugiej strony pewnie wielu ludzi pod wpływem mediów ma taką tendencję do wyciągania średniej z obydwu debat. W pierwszej trochę lepszy był Komorowski, w drugiej Kaczyński, no to porównał. To tego typu myślenie na pewno też się ujawnia, ale ja myślę, że efekt ostatniej debaty jest większy, chociaż trzeba powiedzieć, że tutaj tych różnic... nie było takich różnic. Jak mówimy o tym, co mogło wpłynąć na to, jak ludzie w niedzielę zagłosują, to myślę, że te debaty były takie raczej dosyć jednolite i tutaj nie było... impuls nie bierze się z debaty do głosowania w określonym kierunku.

K.G.: Poza tym wydaje się, sądząc z tego, o czym mówili kandydaci, że jako prezydenci, jako prezydent, jako głowa państwa mają wszelkie możliwości działania, a tymczasem być może zapominamy o tym, że to nie są wybory parlamentarne, a to jednak parlament decyduje, uchwalając ustawy.

H.D.: Tak, być może tak jest, chociaż myślę z drugiej strony odbieramy tego typu debaty raczej pod kątem tego, co reprezentują ci ludzie, kim są, jakie mają przekonania, jaką osobowość, charakter, jak mówią. Natomiast to, co się kryje za tym, jak mówią, to jest jakby sprawa drugorzędna. Nie wychwytujemy tych sprzeczności logicznych i takich psychologicznych. Nie powiedział co prawda Kaczyński w debacie o Gierku, ale takich rzeczy się nie... i pewnie nie analizuje się tak szczegółowo tego pod kątem tego, co oni mogą, a co deklarują. A po trzecie to jest tak, że obydwaj jednak kojarzeni są z tymi opcjami, które reprezentują – z Platformą i z PiS-em. Tak że myślę, że nawet jeżeli deklarowali coś, czego na pewno nie zrealizują, jak zostaną wybrani, no to też będzie im to wybaczone, bo tutaj chodzi raczej o poznanie człowieka, czy on się nadaje, czy będzie dobrze reprezentował majestat Rzeczpospolitej.

K.G.: Poza tym kampania ma to do siebie, że można obiecywać.

H.D.: No tak...

K.G.: Przykład: 50% zniżki dla studentów, czemu nie?

H.D.: Myślę, że bardziej tutaj paradoksalne było to, że obydwaj bardzo mało się różnili, w niektórych kwestiach się różnili, a w gruncie rzeczy w miarę upływu czasu coraz większa zbieżność zachodziła. W tej debacie myślę, że to się ujawniło w porównaniu z poprzednimi debatami w ciągu tych 20 lat.

K.G.: Nawet padła taka sugestia, że gdyby byli konsulami rzymskimi, to mogliby we dwóch rządzić.

H.D.: Tak, właśnie. Znaczy niektóre takie hasła, znaczy takie interpretacje padały, że w ogóle jakby Kaczyński został prezydentem, to mógłby dojść do porozumienia z Platformą Obywatelską. Więc to trafia w tę pańską intuicję.

K.G.: Spróbuje pan opisać polską rzeczywistość w poniedziałek w przypadku zwycięstwa, no, na początek alfabetycznie rzecz biorąc, Jarosława Kaczyńskiego?

H.D.: Nie mówimy tutaj o reakcji społeczeństwa, tylko o takich perspektywach myślę. Bardzo ciekawa byłaby sytuacja, gdyby Jarosław Kaczyński wygrał. Myślę, że on by kontynuował tę strategię, którą realizował przez ostatnich kilka tygodni – spokoju, bo tutaj rzecz się rozgrywa, dotyczy tych wyborów przyszłych parlamentarnych, więc wszystko zrobi, że jakby pociągnąć tę linię, która przyniosła mu sukces, bo niewątpliwy sukces, to był ogromy skok wzrostu popularności i poparcia, tak że myślę, że on by wszedł w tę rolę, czyli właściwie kontynuował tę rolę. Natomiast ciekawie prawdopodobnie zaczęłaby się zachowywać Platforma i rząd. Ja myślę jednak, ale to jest moja hipoteza, że próbowałby jednak... kontynuowałby tę linię, którą realizuje, próbowałby go jednak wyprowadzić z równowagi i prowokować do tego, żeby wszedł w tę rolę poprzednią, więc to byłaby... ale może się mylę, byłaby to taka ciekawa sytuacja.

K.G.: A Bronisław Komorowski?

H.D.: Z kolei Bronisław Komorowski... tutaj dla Platformy Obywatelskiej, jak wszyscy wiemy, sytuacja jest o tyle niewygodna, tak to określę, że musiałaby zacząć w tempie przyspieszonym realizować obietnice wyborcze z 2007 roku, jednak nie miałaby wyjścia, do tych wyborów parlamentarnych, żeby wygrać te wybory, prawda? Tak że to jest taka sytuacja, kiedy już nie można byłoby wygodnie siedzieć i czekać i z tą przewagą wielką nad PiS-em 20 czy 30%, bo tej przewagi już w tej chwili nie ma, trzeba byłoby wziąć się do roboty. Więc obydwie perspektywy, obydwa scenariusze są bardzo ciekawe i cokolwiek się zdarzy w niedzielę wieczorem, to będzie... to to otworzy właśnie tego typu spekulacje...

K.G.: Mądrzejsi będziemy w niedzielę po 20-ej. Lokale wyborcze, przypominamy, zamykane są właśnie o tej godzinie. Także o 20-ej rozpoczyna się w Programie 1 wieczór wyborczy, już dziś zapraszamy. Pan profesor będzie także naszym gościem wówczas. A dziś dziękujemy. Prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, w Sygnałach.

H.D.: Dziękuję.

(J.M.)