Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Marlena Borawska 10.09.2010

Salowe walczą o swoje

Ponad trzydzieści salowych od trzech dni okupuje Urząd Miasta w Dąbrowie Górniczej.
Salowe walczą o swojefot. East News

Kobiety walczą o gwarancję zatrudnienia na czas nieokreślony w firmie, która wygrała przetarg na budowę szpitala. Spółka, co prawda, zaproponowała im współpracę, ale jedynie na dwa lata.

"Czy Wy wiecie, że salowe są na świecie?!" - skandują strajkujące kobiety.

- Żądamy miejsca pracy w szpitalu, żeby nas traktowano jak trzeba. Nikt z nami nie rozmawiał. My chcemy, żeby było tak, jak do tej pory, czyli praca na czas nieokreślony - tłumaczą rozgoryczone salowe.

Protest wspierają mieszkańcy Dąbrowy. - Ludziom się dzieje krzywda, panie są poszkodowane i władza powinna zrobić wszystko, żeby im pomóc - stwierdził mężczyzna obecny pod Urzędem Miasta.

Władza na razie milczy. - Chciałyśmy rozmawiać z prezesem tej firmy albo z prezydentem, który miał dwa kroki do nas, ale nie raczył do nas wyjść - denerwują się salowe. Dodają, że strajk nie jest próbą nacisku, ale wołaniem o pomoc.

Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej Zbigniew Grzynowicz uważa, że strajkujące kobiety znalazły się w beznadziejnej sytuacji.

- Nie mogą nadal pracować na swoich stanowiskach dlatego, że ich dotychczasowy pracodawca przestaje świadczyć usługi dla dąbrowskiego szpitala, a z firmą, która te usługi będzie wykonywać nie chciały zawrzeć umowy - tłumaczy dyrektor.

Grzynowicz stwierdził, że "możliwości mediacyjne władz Dąbrowy Górniczej zostały wyczerpane". Jego zdaniem kontynuowaniem rozmów powinny zająć się związki zawodowe, które wywołały ten protest, doprowadziły do jego eskalacji i beznadziejnego finału.

Innego zdania są salowe, które bronią związku i twierdzą, że gdyby nie NSZZ Solidarność, to już dawno nie pracowałyby w szpitalu.


(mb)