Uliczna i przydrożna sprzedaż grzybów jest nielegalna - alarmuje Sanepid.
Osoby prywatne mogą handlować swoimi zbiorami jedynie na targowiskach, ale po wcześniejszym uzyskaniu atestu Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Innym sposobem na legalny handel grzybami jest posiadanie dyplomu klasyfikatora grzybów.
O tym kto i gdzie może handlować zbiorami mówi ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Jednak przepisy sobie, a rzeczywistość sobie. Niemal przy każdej drodze można bez problemu kupić grzyby - bez atestów i dyplomów.
- Są ludzie, którzy mają pieniądze, ale nie mają czasu jechać do lasu, to kupują. Ja nie mam pracy, nie mam pieniędzy i zarabiam sobie na grzybach - stwierdza przydrożny handlarz. Jak przyznaje o ateście nigdy nie słyszał, także nikt go nigdy nie kontrolował.
Kontroli nie było, bo jak tłumaczy rzecznik słupskiego ratusza Mariusz Smoliński - straż miejska może jedynie kontrolować czy sprzedawca ma pozwolenie na zajęcie pasa drogowego.
- Nasi strażnicy nie mają możliwości kontrolowania zaświadczeń czy jakiś certyfikatów wydawanych przez Sanepid czy ta osoba jest dobrze zorientowana w tym co zbiera i oferuje mieszkańcom miasta - wyjaśniał.
Inspektorzy Sanitarni podkreślają, że kupowanie grzybów od osób, które twierdzą, że się na nich znają może być niebezpieczne.
- To co zbierało się w domu, to zbieram od dziecka i nie przerzucam się na inne. To co znam, to zbieram - mówi jeden ze sprzedawców.
Henryka Kisiel, rzecznik Sanepidu w Słupsku twierdzi, że osobiście nie kupuje grzybów od przydrożnych handlarzy, gdyż uważa to za zbędne ryzyko.
- W tej chwili bardzo często mówi się o śmiertelnych przypadkach zatruć bądź względnie bardzo ciężkim uszkodzeniu wątroby. Wówczas nie potrafimy nawet takiego sprzedawcy zidentyfikować. W takich przypadkach odpowiedzialność bierzemy na siebie - uważa Henryka Kisiel.
Statystyki pokazują jednak, że najczęściej dochodzi do zatruć wśród osób, które grzyby zbierały własnoręcznie.
(mb)