Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 23.11.2010

Jak chcą wrócić, niech wracają

Maks Kraczkowski (PiS): Ci, którzy wyszli z partii działali na szkodę kandydatów PiS. Ale mogą wrócić.
Maks Kraczkowski (L) w studiu radiowej Jedynki z Krzysztofem Grzesiowskim (P) i Henrykiem Szrubarzem (T)Maks Kraczkowski (L) w studiu radiowej Jedynki z Krzysztofem Grzesiowskim (P) i Henrykiem Szrubarzem (T)fot: A. Żak/PR

Maks Kraczkowski, poseł PiS zdradza w "Sygnałach Dnia", że będzie się opowiadał za przyjęciem z powrotem posłów, którzy odeszli z PiS-u, jeśli będą chcieli wrócić. - Tak jak to było z Polską Plus - daje przykład.

Ale na tzw. rozłamowcach poseł nie zostawia suchej nitki. Obarcza ich odpowiedzialnością za to, że wynik wyborów samorządowych nie jest tak dobr, jakby mógł być.

- Zostaliśmy osłabieni przez środowisko, które wywodziło sie ze środka partii - twierdzi w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim. I dodaje, że ma o to żal do tych, którzy opuscili PiS. Uważa, że to duża nielojalność i to nie wobec władz partii, ale wobec tysięcy samorządowców. Jego zdaniem, wyrzucone z PiS posłanki Kluzik-Rostkowska i Jakubiak zachowywały się skrajnie nielojalnie. Podobnie, jak inni rozłamowcy

Jako przykład takiego działania Maks Kraczkowski wskazał Pawła Poncyljusza. Poseł przypomniał, że Poncyljusz jeszcze w piątek wieczorem przed wyborami mówił w telewizji, że nie wie, kiedy będzie składał rezygnację. Następnego dnia, w czasie ciszy wyborczej przed południem wysłał partii rezygnację z członkostwa w PiS-ie.

Maks Kraczkowski zaznaczył, że posłowie mają prawo zmieniać przynależność partyjną i klubową, ale przypomniał, że ich podstawowym obowiązkiem jest praca w ramach sprawowanego mandatu.

- Tyle ile mogli zaszkodzić tyle zaszkodzili - mówi. Poseł nie rozpacza, że kolejni posłowie PiS rozważają wystąpienie z szeregów klubu i partii. - Jeśli chcą wychodzić to niech wychodzą. Jeśli ktoś chce pracować to niech pracuje, jeśli chce się zajmować rozbijactwem to trudno - mówi.

Maruderów i osób sfrustrowanych zawsze w żadnym środowisku nie brakuje - ocenia. To reakcja na zarzuty niektórych członków PiS, że kampania przed wyborami była prowadzona niemrawo i bez pomysłu. Dają przykład Wielkopolski, w której PiS poniosło klęskę, a kampania była tam prowadzona - ich zdaniem - źle. Gość "Stgnałów Dnia" uważa, że samorządowcy są sami sobie winni, gdyż nic nie zrobili, żeby zdobyć wyborców.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Poseł PiS wie, kto zaszkodził partii" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*

Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: poseł Prawa i Sprawiedliwości Maks Kraczkowski. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

Maks Kraczkowski: Witam serdecznie, dzień dobry państwu.

K.G.: Co pan sądzi o niedzielnym wyniku swojej partii?

M.K.: Wynik zawsze może być lepszy w polityce, natomiast wynik był dużo lepszy niż wskazywały na to sondaże prowadzone przed wyborami, które w pewnym sensie mogły również mieć wpływ na to, że nie był on tak dobry, jakbym sobie ja tego osobiście życzył. W pewnym sensie sondaże są samospełniającą się przepowiednią i często powodują to, że elektoraty pozostają w domach swoich zamiast udać się na głosowanie. Natomiast kilka kwestii szczegółowych. Na pewno jest to z jednej strony stosunkowo dobry wynik dla Prawa i Sprawiedliwości, dużo lepszy, co podkreślam, niż gwarantowały sondaże, z drugiej strony jest to ciekawy również punkt odniesienia obserwacji kandydatów niezależnych w dużych miastach, bo to pokazuje, że polityka oddala się od tej polityki centralnej samorządowa, a jest coraz bliżej kandydatów niezwiązanych z partiami w sposób bezpośredni.

K.G.: To wygląda na to, że gdyby chciał pan być politykiem samorządowym, to powinien pan być politykiem niezależnym...

M.K.: Polityk zawsze musi być niezależny...

K.G.: ...i zrezygnować z szyldu partyjnego.

M.K.: Zawsze musi być niezależny, suwerenny w myśleniu, dlatego mandat posła jest wolny. Natomiast niezależność polityczna, ta apolityczność przez ludzi jest postrzegana jako jedynie udział jedynie w strukturach samorządowych z pominięciem jakichkolwiek struktur partyjnych, co najwyżej mogą być to struktury lokalne. Najlepszym przykładem jest kandydat teraz już kolejny raz, prezydent Wrocławia pan Dutkiewicz, prawda?

K.G.: No właśnie, będziemy z prezydentem Wrocławia rozmawiać przed godziną ósmą, ale na razie jeszcze w sprawie wyborów samorządowych i Prawa i Sprawiedliwości. Sejmiki wojewódzkie 23% głosów dla PiS-u, w 2006 – 25%, w wyborach parlamentarnych w 2007 – 32%.

M.K.: No tak, tak jak powiedziałem, to jest sygnał do pracy dla parlamentarzystów w regionach, jest to z drugiej strony bardzo mocny sygnał mówiący o tym, że odejście w takim stylu, w jakim byliśmy tego świadkami naszych partyjnych do niedawna współpracowników, kolegów w czasie wyborów samorządowych też nie pomogło, a wręcz przeciwnie – zaszkodziło. I tyle komentarza. Wyniki na pewno są niezłe, ale podkreślam, mogły być zdecydowanie lepsze. Wiele się przyczyn na to złożyło, ale na pewno jedną z głównych przyczyn było to, że w toku kampanii wyborczej zostaliśmy osłabieni przez środowisko, które się wywodziło bezpośrednio z centrum, ze środka partii. O to mam żal swoją drogą i co podkreślam. Moim zdaniem było dużą nielojalnością nie tyle wobec władz partii, bo tu, jeżeli koledzy się chcieli obrazić, to mieli taką możliwość, ale nielojalnością wobec kandydatów, którzy poświęcili wiele lat pracy na to, żeby startować w tych wyborach.

K.G.: Wspomniał pan o parlamentarzystach w regionach i o tym, jak pracowali przy okazji wyborów samorządowych. Poseł Tomasz Górski cytowany dziś przez Rzeczpospolitą, poseł Prawa i Sprawiedliwości, chociaż nie wiadomo, jak długo, bo zdaje się nosi się z zamiarem opuszczenia klubu i partii, mówi o swoim regionie, czyli o Wielkopolsce: „Poznań, Wielkopolska do sejmiku wynik wręcz fatalny, to nie porażka, to po prostu klęska, nie mieliśmy praktycznie kampanii, listy były źle ułożone, usunięto z nich kandydatów, którzy mogli zapewnić szerokie poparcie”, koniec cytatu.

M.K.: Ja nie chcę polemizować z panem posłem Górskim. Zachęcam do tego, żeby pan poseł się bardzo angażował w sprawy czy bardziej angażował w sprawy swojego mandatu. Tak się składa, że jesteśmy posłami z jednego okręgu, z okręgu pilskiego. I gdyby pan poseł otworzył w okręgu biura poselskie, gdyby wspierał kandydatów, być może dzisiaj by mógł mówić o tym, że wynik jest dobry na przykład dzięki temu, że jest zaangażowany w pracy. Natomiast podkreślam, maruderów, różnego typu osób sfrustrowanych zawsze w środowiskach politycznych nie brakuje, ale nam jako Prawu i Sprawiedliwości najbardziej zależy na osobach takich, które będą w sposób uczciwy i rzetelny pracowały. Proszę zwrócić uwagę na to, że pierwszy prezes Prawa i Sprawiedliwości śp. prof. Lech Kaczyński był nie tylko prezydentem państwa, ale wcześniej samorządowcem, osobą, która wskazywała drogę do budowy silnego fundamentu Polski poprzez samorządność. I zresztą patrząc na pewne ponadczasowe rozwiązania, jakie prezydent Kaczyński proponował dla samorządu czy dla pracy publicznej, jest bardziej żywy dzisiaj w polskiej polityce samorządowej niż wielu polityków z partii rządzącej.

K.G.: Skoro powołuje się pan na przykład osoby, która była prezydentem stolicy w tym przypadku, jeśli się przyjrzeć zwycięzcom wyborów na prezydentów miast tych wojewódzkich szesnastu, to z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości czy tych, którzy wygrali od razu, czy tych, którzy wezmą udział w dogrywce za dwa tygodnie, to przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości można policzyć na palcach jednej ręki, a właściwie na jednym palcu, bo to tylko Lublin.

M.K.: Panie redaktorze, wie pan, psychoza sięgnęła zenitu w czasie tych wyborów samorządowych. Proszę pamiętać o tym, że Platforma Obywatelska straszyła mieszkańców Wrocławia tym, że prezydent Dutkiewicz ma silne związki z Prawem i Sprawiedliwością, partią największą opozycyjną, co zresztą żeśmy ugruntowali, udowodnili w toku tych wyborów, które omawiamy, ale dodatkowo partią demokratyczną, partią działającą w sposób przejrzysty i odważny na scenie politycznej. Krótko mówiąc, dochodziło do różnego typu nonsensów i absurdów, straszenia ludzi w sposób nieuprawniony. To jest tak jak z podsłuchami. Jadąc do studia słuchałem przeglądu prasy, którego panowie dokonywaliście, i jasno stwierdzam: wywiad skarbowy będzie miał szerokie uprawnienia podsłuchiwania polskich przedsiębiorców, podsłuchów jest więcej niż za czasów Prawa i Sprawiedliwości, a Platforma ciągle mówi o tym, że to Prawo i Sprawiedliwość była zagrożeniem dla demokracji. W takich warunkach ciężko prowadzi się kampanię, bo ciężko walczyć z pomówieniami czy wręcz nieprawdą.

K.G.: Panie pośle, a tych osób, którym podziękowano lub które podziękowały za współpracę z Prawem i Sprawiedliwością, czy gdyby rzecz wydarzyła się po wyborach, ot, choćby dzisiaj, czy to miałoby wpływ na wynik Prawa i Sprawiedliwości?

M.K.: Bezwzględnie tak, jestem o tym przekonany, chociaż...

K.G.: Czyli to był błąd?

M.K.: Ja mówię o kolegach, którzy podziękowali za współpracę Prawu i Sprawiedliwości.

K.G.: A o obu paniach posłankach na przykład? Czy gdyby usunięto je z partii dziś, to miałoby to znaczenie?

M.K.: Panie redaktorze, ja myślę, że wielkim błędem pań, które zostały usunięte, było to, że w czasie wyborów samorządowych zachowywały się skrajnie nielojalnie wobec kandydatów, już nie mówię wobec partii. Jeżeli ktoś w czasie wyścigu, konie są na torze, stara się pętać im nogi, no to trudno, żeby taka osoba była dalej w zespole zawodników startujących. Proszę wziąć pod uwagę to, że jeszcze w piątek mój kolega z klubu do niedawna, pan poseł Poncyljusz, mówił na antenie jednej z telewizji komercyjnych, że nie wie, kiedy będzie składał rezygnację z członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości, a w sobotę, w czasie ciszy wyborczej rano wysyła... czy tam przed południem wysyła swoją rezygnację do partii faksem. To świadczy o złej woli. Krótko mówiąc, ile mogli koledzy, tyle starali się zaszkodzić listom Prawa i Sprawiedliwości. I ze smutkiem muszę stwierdzić, że w pewnym sensie im się to udało. I znowu – nie dzięki pracy posłów, którzy kolejne kadencje spędzali w parlamencie z list Prawa i Sprawiedliwości, ale pomimo tego, że przeszkadzali, osiągnęliśmy uważam całkiem dobry wynik, z którego ja jestem zadowolony, a wielu kandydatów może być dumnych z tego, że niezależnie od tej szeroko zakrojonej kampanii przeciwko opozycji w Polsce, przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, wypracowaliśmy dobre wyniki.

K.G.: Dziś zbiera się sejm po południu, dziś pierwszy dzień posiedzenia w izbie. Jak pan sądzi, padają już jakieś nazwiska z grona członków klubu parlamentarnego PiS-u, nazwiska osób, które mają zamiar odejść. Pan to potwierdza? Czy wie pan może coś więcej? Bo wiemy już, że pani Lena Dąbkowska-Cichocka odeszła, pan Jacek Pilch odszedł, no ale są jeszcze dwie osoby: Adam Gawęda i Zbysław Owczarski, które noszą się też z zamiarem opuszczenia klubu. Czy ktoś jeszcze?

M.K.: Panie redaktorze, zadaniem posła jest praca na rzecz społeczeństwa i to nie tylko tej części, która wpływała na wynik wyborczy polityka czy parlamentarzysty. Jeżeli posłowie głównie się koncentrują na tym, czy przechodzić, czy nie przechodzić, to ja mówię: bardzo proszę, jeżeli ktoś chce przechodzić, niech przejdzie. Jak przejdzie już do takiego czy innego ugrupowania, klubu, niech się bierze do pracy, bo taka jest rola parlamentarzysty. My do tego podchodzimy w ten sposób w Prawie i Sprawiedliwości. I coś jeszcze. Jeżeli komuś się wydaje, że będzie mógł w nieskończoność toczyć z nami debatę pod tytułem: przechodzę, nie przechodzę, co mi panowie gwarantujecie, to my nie gwarantujemy nic oprócz tego, że żądamy uczciwej pracy od swoich parlamentarzystów. I jeżeli ktoś chce budować swój kapitał polityczny, żyjemy w wolnym kraju, ale obowiązuje tutaj przede wszystkim i powinna obowiązywać dalej przyzwoitość. Nie wierzę w to, że po trzech kadencjach z list Prawa i Sprawiedliwości nagle posłowie dochodzą do wniosku, że ich droga życiowa musi ulec zmianie. Krótko mówiąc, jeżeli ktoś chce uczciwie pracować, może pracować w naszym klubie. Jeżeli ktoś chce się zajmować rozbijactwem politycznym, to na to nie mamy wpływu, no.

K.G.: I powstanie nowy klub, jak pan sądzi, z tych osób, które odejdą z PiS-u?

M.K.: Ciężko mi powiedzieć, nie sądzę.

K.G.: Piętnaście osób się znajdzie?

M.K.: Nie sądzę, nie jestem futurologiem, a tutaj chyba będzie bardziej decydował przypadek. Ale jednej rzeczy jestem pewien. Jeżeli koledzy zdecydują się na to, żeby przeprosić i wrócić, będę optował za tym, żeby ich przywrócić do Prawa i Sprawiedliwości, tak jak to uczyniliśmy z Polską Plus, bo jednak wartością dodaną w polityce jest to, że działamy wspólnie, każdy może mieć słabsze i lepsze dni. No, chyba koledzy mają od pewnego czasu dużo słabsze niestety.

K.G.: Ale chyba drogi na tyle się rozeszły, że to będzie trudne, o czym pan mówi.

M.K.: Ja nie mówię o całym tym gremium, natomiast mówię o posłach, którzy dzisiaj mówią, że są niezdecydowani ze względu na to, że dostają różnego typu propozycje. Pamiętajmy o tym, że często ci ludzie tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, co... jakiego typu decyzje polityczne podejmują.

K.G.: No, za rok w końcu wybory, niektórzy chcieliby być posłami ponownie, a tymczasem bez pieniędzy budżetowych trudno to będzie zrobić.

M.K.: Ale bez pieniędzy budżetowych trudno również będzie dbać o to, żeby polska demokracja rozwijała się w sposób prawidłowy.

K.G.: Dziękuję za rozmowę. Poseł Maks Kraczkowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, gość Sygnałów Dnia.

M.K.: Bardzo dziękuję.

(J.M.)