Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 10.02.2011

Polski raport nie jest prawnie wiążący

Mariusz Błaszczak (PiS): Komisja nie dysponuje tak kluczowymi materiałami dowodowymi, jak wrak Tupolewa.
Mariusz BłaszczakMariusz Błaszczak Wojciech Kusiński/PR

Posłowi Mariuszowi Błaszczakowi, szefowi klubu Prawa i Sprawiedliwości, nie podoba się, że komisja wyjaśniająca przyczyny katastrofy Tu-154 w Smoleńsku przełożyła eksperymenty z użyciem drugiego rządowego Tu-154. Jego zdaniem, tłumaczenia usterką techniczna, są mało przekonujące. Komisja zamierzała w czasie lotu sprawdzić, między innymi, jakim czasem dysponowała załoga Tupolewa na przerwanie procedury obniżania lotu.

- Tłumaczenie, że jakiś ekran świeci się nie w tym kolorze, w którym powinien są śmieszne - mówi poseł w "Sygnałach Dnia". Gość Jedynki zwraca uwagę, że opóźnienie spowoduje, iż termin publikacji raportu zbiegną się z kwietniową rocznicą katastrofy.

Mariusz Błaszczak krytykuje sposób prowadzenia śledztwa. Po raz kolejny wytyka również rządowi, że zgodził się, by Rosjanie swoje śledztwo prowadzili zgodnie z Konwencja Chicagowską.

Szef klubu parlamentarnego PiS dziwi się, dlaczego tak późno przedstawiono opinii publicznej rozmowy kontrolerów lotu z samolotem, choć strona polska miała je już dawno. Mariusz Błaszczak mówi, że raport polskiej komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej nie może przedstawić wiarygodnych ustaleń, gdyż jej eksperci nie mają właśnie dostępu do kluczowych dowodów.

Zdaniem polityka PiS, raport komisji Jerzego Millera nie jest wiążący prawnie. Błaszczak przypomniał, że komisja nie dysponuje tak kluczowymi materiałami dowodowymi, jak wrak Tupolewa. Polscy patomorfolodzy nie uczestniczyli w sekcji zwłok ofiar. - Nie wiemy zatem, jak one przebiegały - podkreśla rozmówca Krzysztofa Grzesiowskiego.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Raport niewiarygodny" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*****

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Witamy, panie pośle, w Sygnałach.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

K.G.: Jak pan komentuje te informacje o przesunięciu prac nad raportem komisji rządowej Jerzego Millera, nad raportem mającym wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej o – jak się mówi – sześć tygodni nawet?

M.B.: Jest to bardzo dziwne. Rzeczywiście przesunięcie o 6 tygodni to akurat termin rocznicy tej tragedii, jaka miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku. Jest to bardzo dziwne dlatego, że pretekst wydaje się dość wątpliwy: wyświetlacz...

K.G.: Usterka w drugim Tu-154M, przy pomocy którego miano dokonać pewien eksperyment.

M.B.: Alena czym polega ta usterka? Na tym, że wyświetlacz w innym kolorze wyświetla się niż wyświetlał się wcześniej. No, wydaje się to dość... Gdyby sprawa nie była poważna, to można by to potraktować jako żart. Ale przypomnę też, że obecna władza pokazała już wcześniej, że traktuje tę sprawę politycznie. Przecież jak się okazało, nagrania rozmów na wieży kontrolnej w Smoleńsku już od końca kwietnia były w posiadaniu strony polskiej, a opublikowane zostały dopiero po raporcie MAK-u. Tymczasem marszałek Komorowski jako osoba wypełniająca obowiązki prezydenta Rzeczypospolitej w czasie kampanii wyborczej prezydenckiej na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego przedstawił zapis z kokpitu, czyli z samolotu, rozmów z samolotu. I na czym polegały różnice w tych zapisach? Otóż ta rozmowa z kokpitu mogła popierać sugestie mówiące o naciskach i zresztą to było tak interpretowane przez stronę rosyjską, tymczasem rozmowa z wieży kontrolnej wyraźnie wykluczała jakiekolwiek naciski i wskazywała na to, że samolot był błędnie naprowadzany przez kontrolerów lotu. Dlaczego nie przedstawiono zapisu rozmów z wieży kontrolnej? Widać w celach politycznych to zrobiono.

K.G.: A wracając jeszcze, panie pośle, do tej kwestii eksperymentu, który ma być przeprowadzony, jaka jest gwarancja tego, żeby gdyby tego nie zrobiono, to po przedstawieniu raportu nie zawierającego właśnie informacji o takim eksperymencie, któryś z polityków powie: no zaraz, zaraz, ale dlaczego tego nie zrobiono?

M.B.: Tu są dwa problemy. Pierwszy problem polega na tym, że błędnie premier Donald Tusk zgodził się na przyjęcie załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej jako fundamentu relacji polsko-rosyjskich w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy, dlatego że ta ścieżka już jest zamknięta, MAK przedstawił raport, premier Putin stwierdził, że przyjmuje raport MAK-u jako raport strony rosyjskiej i klamka zapadła. W zasadzie nasz raport, polski raport w sferze międzynarodowej jest aktem bezpodstawnym, bez podstawy prawnej funkcjonującym, to jest jeden problem.

A drugi problem polega na tym, że jednak komisja ministra Millera nie ma dostępu do wszystkich materiałów, dokumentów, na przykład ta komisja nie badała szczątków wraku samolotu, a przecież w tego rodzaju katastrofach i dla tego rodzaju komisji badanie szczątków samolotu powinno być czymś niezwykle ważnym. Komisja Millera ma dostęp jedynie do kopii zapisów czarnych skrzynek, a nie do oryginałów. To też jest niezwykle ważne. Przypomnę, że minister Miller dwukrotnie jeździł do Moskwy, żeby przywozić skopiowane zapisy, bo za pierwszym razem kilka sekund nie udało się skopiować, prawda? Tych ostatnich sekund, a więc tych pewnie najbardziej istotnych dla sprawy. Poza wszystkim też wiemy, że polscy patomorfolodzy nie uczestniczyli w sekcji zwłok ofiar, a więc w związku z tym nie wiemy do końca, jak przebiegało badanie ofiar, ciał ofiar...

K.G.: Ale nie odpowiedział pan, panie pośle, na to pytanie: gdyby tego eksperymentu nie uwzględniono w tym raporcie, to pojawiłby się zarzut, dlaczego tego nie zrobiono, czy tak, czy się mylę?

M.B.: Ja odpowiedziałem, powiadając, że raport ministra Millera może być podważany i myślę, że nie tylko przez polityków, ale także przez ekspertów, dlatego że komisja ministra Millera nie ma dostępu do dowodów w sprawie, do podstawowych dowodów w sprawie. W związku z tym twierdzenie, że wykonano na przykład eksperyment przy użyciu samolotu, w którym wyświetlacz jest tego koloru albo innego koloru, już jest drobnym szczegółem.

K.G.: Pana kolega partyjny, pana kolega klubowy Adam Hofman twierdzi, że kwestia opóźnienia raportu to jest gra na czas, ale w następnym zdaniu dodaje: ale po co? Ale po co?

M.B.: No właśnie, jak już pokazałem w przypadku kampanii wyborczej prezydenckiej, wykorzystywano jednak katastrofę smoleńską i robił to marszałek ówczesny Komorowski do celów politycznych, bo dla mnie nieprzedstawienie zapisu, który strona polska miała z rozmów z wieży na lotnisku w Smoleńsku było tego dowodem, że tak czyniono, a więc być może teraz chodzi o to, żeby w zależności od nastrojów społecznych pokazać ten raport w określonym czasie – czy przed rocznicą katastrofy, czy po rocznicy katastrofy. To jest gra, gra polityczna, dla mnie jednoznaczna, w mojej ocenie i to jest gra katastrofą. Tego nie powinno się robić, a to obecna władza, politycy Platformy wyraźnie robią.

K.G.: Nie wiem, czy pan, panie pośle, znalazł taką informację niedawno opublikowaną w sprawie innej katastrofy lotniczej, w której zginął premier Portugalii Francisco Sa Carneiro w roku 1980. W tej chwili parlament portugalski powołał dziewiątą komisję, która zajmuje się tą sprawą. Wydarzenie sprzed lat 31.

M.B.: Oczywiście, trzeba dochodzić prawdy. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że zgoda premiera Tuska na to, żeby to Rosjanie prowadzili postępowanie wyjaśniające, była błędem. Premier Tusk mówił, że należy zaufać Rosjanom i czekać, no i widzieliśmy, jakie był tego efekt – kłamliwy raport MAK-u, na który nie było odpowiedzi ze strony polskiej. Prawo i Sprawiedliwość zgłaszało propozycję naprawienia tej szkody, bo to była szkoda niewątpliwie dla nas, począwszy od szkody wizerunkowej, począwszy do odwołania się do stereotypu Polaka-pijaka i szaleńca, poprzez to, że przedstawiono kłamliwe informacje...

K.G.: A to jest raport MAK-u, prokuratorzy rosyjscy pracują, nasi pracują, sprawa nie jest jeszcze zakończona.

M.B.: To jest raport MAK-u, ale proszę zwrócić uwagę na to, że prokuratura jedna, druga ma wskazać winnego, natomiast komisja MAK-u i komisja Millera ma wskazać przyczyny katastrofy. I po stronie rosyjskiej przyczyny katastrofy zostały wskazane w raporcie MAK-u, a to jest kłamstwem, to nie były przyczyny katastrofy, chociażby z tego powodu, że nie ma tam zapisu z rozmów w wieży kontroli lotów, no więc... a te rozmowy są kluczowe. Widać z nich jednoznacznie, że nie było nacisków, że piloci nie chcieli lądować, tylko schodzili na bezpieczną wysokość 100 metrów, to jest tak zwana wysokość decyzyjna, że byli zapewniani przez kontrolerów lotu, że są na kursie i na ścieżce, tymczasem nie byli na kursie, nie byli na ścieżce i byli dużo niżej wbrew temu, co im mówiono. I jeszcze rzecz myślę, że najważniejsza – to, że kapitan samolotu wydał komendę „odchodzimy”, a więc wydał komendę: nie lądujemy, tylko odlatujemy.

K.G.: Ale nie odleciał, jak się okazało.

M.B.: Nie odleciał. I to jest pytanie, to jest pytanie: dlaczego, dlaczego? Czy też nie zadziałała maszyna, czy coś się innego złego wydarzyło, ale nie ulega żadnej wątpliwości, że polscy piloci byli wprowadzani w błąd przez kontrolerów lotu z lotniska w Smoleńsku.

K.G.: Na ten temat będziemy jeszcze wielokrotnie rozmawiać, natomiast jest jeszcze jedna kwestia, którą chciałbym poruszyć w rozmowie z panem. Nagle wczoraj, przedwczoraj temat wcześniejszych wyborów parlamentarnych robił nie powiem, że furorę, ale był w kręgu zainteresowań polityków . To w ogóle miało sens, czy to jest tylko gra Sojuszu Lewicy Demokratycznej?

M.B.: Z punktu widzenia interesów politycznych SLD to ma sens, oczywiście to ma sens. Można odnieść wrażenie, że SLD negocjuje lepsze warunki koalicji, a więc chciałby wypchnąć PSL z koalicji z PO, tylko z tym, że na lepszych warunkach, bo PSL jest na bardzo złych warunkach, w zasadzie jest tam „kwiatkiem do kożucha”, rządzi wyraźnie PO. No i SLD stara się budować w ten sposób swoją pozycję. Natomiast z punktu widzenia interesów naszego kraju to ja jestem zdecydowany i Prawo i Sprawiedliwość jesteśmy zdecydowanie za tym, żeby wybory odbyły się w terminie konstytucyjnym, dlatego że nie może być tak, że ten rząd, fatalny rząd nagle będzie się usprawiedliwiał, że wybory były wcześniej i nie mógł skończyć tego, co zamierzał. Niechaj skończy to, co zaczął, chociaż z drugiej strony powinien odejść jak najszybciej, tylko bez takiego pretekstu, bez takiego usprawiedliwienia. Niech pokaże Polakom cuda, jakie zapowiadał premier Donald Tusk.

K.G.: Czy jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie jest zainteresowane, a Platforma twierdzi, że także nie jest zainteresowana, więc wybory będą jesienią.

M.B.: Prawdopodobnie tak, chociaż też nie wiadomo do końca, jak też będzie przebiegała sytuacja wewnętrzna w PO. Widzimy, że są dwie Platformy: jest Platforma Schetyny i jest Platforma Tuska. Ten konflikt jest bardzo wyraźny. Być może on będzie narastał, w związku z tym może dojść w ogóle do rozpadu rządu premiera Tuska.

K.G.: To ciekawe, wczoraj Grzegorz Napieralski siedząc na tym samym fotelu, też strasznie martwił się tym, co się dzieje w Platformie.

M.B.: Ja się martwię tym, co się dzieje w Polsce...

K.G.: No właśnie.

M.B.: ...ja się martwię tym, że mamy ćwierć miliona bezrobotnych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy – 100 tysięcy w grudniu i 150 tysięcy w styczniu, a rząd premiera Donalda Tuska wyraźnie nie reaguje w tej sprawie, że mamy drożyznę, że koszty utrzymania wzrastają, że Donald Tusk mówi nam o zielonej wyspie, tymczasem sięga głęboko do płytkich kieszeni po to, żeby podnosić podatki i uzasadnić swoją niekompetencję. To są zmartwienia, konkretne zmartwienia Polaków.

K.G.: Poseł Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, nasz gość. Dziękujemy za rozmowę.

M.B.: Bardzo dziękuję. Dobrego dnia życzę.

(J.M.)