Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Luiza Łuniewska 17.08.2011

Na ustach grzechu

Zmysły wypełzły jej na usta - pisała Magdalena Samozwaniec, parodiując modną wówczas "Trędowatą" Mniszkówny.
Magda SamozwaniecMagda Samozwaniecfot: mat. promocyjne

"Mówiąc to, jak spłoszone dziecko, przytulił głowę do dwojga wytwornych wiązadeł jej kolan". "Na ustach jej, niby dziki tygrys na piaszczystych pustyniach Sahary, usiadły palące się wargi Zenona" - to tylko kilka smakowitych cytatów z satyry Magdaleny Samozwaniec. Była siostrą poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, kuzynką Zofii Kossak, katolickiej pisarki. Pochodziła z artystycznej rodziny Kossaków.

Gdy powstało "Na ustach grzechu", miała 23 lata, a przynajmniej do tylu się przyznawała - biografowie jako datę jej urodzenia podają rok 1894, ona zawsze deklarowała 1899. A wszystko zaczęło się od romansu z młodym ziemianinem. Niepewna o przyszłość związku Samozwaniec poszła do wróżki. "Bubek żołędny koło damy sercowej" - oświadczyła autorytatywnie Cyganka. I rzeczywiście - jak wspominała Madzia - narzeczony okazał sie bubkiem. Śmiał powiedzieć wyzwolonej pannie, że przyszła matka jego dzieci nie powinna kopcić papierosów. Natychmiast skreślony, stał się jednak inspiracją do sparodiowania miłosnych obyczajów w sferach ziemiańskich. - Magda Samozwaniec kpiła już potem konsekwentnie, szła przez życie z burzą namiętności, otoczona wonią plotek - mówi krytyk literacki Tadeusz Lewandowski. I wspomina kolejne jej bon moty: "Zostaw umarłych, niech żyją w spokoju", "Stefania zapłoniła się aż po białka, a nawet żółtka swoich oczu".

Napisała serię satyrycznych pseudoporadników "Tylko dla mężczyzn", "Tylko dla kobiet", "Tylko dla dziewcząt". - Płeć była dla niej oksymoroniczna, była zbiorem przeciwieństw, a one same niewyczerpanym rezerwuarem śmieszności - mówi Lewandowski.

Z perspektywy czasu - zdaniem krytyka - im bardziej jej teksty były zaangażowane społecznie czy ideologicznie, tym mniej wydają się dziś śmieszne. Bo to, co było odważne na owe czasy, co zdawało się rozbrajaniem bomb, dziś nam wydaje się zachowawcze. - Chyba dlatego, że w jej czasach kobiety lubiły balansować na granicy skandalu, ale rzadko "szły na całość' - twierdzi Tadeusz Lewandowski.

Samozwaniec rozwiodła się z pierwszym mężem, ale z drugim, Zygmuntem Niewidowskim, była już do końca życia. On zaś napisał potem książkę "30 lat życia z Madzią", z której wynika, że satyryczka była także w życiu sprawczynią wielu komicznych sytuacji. Zwłaszcza - jak przystało na kobietę wyzwoloną - gdy wchodziła do kuchni.

(lu)