Fakt zaniżania przez niektóre kantory kursów walut potwierdza Rafał Wilczkowski, naczelnik Wydziału Promocji i Spraw Międzynarodowych w Departamencie Turystyki Ministerstwa Sportu i Turystyki. Zwraca uwagę, że praktyki takie stosują kantory ulokowane w bardzo atrakcyjnych miejscach - na lotniskach np. w Gdańsku, a nawet przed pałacem Prezydenckim w Warszawie. - Zdarza się, że kurs, który jest pokazany w widocznym miejscu wskazuje na kurs prawidłowy, a pod spodem małymi literami zastrzeżenie, że kurs ten stosuje się przy wymianie np. czterech tysięcy euro, co nieczęsto się zdarza - mówi naczelnik.
Marek Traczyk z redakcji gazety branży turystycznej "TTG Europe" zwraca uwagę, że kantory stosujące zaniżone kursy stosują bardzo wyrafinowane praktyki przyciągania klientów. Należą do jednej firmy, która ma kapitał włoski i sieć kantorów we Włoszech. Tam również stosuje podobne praktyki. Co więcej, w celu uwiarygodnienia się reklamują się, jako przedstawiciel międzynarodowej sieci Western Union.Postuluje, żeby działalność kantorów uregulowac ustawą, w której zakazałoby stosowania zaniżonych kursów.
Piotr Czepulonis z Federacji Konsumentów podkreśla, że kantory nie naruszają prawa. Mają bowiem możliwość ustalania dowolnego kursu. Więc klient przed transakcją powinien bardzo dobrze sprawdzić kurs wymiany. Po transakcji może oczywiście powiadomić Federację Konsumentów, ale rzadko kto to robi, zaś federacja też ma ograniczone pole manewru. Może ewentualnie skarżyć kantor za reklamę wprowadzającą w błąd, ale to trudne.
Andrzej Kosmalski, wiceprezes Stowarzyszenia Właścicieli Kantorów i Lombardów wyjaśnia, że kantorów w Polsce jest kilka tysięcy, zaś kursy zaniża niewiele. Choć są położone w najatrakcyjniejszych turystycznie miejscach. Jest sceptyczny, jeśli chodzi o zaostrzanie uregulowań prawnych. Stowarzyszenie też niewiele może zrobić, bo przynależność do niego jest dobrowolna. Dlatego klienci kantorów powinni być szczególnie ostrożni.
Magazyn reporterów "Bez znieczulenia" prowadził Jerzy Zawartka.
(ag)