Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Martin Ruszkiewicz 16.07.2014

"Cud! Missisipi wpada do Wisły". Kulisy filmu "Rejs"

Legenda głosi, że cenzor po kolaudacji nie zaakceptował ani jednego ujęcia "Rejsu". Jak było naprawdę? O kulisach kultowego filmu mówił w radiowej Jedynce Maciej Łuczak, autor książki "Rejs, czyli szczególnie nie chodzę na filmy polskie".
Scena, w której aktorzy rozmawiają o tym, że polskie filmy są nudne, to jedna z nielicznych, które wcześniej trenowanoScena, w której aktorzy rozmawiają o tym, że polskie filmy są nudne, to jedna z nielicznych, które wcześniej trenowanoKadr z filmu Rejs
Posłuchaj
  • Jak powstał "Rejs"? Kulisy kultowego filmu (Jedynka/Lato z Radiem)
Czytaj także

Zaczęło się od ogłoszenia na pierwszej stronie "Expressu Wieczornego". Jego treść brzmiała: "Poszukujemy ludzi do filmu. Niech przyjdzie każdy kto umie śpiewać, grać, albo robić cokolwiek". Do dziś trudno ustalić ile osób zgłosiło się na przesłuchanie do sali Gwardii - jedni mówią o dwóch tysiącach, inni o dwudziestu tysiącach.

- Wtedy była to rzadkość, dzisiaj casting to częsta praktyka - mówił Maciej Łuczak . - Zgłosiła się cała masa ludzi, którzy chcieli zaistnieć, pokazać się, wyrwać z bardzo przygnębiającego, szarego, gomułkowskiego świata - zaznaczył rozmówca Jedynki.

Kultura w Polskim Radiu w serwisie You Tube >>>

Dzięki castingowi rolę w filmie otrzymali m.in. wybitny profesor logiki, krytyk literacki, krawcowa, kinooperator oraz palacz z elektrowni Siekierki.

- Do tego dochodzą najdziwniejsze postacie, czyli emerytowany sędzia wojskowy, który później zastanawiał się nad wprowadzeniem kary śmierci na statku, a także Missisipi, który miał taką ksywkę dlatego, że próbował zaśpiewać piosenkę "Missisipi", a nie pozwalały mu na to warunki głosowe - tłumaczył Janusz Głowacki, scenarzysta "Rejsu".

- Wszyscy tak na niego wołali, a pewnego dnia, kiedy statek dobijał do brzegu Wisły, nagle Missisipi stanął na burcie. Statek się zachwiał i on także, po czym wpadł do wody. Wówczas Stanisław Tym głośno krzyknął: "Cud! Missisipi wpada do Wisły" - dodał Łuczak.

Cudem, albo raczej prawdziwym "cudakiem", był dla Marka Piwowskiego, reżysera "Rejsu", Andrzej Dobosz, który potem wcielił się w postać filozofa, a może po prostu... zagrał samego siebie.

- Marek Piwowski wypatrzył go na warszawskiej ulicy, gdy przechodził przez jezdnię na pasach. Dobosz robił to bardzo dziwnie, stąpał tylko po białych pasach omijając czarne, robił dwa kroki do przodu i jeden do tyłu. Piwowski właśnie takich osób szukał - dziwnych, barwnych, zakręconych - wyjaśnił Łuczak.

Warta odnotowania z filmu "Rejs" jest również scena zanurzenia w wodzie, która była kręcona 8 godzin i może nawet byłoby to przyjemne, gdyby nie fakt, że działo się to... w listopadzie. - Było dość chłodno, a żeby zlikwidować efekt wydobywania się pary z ust aktorzy otrzymywali kostki lodu, dzięki czemu można było zasugerować widzowi, że akcja toczy się przy pięknych, słonecznych promieniach - wspominał rozmówca Jedynki.

Legenda głosi, że cenzor po kolaudacji nie zaakceptował ani jednego ujęcia filmu. - Kiedy padały słowa mogące mieć aluzyjny charakter do sekretarza Władysława Gomułki, Marek Piwowski wpadł na pomysł, że będzie przewracał metalową popielniczkę, która stała koło miejsca, na którym siedział. Tym samym frazy te zostały zagłuszone i przeszły bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony cenzora - tłumaczył Łuczak.

Relację przygotowała Nina Karczmarewicz.

Audycja "Lato z Radiem" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między 9.00 a 13.00 oraz w niedzielę od 10.00 do 13.00. Zapraszamy!

mr/asz/ag