Mikołaj Łoziński, laureat Paszportu Polityki 2011 w dziedzinie literatury za książkę "Książka", zwierzył się radiowej Jedynce ("Moje książki"), że nagrodę finansową spożytkuje na bliźniaki, które mu się właśnie urodziły.
– Gdy zacząłem pisać książkę, rodzina bardzo się ucieszyła, zaczęli przynosić mi pamiątki, zdjęcia, listy, opowiadać dużo historii. Po pewnym czasie ich stosunek się zmienił. Ponieważ długo ją pisałem – cztery lata – mogli przeczytać fragmenty i nie wszystko im się podobało. Zaczęli mówić, że stałem się niebezpieczny, żartować, że trzeba uważać na to, co się przy mnie mówi. Próbowali mnie cenzurować. Te rozmowy, w których tłumaczyli mi, o czym mam nie pisać, postanowiłem umieścić w książce, jako jej warstwę współczesną – informował autor "Książki".
Jego zdaniem dzieło to jest małą historią rodziny wpisaną w dużo większą historię wojny, komunizmu, marca ’68, stanu wojennego, współczesności, ale też opowieścią o tym, jak się pisze książkę o rodzinie.
– Starałem się uchwycić w "Książce" to, nie tylko jak historia i przeszłość wpływają na nas dzisiaj, ale także jak my staramy się na nie wpłynąć. Każdy z nas ma swój punkt widzenia, nawet jeśli coś jest oparte na faktach, to jest to przeze mnie przetworzone – jest więc absolutnie subiektywne – zauważył.
Rozmawiała Magda Mikołajczuk.
(pp)