Rozynek sięgnął po takich wykonawców jak Hey, L.Stadt, Smolik, Paristetris czy Homosapiens. Skąd pomysł na taki projekt? - Chodziło o to, żeby z piosenki, które z jakichś względów nie miały szans szerzej zaistnieć, zebrać w garść, pięknie zaśpiewać, nagrać i wydać. W tym przypadku było inaczej, niż w regularnej płycie, z normalnego cyklu wydawniczego. Bo to jest rodzaj płyty, która chodzi za człowiekiem. A konkretnie chodziła za mną – mówił gość radiowej Jedynki.
Wiele lat temu Marcin Rozynek zarzekał się, że nigdy nie nagra coverów. Dziś, jak tłumaczy, jest innym artystą. – No tak. I co mam teraz powiedzieć… Miałem wtedy 17 lat i myślałem inaczej. Nie ukrywam, że człowiek na szczęście się starzeje i sposób myślenia się zmienia, dochodzą doświadczenia – przyznał.
Takim późnym odkryciem i inspiracją dla Rozynka jest Johnny Cash. - Sposób podejścia Casha do coverów była bardzo inspirujący. Brał się za piosenki, które nie miały wiele wspólnego ze światem country, w którym się poruszał – tłumaczył muzyk.
Marcin Rozynek zapowiedział też przewrotnie, że ma dobrą wiadomość dla tych, którzy jego płyt nigdy nie lubili. - Do części dźwiękowej "Second Hand" w zasadzie nie przyłożyłem palca. To jest praca duetu Olek Świerkot i Kuba Galiński. Chciałem się zmierzyć tylko z tym, co mam zaśpiewać. Tylko z tym, jakie są słowa. To jak taka kuracja. Bo czasami trzeba wstać od warsztatu i rozprostować plecy - dodał.
Zapraszamy do wysłuchania całego wywiadu.
Rozmawiała Iza Żukowska.
ei