Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Tomasz Jaremczak 23.05.2013

"Ameksyka" i kokaina. To nie jest świat supermodelek

- Ludzie nie widzą związku między kokainowymi zabawami celebrytów, a ludźmi mordowanymi i torturowanymi w Meksyku w wojnie narkotykowej - powiedział w rozmowie z Jedynką brytyjski pisarz i dziennikarz Ed Vulliamy.
KokainaKokainaGlow Images/East News

Ed Vulliamy jest laureatem tegorocznej Nagrody im. Kapuścińskiego za Reportaż Literacki. Napisał książkę "Ameksyka" o wojnie narkotykowej na granicy amerykańsko-meksykańskiej, jednym z najbardziej krwawych konfliktów na świecie. Na Warszawskich Targach Książki spotkała go Magdalena Mikołajczuk.

Vulliamy podkreśla, że czuje się chory słysząc wypowiedzi celebrytów, kiedy mówią o narkotykach. - Brzmią jak zabawne ploteczki, z głupawymi chichotami i minimalną porcją krytyki - powiedział. Jego zdaniem przez to ludzie uważają, że historia narkotyków to historia supermodelek i gwiazd rocka, szampańskiej zabawy i śmiechu, a nie ma tu nic do śmiechu, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi kokaina.

Jego zdaniem powinniśmy znać historię i źródła biznesu narkotykowego. Również dlatego, że nasza ekonomia, nasz system finansowy jest w dużym stopniu wspierany przez narko-biznes. - Przemyt narkotyków, handel bronią i przekręty podatkowe to główne filary współczesnej ekonomii. Trzeba jasno powiedzieć, że nasza gospodarka wcale nie jest taka legalna, jak nam się wydaje. Granica między prawem a przestępczością się zaciera i między innymi z tego powodu powinniśmy zrozumieć, jak działają kartele narkotykowe i kim są ich szefowie - powiedział Vulliamy. Brytyjski dziennikarz uważa, że nie ma tu jasnego podziału na policjantów i złodziei, na krystalicznych bankierów i mrocznych mafiosów. Dla niego współcześni szefowie karteli narkotykowych to biznesmeni, a dawni mafiosi byli trochę jak don Corleone z "Ojca chrzestnego".

Vulliamy przyznał, że bał się w Meksyku o swoje życie. - Każdy korespondent wojenny – chociaż ja wolę nazywać siebie korespondentem anty-wojennym, bo tak jak Kapuściński nienawidzę wojny – w każdym razie każdy z nas zawiera ze sobą samym rodzaj umowy, w której jeden z punktów brzmi "możesz zginąć albo nawet gorzej”. To "gorzej” to na przykład tortury. Dotychczas w Meksyku zostało zabitych pięćdziesięciu ośmiu dziennikarzy, niektórzy w potworny sposób. Umierali tygodniami, odcinano im części ciała, a kobiety gwałcono - powiedział Vulliamy.

Warszawskie Targi Książki z Polskim Radiem >>>

Vulliamy niechętnie porównuje się do Ryszarda Kapuścińskiego. - Byłbym jak te zespoły, które porównują się z Beatlesami, by dodać sobie prestiżu. To głupie. Łączy mnie z Kapuścińskim niemożliwa do zaspokojenie ciekawość. Docierasz do jakiejś zakazanej drogi, którą nikt nie szedł, przechodzisz nią, a potem natychmiast szukasz następnej, też zabronionej - powiedział.

Podziwia natomiast wielką pokorę Kapuścińskiego. Jak mówi jest ona dla niego inspiracją. - Wszyscy znamy ten rodzaj dziennikarzy, którzy uważają, że z racji zawodu są kimś wyjątkowym. Zachowują się jak eleganckie łabędzie, podróżują biznes klasą w swoich lnianych garniturach. Ani Kapuściński taki nie był, ani ja. Najważniejsza jest ogromna ciekawość drugiego człowieka. Pytanie „kim jesteś, co robisz i dlaczego tak”. Życie pijaka na ulicy jest równie istotne i ciekawe, czy nawet ciekawsze niż życie polityków - powiedział Vulliamy.

Jego zdaniem Kapuściński był całkowicie oddany idei, że każdy człowiek nosi w sobie równie ważną historię.

Posłuchaj całej rozmowy Magdaleny Mikołajczuk z Edem Vulliamy

tj