Jarosław Suchożebrski zaznaczył w "Sygnałach dnia" , że obniżenie poziomów wód w rzekach oraz wód gruntowych jest bardzo trudne do uzupełnienia. Zwłaszcza, że koniec zimy i przedwiośnie to czas, gdy stany wód powinny być najwyższe w roku. - Mamy okres, kiedy powinniśmy mieć wezbrania w rzekach, kiedy stany powinny być wysokie z powodu roztopów, a mamy większość rzek utrzymujących się w stanach niskim i średnim. To jest nietypowa sytuacja. Również stany wód podziemnych, w związku z brakiem zasilania roztopowego, są dość niskie - podkreślił ekspert.
Zdaniem hydrologa, problem mogłyby rozwiązać długotrwałe, ale nie gwałtowne opady deszczu. Przy czym wyjaśnia, że nawet wezbrania rzek i powodzie są mniej szkodliwe dla gospodarki niż susza. - O ile powódź jest takim zabójcą, który przychodzi z wielkim szumem, przynosi dużo strat, jest efektowny, to susza jest takim cichym przestępcą, który powoli, podstępnie podbiera nam życie, czyli podkopuje naszą gospodarkę, rolnictwo. Samo wyjście z suszy jest dużo bardziej długotrwałym procesem niż naprawa strat po powodzi - zaznaczył gość radiowej Jedynki.
Meteorolodzy na najbliższe dni prognozują ochłodzenie. Gdzieniegdzie wystąpią niewielkie opady deszczu, a na północnym wschodzie nawet śniegu.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
(aj/ag)