Węgry, obok Polski, były jednym z dziesięciu krajów, które 1 maja 2004 roku wstąpiły do Unii Europejskiej. - Czekaliśmy na ten moment 15 lat od upadku komunizmu. Gdy dziś ktoś odwiedza Węgry, to widać, że przez ostatnie 10 lat zaszły tu ogromne, pozytywne zmiany – podkreślał w "Sygnałach dnia" dr Janosz Tischler.
Traktat akcesyjny z UE podpisywał w imieniu Węgier premier Péter Medgyessy, który w 2004 roku wycofał się z polityki. Dziś na czele węgierskiego rządu stoi kontrowersyjny Viktor Orbán, który kilkukrotnie wchodził w spór z polityką unijną. Natomiast w kwietniowych wyborach po raz drugi z rzędu do parlamentu dostała się skrajnie prawicowa i eurosceptyczna partia Jobbik.
- Nasz start w Unii Europejskiej nie był najlepszy. W pierwszym okresie po przystąpieniu do wspólnoty Węgry nie potrafiły wykorzystać wszystkich swoich szans. Wchodziliśmy z nieco innego poziomu gospodarczego i potem bardzo dotknął nas kryzys z lat 2008-2009. Wiadomo, że po czymś takim wzmacniają się głosy przeciwko UE. Ich reprezentantem jest jednak tylko jedna partia. Bardzo dużo byśmy stracili, gdybyśmy wyszli z Unii Europejskiej. Żaden poważny, odpowiedzialny polityk węgierski nawet nie ma w głowie takiej koncepcji - podkreślał szef Węgierskiego Instytutu Kultury.
Jak na Węgrzech postrzegana jest Polska dowiesz się, słuchając całej audycji.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
pg/bhc