Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 08.01.2013

Rządy będą kontrolować internet

To realna groźba i nie chodzi tylko o dyktatury, ale takie rozwinięte państwa jak USA czy Wielka Brytania. – Przypomnijmy sobie choćby ACTA - mówi Andrzej Szozda z portalu polskieradio.pl.
Andrzej Szozda w studiu radiowej JedynkiAndrzej Szozda w studiu radiowej JedynkiEmilia Iwanicka/PR

Ideą internetu - co podkreślał gość radiowej Jedynki - jest to, że jest to globalna sieć wolnego słowa i wolnej wypowiedzi, gdzie każdy może wszystko zrobić i pokazać. I to działa. Jak pokazuje najnowsza historia Egiptu czy Iranu, internet ma ogromną moc sprawczą i może wpływać nie tylko na korporacje, ale też na rządy i zmieniać losy świata.
Dlatego państwa starają się zapanować nad treściami przekazywanymi w sieci tłumacząc się chęcią ograniczenia zagrożenia terrorystycznego czy przestępczości gospodarczej. - Mnie się wydaje, że to będzie szło w jednak w kierunku ograniczenia wolności w internecie - przewiduje Andrzej Szozda.
Wyjaśnia, że globalna sieć jest niebezpiecznym medium dla rządzących. Choć jako taki internet jest dobrym narzędziem, bo stał się ogólnoświatowym środkiem komunikacji. Zależy tylko, jak zostanie wykorzystany. - Zarzuty wobec internetu są podobne, jakie można mieć do fal radiowych kiedy ktoś klnie na antenie - obrazowo mówi dziennikarz.

Andrzej
Andrzej Szozda (P) i Dariusz Rosiak (L)

O potędze internetu nich świadczy przykład Chin. Ponad 360 milionów użytkowników i ponad 100 milionów wiadomości dziennie - tak wygląda chiński Twitter, czyli Weibo. Serwis powstał w połowie 2009 roku i od tego czasu przyczynia się do rewolucji informacyjnej. Dla coraz większej liczby Chińczyków Weibo staje się pierwszym źródłem informacji, chociaż władze cały czas starają się cenzurować zamieszczane w nim treści.
Na świecie jest kilka wersji dostępu do internetu. Chiny mają swoją wersję, Uzbekistan swoją, a Korea Północna swoją, choć w tym ostatnim kraju z komputerów korzysta bardzo wąska elita działaczy partyjno-państwowych. Koreę odwiedza właśnie szef Google Eric Schmidt, choć trudno powiedzieć po co tam pojechał. - Interesów raczej robił nie będzie, bo gdyby chciał, mógłby Koreę kupić płacąc kartą kredytową - dodał Andrzej Szozda. Dochody informatycznej firmy są wielokrotnie większe, niż PKB Korei Północnej.
Posłuchaj całej rozmowy o internecie, którą prowadził Dariusz Rosiak.
(ag)