Żeby zebrać materiały potwierdzające zbrodnie nazistów kilka razy wchodził do getta warszawskiego. W Izbicy Lubelskiej, gdzie znajdował się przejściowy oboz dla Żydów, widział transport jadący na śmierć - prawdopodobnie do Bełżca. Potem opowiedział o tym Roosveltowi.
- Jan Karski to postać wspaniała i jednocześnie bardzo skomplikowana - opowiada dr Andrzej Żbikowski, autor jego najnowszej biografii i pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz członek Centrum Badań nad Zagładą Żydów.
Przed wojną był gorliwym piłsudczykiem i członkiem Sodalicji Mariańskiej. - W mocno katolickich środowiskach antysemityzm nie był wówczas niczym zadziwiającym. Ale w latach wojny właśnie tacy ludzie często działali m.in. w Żegocie - uważa Andrzej Jonas.
W czasie okupacji Karski zaprzyjaźnił się z socjalistami (m.in. Józefem Cyrankiewiczem), którzy uratowali mu życie.
- Mamy dwóch Karskich – analityka spraw krajowej konspiracji, autora wnikliwych raportów i człowieka czynu - emisariusza politycznego, spotykającego się w imieniu rządu i krajowego podziemia z najważniejszymi politykami alianckimi - twierdzi Żbikowski.
Raport Karskiego o likwidacji getta warszawskiego trafił do angielskiej prasy w 1942 r. Do końca wojny informował, kogo mógł, o dramatycznych losach Żydów, o polskim państwie podziemnym, o sytuacji w Polsce.
Po wojnie został w Ameryce, raczej zapomniany, z daleka od środowisk emigracyjnych. O swojej misji opowiedział dopiero w 1978 roku w filmie „Shoah” Claude’a Lanzmanna, za co był przez Polonię krytykowany.
(lu)
.