Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Marlena Borawska 13.04.2011

Prezydent nasz i wasz

Mariusz Kamiński (PiS): Bronisław Komorowski to nie jest prezydent moich marzeń.
Mariusz KamińskiMariusz Kamińskifot: W. Kusiński/PR

Zdaniem Mariusza Kamińskiego, Prawo i Sprawiedliwość ma prawo krytykować prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Myślę, że większość społeczeństwa patrzy na prezydenta przez pryzmat jego śmiesznych i często kompromitujących gaf, ale także przez pryzmat polityki, jaką prowadzi, zwłaszcza międzynarodowej – stwierdził Mariusz Kamiński.

Jako kontrowersyjne określił zachowanie prezydenta w Katyniu. – Prezydent państwa Polskiego po tym policzku, jaki wymierzyli nam Rosjanie, przechodzi obok tej tablicy kilka metrów i udaje, że nic się nie stało – krytykował gość magazynu "Z kraju i ze świata".

Kamiński nie zgadza się także z opinią posłów Lewicy, którzy twierdzą, że bezczynność w sprawie tablicy w Katyniu to błąd polskiej dyplomacji. W jego opinii była to świadoma decyzja MSZ. Kamiński podejrzewa, że chodziło to, aby "zamieść sprawę pod dywan". – Po to, by nie psuć relacji polsko-rosyjskich – stwierdził poseł.

Gość magazynu uznał, że polskie MSZ nie wiedziało jak poradzić sobie z tą sprawą i zostawiło ją samą sobie. – Rosjanie po raz kolejny wymierzyli nam policzek i skompromitowali nas –uznał Kamiński.

Dodał, że reakcja Polski była zdecydowanie za słaba. – Do tej pory w tej sprawie nie wypowiedzieli się ani premier ani mister spraw zagranicznych – zauważył poseł Prawa i Sprawiedliwości.

(mb)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Mariusz Kamiński" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Magazynu "Z kraju i ze świata" można słuchać w dni powszednie po godz. 12:00.

*****

Pełna treść rozmowy:

Przemysław Szubartowicz: Witam państwa i witam pana posła Mariusza Kamińskiego z Prawa i Sprawiedliwości.

Mariusz Kamiński: Dzień dobry, witam serdecznie.

P.Sz.: Panie pośle, powie pan coś dobrego, coś ciepłego o prezydencie Bronisławie Komorowskim za to, że wspierałby i chciałby wspierać i nie zawetowałby ustawy reprywatyzacyjnej?

M.K.: Bardzo łatwo teraz wypowiadać się w ten sposób panu prezydentowi, bo nie ma konkretów, nie ma projektu ustawy, nie toczą się prace ustawodawcze nad tym projektem. Co więcej, rząd wstrzymał ze względu na brak środków w budżecie na ten cel prace nad tą ustawą. Więc to teraz jest takie trochę gdybanie. Być może najszybciej za dwa lata, być może jeszcze później, trochę poruszamy się w pewnej fikcji...

P.Sz.: No ale może prezydent bierze odpowiedzialność za słowa i jak mówi o tym, że to była hańba polska, że tej ustawy nie było, no to w przyszłości tę odpowiedzialność weźmie i nie zawetuje.

M.K.: Mam nadzieję. Mam nadzieję również, że taki projekt jak najszybciej trafi do sejmu, ale jednak ważne są również finanse państwa. Jeżeli prezydent rzeczywiście aż tak bardzo chce się zaangażować w tę kwestię, ma do tego konstytucyjne uprawnienia, ma inicjatywę ustawodawczą, powinien porozumieć się z rządem i być może wyjść z taką własną inicjatywą. Prezydent Lech Kaczyński, przypomnę, bardzo często korzystał z tego prawa i składał wiele projektów ustaw przygotowywanych przez pracowników swojej kancelarii. To byłby wtedy realny gest, że prezydent rzeczywiście chce rozwiązać kwestię reprywatyzacji.

P.Sz.: Tak, chciałem pana namówić na to, żeby pan coś ciepłego powiedział o prezydencie, bo Prawo i Sprawiedliwość ma ostatnio z tym może nie tyle kłopot, ile same słowa krytyki padają, panie pośle.

M.K.: Trudno się dziwić, to nie jest prezydent z moich marzeń. Co więcej, wiele jego zachowań...

P.Sz.: No ale jest prezydentem państwa.

M.K.: To prawda, tym niemniej wiele jego zachowań poddajemy krytyce i mamy do tego prawo, jesteśmy opozycją. Ale też myślę, że większość społeczeństwa patrzy na prezydenta nie tylko przez pryzmat jego śmiesznych i kompromitujących często gaf, ale przede wszystkim polityki, jakiej prowadzi, zwłaszcza na arenie międzynarodowej...

P.Sz.: Panie pośle, gafy to się każdemu zdarzały akurat, tylko że ja mam na myśli, pytając o to, akurat sytuację, w której prezydent złożył kwiaty pod brzozą, a nie pod zmienioną tablicą, w której rozmawiał z prezydentem Miedwiediewem o tym, czy ta tablica będzie wspólna, i zdaje się, że panowie doszli do porozumienia.

M.K.: No tak, ale poczekajmy na konkrety. Dla mnie jest jednak bardzo kontrowersyjne to, kiedy prezydent państwa polskiego po tym incydencie, takim policzku, który wymierzyli nam Rosjanie, przechodzi obok tej tablicy kilka metrów i udaje, że jakby nic się nie stało. Składa kwiaty kilka metrów dalej pod brzozą. Ale ja mam wrażenie w przeciwieństwie do posłów lewicy, którzy mówią, że to błąd polskiej dyplomacji, że przez pół roku nie zrobiła nic. Ja mam wrażenie, że to nie jest wystawienie prezydenta Komorowskiego właśnie na taką trudną pozycję, ale świadome działanie polskiego MSZ, bo zobaczmy – tablica została zamontowana, Rosjanie przez pół roku mówią, że chcą tę tablicę zmienić, polskie MSZ mówi: być może zamiatamy trochę sprawę pod dywan, nie reagujemy, róbcie, co chcecie. No i Rosjanie zrobili.

P.Sz.: Ale pan sugeruje, że jest jakiś konflikt między polskim MSZ a polskim prezydentem?

M.K.: Nie, ja sądzę, że to było świadome działania MSZ po to, aby zamieść tę sprawę pod dywan, zostawić Rosjanom wolną rękę, aby nie psuć relacji polsko–rosyjskich, tylko kosztem właśnie takiego policzka, który wymierzyli nam Rosjanie.

P.Sz.: Ale myśli pan, panie pośle, bo wczoraj akurat na antenie Jedynki była debata między innymi na ten temat, że polskie MSZ nie prowadzi, no, przynajmniej świadomej polityki zagranicznej w tym sensie, że dyplomacja rosyjska jest raczej przewidywalna i twarda i z tego, co mówili tutaj politycy, można było się różnych rzeczy spodziewać, także tego.

M.K.: No, dlatego myślę, że to było celowe działanie polskiego MSZ. Po prostu nie wiedzieli, jak z tą sprawą sobie poradzić i zostawili Rosjanom wolną rękę, a Rosjanie po raz kolejny wymierzyli nam policzek i skompromitowali nas, bo reakcja polskiego państwa była zdecydowanie za słaba. Proszę zwrócić uwagę, panie redaktorze, na fakt, iż do tej chwili w tej sprawie nie wypowiedzieli się ani premier polskiego rządu, ani minister spraw zagranicznych oficjalnie. Dlatego też żądamy, aby albo na komisji spraw zagranicznych, albo z mównicy sejmowej premier i minister spraw zagranicznych wyjaśnili działania polskiej dyplomacji, które były jednak kontrowersyjne i kompromitujące.

P.Sz.: Czy Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście chciałoby postawić premiera Tuska przed Trybunałem Stanu, między innymi za to, o czym pan przed chwilą powiedział?

M.K.: Ja myślę, że zdecydowanie jest zbyt wcześnie, aby jeszcze o tym mówić. Trzeba rozważać wszystkie scenariusze, ale jesteśmy też realistami. Dzisiaj, w tej kadencji sejmu złożenie takiego wniosku skończyłoby się tym, że zostałby on odrzucony, gdyż większość przedstawicieli w Trybunale Stanu ma jednak rządząca koalicja. Chyba warto zdecydowanie poczekać ewentualnie zastanowić się nad tym wnioskiem w następnej kadencji. Podstawy są, ale czy będziemy składać taki wniosek? Nie sądzę, aby było to szybko.

P.Sz.: A nie ma podstaw, panie pośle, by mówić, że Jarosław Kaczyński wypowiada złe słowa? Tak powiedział Bronisław Komorowski. Złe słowa, które powodują wzmożenie emocji w społeczeństwie, które nie są nakierowane na zgodę.

M.K.: Żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, Jarosław Kaczyński jako lider opozycji, a jednocześnie brat śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego ma prawo do wypowiadania słów, które nawet często są ostre, ale są prawdziwe. Jarosław Kaczyński ocenia to, co robi obecna koalicja rządząca, ocenia to, w jaki sposób toczy się postępowanie w sprawie śledztwa smoleńskiego. Ja wiem, że te słowa niektórych mogą boleć, ale taka jest prawda, prawda czasami boli.

P.Sz.: Mariusz Kamiński, Prawo i Sprawiedliwość. Bardzo dziękuję, panie pośle, za komentarz.

M.K.: Dziękuję serdecznie.

(J.M.)