Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Marcin Nowak 28.02.2012

Smuda ma już plan na zakończenie Euro

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Franciszek Smuda w wywiadzie dla PAP przyznał, że wie już, gdzie będzie pracował po mistrzostwach Europy.
Franciszek SmudaFranciszek SmudaWikipedia/Roger Gorączniak

- Mam kontrakt do Euro, ale już wiem, co będę robił później. Nawet, gdybyśmy zagrali w finale. Po zakończeniu turnieju najpierw solidne wakacje, a później... Dowiecie się w lipcu - zdradził w rozmowie z PAP Franciszek Smuda. Selekcjoner podsumował też swoja pracę w kadrze i zaznaczył, że nigdy nie żałował objęcia reprezentacji Polski.

PAP: Jest pan zadowolony z 28 miesięcy pracy na stanowisku selekcjonera?

Franciszek Smuda: Przyznam, że nie spodziewałem się tak dużych kłopotów przy tworzeniu kadry. Głównym jest prawdziwa posucha piłkarzy na odpowiednim poziomie. Składaliśmy całkiem nowy zespół. Tylko trzech zawodników: Jakub Błaszczykowski, Dariusz Dudka i Rafał Murawski występowało u Leo Beenhakkera i to nie za często. Udało się zbudować drużynę, z której możemy mieć pociechę nie tylko na Euro. Myślę, że po turnieju ona może jeszcze "rosnąć" i w eliminacjach mistrzostw świata, które rozpoczną się jesienią, będzie jeszcze silniejsza.

Mecz z Portugalią to próba generalna przed ME?

Dla nas wszystkie mecze od dwóch lat są jak próby generalne. I tak będzie do samego Euro. Portugalia to poważny rywal, ale w maju zagramy z Łotwą i Słowacją, a to też nie są "ogórki". Każda okazja do szlifowania taktyki jest dla nas na wagę złota. Musimy wykorzystać wszystkie możliwości, by to poprawić. Tylko wtedy przystąpimy do Euro z dobrymi perspektywami. W środę postaramy się prowadzić naszą grę, a że rywal będzie mocny, to poczujemy presję, ciśnienie jak na ME.

Wynik ma drugorzędne znaczenie?

Jak gra reprezentacja to wynik zawsze jest ważny, ale teraz wszyscy trenerzy skupiają się na obserwacji piłkarzy, szukaniu optymalnego ustawienia, itp. Ja często wspominam nasz mecz z Włochami we Wrocławiu. Tam przez pół godziny stosowaliśmy taki pressing, że rywale nie zrobili "sztycha". Indywidualny błąd Ludovica Obraniaka, który podał w poprzek boiska, sprawił, że straciliśmy bramkę. Drugą rywale zdobyli ze spalonego. Przegraliśmy 0:2, ale te pierwsze pół godziny dało mi wiele radości i powodów do optymizmu. Patrzyłem z satysfakcją, jak zespół funkcjonuje. Cieszyłem się, jakbym wygrał mecz.

Na spotkanie z Portugalią powołał pan 22 piłkarzy. Brakuje jednego bramkarza i jest gotowa kadra na ME...

To nie jest kadra na Euro, ale na mecz z Portugalią. Przed ME jeszcze raz przeprowadzimy gruntowną analizę, pod każdym możliwym kątem, kto nadaje się do gry w takim turnieju. Marzec i kwiecień to miesiące, które w perspektywie Euro są dla piłkarzy najważniejsze. Muszą pokazać pełnię umiejętności, muszą grać w klubach, a nie zajmować się... noszeniem sprzętu. To będzie jedno z ważniejszych kryteriów, by znaleźć się w 23-osobowej kadrze na turniej, choć na pierwsze zgrupowanie powołam większą grupę.

Zaraz po lidze zabierze pan piłkarzy na zgrupowanie regeneracyjne do Hiszpanii.

Albo do Turcji. To jeszcze nie jest do końca pewne. Pojedzie na pewno 25-26 zawodników, choć i to może być za mało. Są różne przypadki, kontuzje. Wszyscy polecą też do Austrii, gdzie będziemy już solidnie trenować. Pod koniec maja wybierzemy "23" na turniej.

Ludovic Obraniak, Paweł Brożek, Adam Matuszczyk i Grzegorz Sandomierski w zimie zmienili kluby.

I bardzo dobrze zrobili. Wszyscy już zaczęli grać, z wyjątkiem Brożka, który wciąż jest w tym samym miejscu, co w Trabzonsporze. To jest największy znak zapytania. Jeśli nie wskoczy do składu, to... szkoda chłopaka. Ale to dla niego samego będzie największa tragedia.

A Maciej Rybus i Marcin Komorowski, którzy odeszli z Legii do Tereka? Z Groznego będą mieć dalej do kadry niż z Warszawy?

Nie sądzę. Liga rosyjska jest mocna. Mam nadzieję, że obaj będą się rozwijać tak, jak w Legii. Szczególnie Rybus, który zrobił ostatnio naprawdę duży postęp. Z drugiej strony powtarzałem już kilka razy, że ja na jego miejscu nie zdecydowałbym się na ten transfer. Po Euro mógłby znaleźć lepszy klub. Ale i on, i Legia zdecydowali inaczej, więc trzeba to szanować.

Liczy pan wciąż na rozwój talentu Michała Żyry i Rafała Wolskiego. Legia sięgnęła po nowych, zagranicznych i doświadczonych piłkarzy, więc trudno będzie im o miejsce w podstawowym składzie.

Z tego, co widziałem w niedzielę we Wrocławiu, to Wolski może być spokojny o miejsce w jedenastce. Zagrał świetnie. To dobry chłopak; musi jednak grać, by robić postępy. W spotkaniu ze Śląskiem dał próbkę niesamowitego talentu.

Nie kusiło pana, by już teraz go powołać?

Nie, bo kadra była ustalona wcześniej. Ale z młodych, którzy mnie najbardziej interesują, na początku rundy wiosennej wygląda najlepiej. Nie wolno też zapomnieć o innym legioniście Michale Kucharczyku. Po kontuzji wrócił do zdrowia i trzeba tylko czekać aż będzie w pełni sił. To ciekawy piłkarz, można go ustawić na kilku pozycjach.

Pozycja Wojciecha Szczęsnego w bramce jest niepodważalna. A co zadecyduje o tym, którzy dwaj inni bramkarze znajdą się jeszcze w kadrze na ME?

Forma, umiejętności, ale i charakter, profesjonalizm. Na dziś kandydaci są głównie rezerwowymi, ale nie mam z tym problemu, np. Łukasz Fabiański u mnie w kadrze nie miał żadnej wpadki, zawsze stawał na wysokości zadania.

Robert Lewandowski to nasz największy atut na Euro? U rywali nie widać piłkarza, który byłby obecnie w tak wysokiej formie.

Na pewno trzeba na niego liczyć, ale nie możemy straszyć rywali tylko nim, bo nas wyśmieją. Zresztą my nie mamy piłkarza, który wygra mecz w pojedynkę. Nie jesteśmy Hiszpanią z Iniestą czy Xavim. Możemy być groźni tylko jako zespół. Gdy dodamy do tego perfekcyjną realizację założeń taktycznych, to wtedy można liczyć na sukces.

Wyjście z grupy to sukces czy obowiązek?

Nie lubię takiego gadania. Obowiązek czy nie, my po prostu chcemy tego dokonać. Ale to samo mówią teraz w Rosji, Grecji i Czechach. Tam też nikt nie zakłada, że nie awansują. Chcę jednak zaznaczyć, że nie mamy zespołu klasy Niemiec czy Holandii. Do tego poziomu jeszcze nam trochę brakuje.

Będzie pan szkoleniowcem kadry po ME?

Ech, najgorsze pytanie. Mam kontrakt do Euro, ale już wiem, co będę robił później. Nawet, gdybyśmy zagrali w finale. Po zakończeniu turnieju najpierw solidne wakacje, a później... Dowiecie się w lipcu.

W kadrze nie jest pan jednak w swoim żywiole, jakim pozostaje chyba praca w klubie.

I nad tym najbardziej boleję. Brakuje mi treningów. Kombinuję jakby tu jeszcze coś dołożyć, znaleźć czas. Nieraz myślę, że obudzę moją bandę i w nocy pojedziemy na zajęcia. Nikt by nas nie widział, nikt by nie przeszkadzał. Człowiek ma wizję, chciałby coś wytrenować, a brakuje czasu. Przed meczem z Portugalią mamy dwa rozruchy i jeden lekki trening. Musimy bazować na tym, co już drużyna umie.

Porzucił pan marzenia o pracy w Bundeslidze?

Dwa razy miałem super propozycje z Niemiec. Gdy pracowałem w Widzewie Łódź, menedżer Hansy Rostock przyjechał kupić Sławka Majaka i chciał również mnie zabrać. Ówczesny prezes Andrzej Grajewski kazał mu jednak wziąć krótki rozbieg i z całej siły walnąć w ścianę. A byli w niewielkim pomieszczeniu... Z kolei, kiedy prowadziłem Wisłę Kraków, miałem dzień na decyzję w sprawie kontraktu z Werderem Brema. Veto postawił prezes Bogusław Cupiał. Ale do trzech razy sztuka.

Żałował pan kiedyś, że zdecydował się na posadę selekcjonera?

Nigdy. Są chwile, kiedy nie jest łatwo, bo niektórzy myślą tylko jak mi dopiec, ale nigdy nie miałem wątpliwości. I wszystko robię na sto procent, żyję tą robotą 24 godziny na dobę. Bardzo chcę z tymi chłopakami coś osiągnąć.

man