Gdy na dworze panują siarczyste mrozy, należy przede wszystkim właściwie się ubierać - radzi ekspert, gość audycji "Cztery pory roku". Najlepiej zakładać na siebie pięć warstw ubrań i nie zapominać o ciepłej czapce.
- Każda kolejna warstwa zapewni nam lepszą izolację, toteż ubranie na tak zwaną cebulkę ma wielki sens – wyjaśnia dr Leszek Marek Krześniak. Chrońmy nade wszystko nasze "końcówki", czyli głowę, ręce i nogi. Na głowę najlepsze będą czapki z naturalnych surowców (wełniane lub skórzane), z nausznikami; natomiast buty w taką pogodę powinny być o jeden rozmiar większe, ponieważ uciskające obuwie sprzyjają odmrożeniom.
Pamiętajmy też o odkrytych częściach ciała, czyli o twarzy i ustach. Należy je chronić tłustymi kremami (w żadnym wypadku nie mogą to być kremy nawilżające). Wbrew pozorom niekorzystne jest zasłanianie ust szalikiem, bo – jak zdradza ekspert – to najszybsza droga do przeziębień.
– Zapotrzebowanie na kalorie jest zimą znacznie większe, toteż zapomnijmy o pomysłach na odchudzanie w czasie zimy – przestrzega dr Krześniak. Przed wyjściem na mróz należy natomiast koniecznie coś zjeść, bo wtedy nasz organizm uruchamia produkcję niezbędnej energii – dodaje.
Okazuje się, że najlepiej będzie włączyć do zimowej diety tłuszcze płynne, które są najbardziej energetyczne. Można je wymieszać z serem lub jogurtem. Ważna w naszym zimowym menu jest też naturalna witamina C, która ochroni nas przed infekcjami. Najwięcej witaminy C jest w soku z owoców dzikiej róży, a także w pietruszce i owocach aronii.
Wychodząc na mróz, w żadnym wypadku nie pijmy alkoholu. Po alkoholu rozszerzają się nasze naczynia krwionośne, organizm otrzymuje fałszywe sygnały; nie zareaguje na zimno tak, jak powinien - po prostu zgłupieje. Po powrocie do domu można jednak wychylić kieliszek nalewki, najlepiej z aronii. A jeśli bardzo zmarznęliśmy, zróbmy sobie po powrocie ciepłą kąpiel w temperaturze ok. 45-48 stopni. Wtedy uczucie wyziębienia szybko znika.
Rozmawiał Wiesław Molak.
(kas)