Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Mikołaj Wróblewski 03.08.2010

Wodniczka z biomasy

To dowód na to, że ochrona środowiska może być opłacalna. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków zrealizuje projekt, w którym produkcja biomasy przyczyni się do ratowania zagrożonego wyginięciem gatunku - wodniczki. W naszym kraju żyje jedna czwarta światowej populacji tego ptaka. Fundusze na realizację projektu pochodzą z unijnego Programu Life Plus. Grzegorz Krakowski:
Rozpiętość skrzydeł - dziewiętnaście centymetrów. Waga - dwanaście gram. Ten niewielki ptak, przypominający ubarwieniem wróbla, jeszcze sto lat temu był stałym lokatorem podmokłyk łąk, dolin rzek oraz różnego typu rozlewisk. Obecnie grozi mu wyginięcie. Dlaczego? Wyjaśnia Jarosław Krogulec z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Jarosław Krogulec: - Wiele gruntów marginalnych, jak na przykład torfowiska, w ostatnich dekadach dwudziestego wieku i także teraz, zostało porzuconych. Przestano użytkować łąki i w efekcie wiele takich terenów zaczęło zarastać krzakami.
Projekt, realizowany przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, ma pokazać, jak na koszeniu tych terenów jeszcze zarobić. Pieniądze na jego realizację daje Unia Europejska oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Andrzej Muter z Funduszu: - Ten projekt uzyskał z Komisji Europejskiej siedemdziesięciopięcioprocentowe dofinansowanie z tego względu, że wodniczka jest gatunkiem priorytetowym. Narodowy Fundusz uzupełnił w pewnym zakresie, około dwudziestu procent dał dofinansowania do tego projektu.
Kluczowym zagadnieniem w projekcie jest zagospodarowanie skoszonego siana.
Jarosław Krogulec: - Ponieważ konieczne jest dla ochrony gatunków gniazdujących na łąkach opóźnienie pokosu aż do 1 sierpnia. Jakość tego siana jest bardzo niska i nie nadaje się do większości działań gospodarczych w rolnictwie.
Nie znaczy to jednak, że koszenie nie jest opłacalne.
Jarosław Krogulec: - Analiza brała pod uwagę różne możliwości, w tym: kompostowanie, przekształcanie w biogaz czy wreszcie spalanie luźnej, a także skompaktowanej biomasy. W efekcie analiz, przede wszystkim z punktu widzenia ekonomicznego, wskazano brykietowanie biomasy.
Podmokłe łąki trzeba jednak czymś kosić. Próby powrotu do koszenia ręcznego zakończyły się niepowodzeniem. Rozwiązanie znaleźli lokalni przedsiębiorcy.
Jarosław Krogulec: - To rewelacyjne połączenie bardzo prostej maszyny stosowanej w górach do budowy nartostrad, czyli ratraka, pojazdu gąsienicowego o bardzo niskim nacisku na oś, z kosiarką.
Dzięki unijnemu dofinansowaniu na objęte programem łąki wróci życie.
Jarosław Krogulec: - Całkowity budżet projektu to jest trzy i sześć dziesiątych miliona euro. Pieniądze będą przede wszystkim przeznaczane na zakup specjalistycznego sprzętu, czyli tych ratraków z przyczepami samozbierającymi, i na brykieciarnię. Oczywiście, następna część jest na wykonywanie tych zabiegów ochronnych. To są powierzchnie łącznie jedenastu tysięcy hektarów, które należy kosić.
Koszone będą łąki doliny Biebrzy, Narwi i środkowego Bugu oraz terenów Poleskiego Parku Narodowego , a także chełmskich torfowisk węglanowych.