Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Michał Chodurski 14.07.2014

Bezprawne "umowy o dzieło" coraz częściej także w firmach państwowych

- Na przykład pracownicy mający takie umowy są bezprawnie zatrudniani w systemie dyżurowym - zwracają uwagę goście Jedynki: były szef "Solidarności", poseł PiS Janusz Śniadek i Wojciech Gonciarz, przedstawiciel Generalnego Inspektora Pracy.
Przedsiębiorcy są obecnie w sytuacji dość dużej niepewności, i albo poszukują bardziej elastycznych form zatrudnienia, albo oszczędności jeśli chodzi o koszty pracyPrzedsiębiorcy są obecnie w sytuacji dość dużej niepewności, i albo poszukują bardziej elastycznych form zatrudnienia, albo oszczędności jeśli chodzi o koszty pracyGlow Images/East News

- W takich wypadkach, jak na przykład praca w systemie zmianowym, nie mogą być zawierane umowy cywilno-prawne: zlecenia lub o dzieło, ale wyłącznie umowy o pracę, ponieważ funkcjonują one w warunkach tak zwanego "podporządkowania pracowniczego" - zwraca uwagę Wojciech Gonciarz. Dodaje, że takie umowy "śmieciowe" często są na pracownikach wymuszane. - Osoba szukająca zatrudnienia jest stawiana przed wyborem: nie pracować w ogóle lub podjąć pracę, choćby w najgorszych warunkach. I często na takie "najgorsze" warunki się decyduje - mówi gość Jedynki. Podkreśla, że na przykład umowa o dzieło nie daje zatrudnionemu żadnych praw pracowniczych. Z tego punktu widzenia nieco lepsza jest umowa-zlecenie, bo tam pracownik podlega częściowo oskładkowaniu na rzecz ZUS. - Jest to ważne w razie wypadku - zaznacza.

W Polsce na dużą skale występuje, niezgodne z prawem, zawieranie kolejnych umów o pracę na czas określony, zamiast podpisania w końcu umowy na czas nieokreślony. A te umowy zdecydowanie różnią się, jeżeli chodzi o uprawnienia pracownika. Gonciarz przyznaje, że gdy inspekcja pracy wykryje nieprawidłowości, to nie może zmusić pracodawcy do zrealizowania wniosków pokontrolnych. - Jednak większość pracodawców wypełnia zalecenia - mówi.

Skazani na umowy czasowe >>>

- Premier Donald Tusk od lat zapowiada wypowiedzenie wojny umowom śmieciowym (...) i nic z tego nie wynika - mówi Janusz Śniadek. Jego zdaniem obecny rząd nie ma woli zmian legislacyjnych, które są konieczne, aby patologiczne zjawiska występujące na rynku pracy ograniczać. Jako przykład podaje odrzucenie przez większość PO-PSL projektu ustawy, która miała dawać Państwowej Inspekcji Pracy większe kompetencje, takie jak obligatoryjne stwierdzanie przez inspektorów rodzaju rzeczywistego stosunku pracy.

- Problem tkwi w tym, ze tak zwane "śmieciówki" są po prostu tańsze. Taka umowa nie zawsze jest wymuszana na pracowniku. Bywa tak, że pracodawca i zatrudniony, jakby "dzielą się dolą" z okradania ZUS-u. (...) I wtedy pracownik dostając do kieszeni nieco większe pieniądze, chętnie to akceptuje nieświadom tego, że zapłaci za to nędzą na emeryturze - mówi gość Jedynki. Ostrzega, że emerytury wypłacane według nowego systemu tzw. zdefiniowanej składki, będą dramatycznie niższe, średnio o 1200 złotych.

Zdaniem Śniadka, aby ukrócić nieuczciwe praktyki w zatrudnianiu, należy zlikwidować furtkę dającą możliwość uciekania w "śmieciówki". Poseł PiS zwraca tez uwagę, że patologia na rynku pracy uderza również w pracodawców, bo podważa zasadą uczciwej konkurencji. Jego zdaniem, zatrudnianie na innych niż stosunek pracy zasadach powinno być sytuacją nadzwyczajną i rzadką. - Dlatego takie nadzwyczajne umowy, tak jak w umowach na przykład bankowych, powinny być droższe, a nie tańsze od umów o pracę - podkreśla były szef "Solidarności".

Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.

mc, pg