- Wkrótce po tym, jak udał się na studia w Paryżu, wykryto u niego gruźlicę kręgosłupa, co skazało go na 10 lat błąkania się po sanatoriach - opowiadała Joanna Kornaś-Warwas w "Notatniku Dwójki". - Próbował się leczyć najpierw we Francji, później w Szwajcarii, w końcu w Rumunii. To spowodowało pewne odizolowanie od ludzi i życia literackiego. W Roman, swoim rodzinnym mieście, musiał spędzać czas w pozycji horyzontalnej, w specjalnym gipsowym gorsecie. Był jednak niezmiernie aktywny, jeśli chodzi o własny rozwój. Wiele czytał, śledził to, co ukazywało się na świecie, tłumaczył i pisał. Umarł w 1938 r. mając niespełna 29 lat, pozostawiwszy po sobie zaledwie dwie książki. Jego pierwszą powieścią były "Zdarzenia w bliskiej nierzeczywistości" - powiedziała.
Książka ta została opublikowana w 1936 r. - Jej fragmenty były cytowane w rumuńskiej pracy na temat powieści międzywojennej - mówiła tłumaczka dzieła. - Gdy je poznałam, zafascynowało mnie zwłaszcza porównanie z Schulzem. Wydało mi się to na tyle istotne, że chciałam poznać "rumuńskiego Brunona Schulza". Dotarcie do tej książki nie było wcale łatwe. Dopiero w Rumunii udało mi się zdobyć wydanie z lat 70. - wspominała.
Książek rumuńskiego pisarza żydowskiego pochodzenia, rówieśnika Ionesco, długo nie wznawiano w jego ojczyźnie, co także zaważyło na zapomnieniu tego twórcy przez rodaków. - Dopiero w ostatnich 20 latach odrodziło się zainteresowanie tym twórcą, co widać również po przekładach m.in na hiszpański, niemiecki, a obecnie także polski - mówiła Joanna Kornaś-Warwas. - Do tej pory istniało tylko francuskie tłumaczenie, więc tym bardziej możliwość poznania Maxa Blechera była ograniczona - dodała.
Audycję prowadziła Joanna Szwedowska.
mc