Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Michał Mendyk 05.03.2014

Linda: budżet polskiego filmu starcza na przejście z bloku do metra

- Film kojarzy mi się z przygodą. Lubię plany zdjęciowe w Nowym Jorku albo w Bieszczadach. Ale że zaczynałem w kinie moralnego niepokoju, zwykle grałem w biednym mieszkaniu na Ursynowie - mówił słynny polski aktor. A drugi gość audycji "W tyglu kultury" zwracał się do niego per "Bogu"...
Bogusław Linda i Tomasz SchuchardtBogusław Linda i Tomasz Schuchardt Grzegorz Śledź / PR2
Posłuchaj
  • Linda: budżet polskiego filmu starcza by przejść z bloku na stację metra (W tyglu kultury/Dwójka)
Czytaj także

Mowa o Tomaszu Schuchardcie, wielkiej nadziei polskiego filmu, aktorze znanym przede wszystkim z obrazu "Jesteś Bogiem”. Został on zaproszony przez Bogusława Lindę do udziału w reżyserowanym przezeń na deskach warszawskiego Teatru Ateneum spektaklu "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennessee  Wiliamsa.

- Ja nie gram Stanleya. Ja się nim staję - podkreślił młody aktor, wspominając o wykorzystaniu w pracy z Lindą metody Stanisławskiego. A zapytany o niezwykłe transformacje, jakim zdaje się podlegać przechodząc z roli do roli, wyjaśnił: - Zawsze najpierw następuje przemiana wewnętrzna, identyfikacja z postacią. Zmiany wizualne, fizjologiczne stanowią tylko konsekwencję. Wyjątek to "Jesteś Bogiem". Wtedy praca zaczęła się od wizerunku - dodał.

Choć Schuchardt i Linda zgadzali się w wielu kwestiach, w wypowiedziach starszego artysty dało się wyczuć o wiele większy sceptycyzm. - Niektórzy mają talent sceniczny, ja niekoniecznie. Nie wyobrażam sobie przychodzenia codziennie o 18.00 na próby, grania po raz setny tego samego i myślenia o Hamlecie w kolejce do sklepu - mówił.  W tym sensie o wiele bliższy jest mu zawód aktora filmowego, który, jak twierdzi Linda, w mniejszym stopniu opiera się na warsztacie, a większym na charyzmie. Problem w tym, że realia ekonomiczne polskiej kinematografii uniemożliwiają w praktyce przeżycie prawdziwej "filmowej przygody".

We wspomnieniach Bogusław Linda wrócił do legendarnych filmów Krzysztofa Kieślowskiego, Agnieszki Holland i Andrzeja Wajdy, które przyniosły mu sławę, choć - ze względu na cenzurę - w Polsce nie można ich było przez wiele lat obejrzeć... Cofnął się także do czasów debiutu w Starym Teatrze w Krakowie, dzięki którym wciąż uważa scenę za miejsce "magiczne". - Uczestniczyłem wtedy w prawdziwej "świeckiej mszy". To były "Dziady" Swinarskiego w kościele Dominikanów. Jerzy Trela mówił do ołtarza "Wielką improwizację", a Dominikanie klękali, modląc się za jego duszę...- wspominał Linda.

Więcej o nadziejach i rozczarowaniach przedstawicieli dwóch różnych pokoleń polskich aktorów w nagraniu audycji "W tyglu kultury”, którą poprowadził Jacek Wakar.

mm,pkur