Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Michał Mendyk 31.10.2013

Patrice Chereau był "prorokiem" nie tylko we własnym kraju

- Francja go kochała. To rzadkie w przypadku artysty, który odniósł międzynarodowy sukces. Nigdy nie spotkałem się tam z żadną ostrą krytyką, zdradzają niechęć do Chereau - mówił Piotr Kamiński o słynnym francuskim reżyserze, aktorze i scenarzyście, który zmarł na początku października tego roku.
Patrice ChereauPatrice Chereau Wikipedia/nicolas genin/Creative Commons 2.0
Posłuchaj
  • Patrice Chereau był "prorokiem" nie tylko we własnym kraju (Sezon na Dwójkę)
Czytaj także

Goście "Sezonu na Dwójkę" - także reżyser i teatrolog Józef Opalski oraz krytyk filmowy Wojtek Kałużyński - zgodzili się, że tego znakomitego artysty trudno było nie lubić. Już w pierwszym kontakcie budził on zaufanie i ogromną sympatię. - Trudno uwierzyć, że miał 68 lat. Wciąż było w nim coś z chłopca. Tak jak w Romanie Polańskim - wyjaśnił krytyk muzyczny Piotr Kamiński.

Józef Opalski zwrócił jednak uwagę, że niezwykła aura i status Chereau w Europie Zachodniej nie przekładają się na jego popularność w Polsce. - Przed naszym spotkaniem przeprowadziłem sondę wśród studentów szkoły teatralnej. I okazało się, że nie znają go nawet jako reżysera "Królowej Margot", która była przecież wielkim kinowym przebojem - opowiadał. - Filmem zajął się przy tym Chereau dosyć późno, mając już ogromne zasługi w dziedzinie teatru dramatycznego i opery - dodał.

Początkowo francuski twórca udzielał się wyłącznie w teatrze, gdzie nie tylko grał, ale też sam przygotowywał inscenizacje, m.in. na scenach słynnej Comédie Française oraz Opery Paryskiej. Jego przygoda z kinem rozpoczęła się dopiero w 1974 roku, kiedy wyreżyserował, utrzymaną w klimacie czarnego kryminału, adaptację powieści Jamesa Hadley'a Chasee "Czar orchidei", z Charlotte Rampling i Simone Signoret. Jako aktor po raz pierwszy pojawił się na ekranie w, zrealizowanym w 1982 roku przez Andrzeja Wajdę, filmie "Danton".

Józef Opalski nie omieszkał wprowadzić słuchaczy Dwójki w historię teatralnych dokonań Patrice'a Chereau, a Piotr Kamiński opowiedział o jego wizjonerstwie w dziedzinie opery. - Choć nigdy nie nauczył się czytać nut, był zawsze niezwykle wierny muzyce oraz librettu. I znakomicie rozumiał gatunek, którego siła polega paradoksalnie na tym, że nic jest w nim do końca naprawdę - wyjaśnił. Przywołał też jedno z najwcześniejszych i najważniejszych dokonań Chereau w tej dziedzinie, a mianowicie epokowy "Pierścieni Nibelunga", wystawiony w Bayreuth w 1976 roku.

- On odrzucił scenografię XIX-wiecznego teatru operowego, ale też obowiązujący wówczas abstrakcjonizm. Chyba jako jeden z pierwszych wpadł na pomysł, by umieścić akcję dzieła w epoce jego powstania. Wotan nosi więc surdut, a na Renie widzimy zaporę elektryczną - opowiadał Piotr Kamiński. - Za tę inscenizację reżyser dostawał listy z pogróżkami. Dziś to absolutna klasyka i podręcznik dla reżyserów operowych - podkreślił.

A jak te doświadczenia przekładały się na filmowe dzieła Chereau? - On określał "Królową Margot" jako operową wersję "Ojca chrzestnego" - odpowiada Wojciech Kałużyński - Wiele z filmów Chereau cechuje pewna "operowość". To świat koturnowy, umowny, ale jednocześnie tak nasycony szczegółami, cielesnością, ludzkimi namiętnościami, że cała ta sztuczność zostaje unieważniona...

mm