- Rok temu przyleciałem na lotnisko opanowane przez amerykańskie siły zbrojne, spałem na betonie przy huku samolotów transportowych Herkules. Tym razem lotnisko funkcjonuje normalnie, w tym sensie, że lądują samoloty pasażerskie i wysiadających wita haitańska orkiestra ludowa, która zbiera datki – opowiadał Wałkuski na antenie Trójki.
Dziennikarz podkreślił, że ulice stolicy kraju są uprzątnięte, a miasto tętni życiem. - Port-au-Prince przypomina ogromny Bazar Różyckiego, wszędzie są korki, ludzie czymś handlują – wyjaśnił.
Średni zarobek mieszkańców stolicy to 1-2 dolary dziennie, straganiki poustawiane są na gruzach zniszczonych budynków, próbują sobie jakoś radzić w tej sytuacji.
- W tym sensie można powiedzieć, że ludzie się jakoś przystosowali, ale w Port-au-Prince jest wciąż, według różnych szacunków, kilkaset do tysiąca obozów dla bezdomnych, wciąż 800 tysięcy ludzi mieszka pod namiotami – podkreślił Wałkuski.
Korespondent Polskiego Radia zauważył, że wśród Haitańczyków zauważyć można dwa rodzaje postaw. Jedna grupa to ludzie wstający o świcie i starający sie zarobić jakieś pieniądze, by móc przetrwać. - Druga kategoria to ci, którzy czekają na pomoc, duża część Haitańczyków wyspecjalizowała się w zdobywaniu pomocy ze strony różnych organizacji - podkreślił.
Jak odbywa się rozdział pomocy na Haiti i jak wygląda praca rządu haitańskiego, szczególnie w obliczu nierozstrzygniętych wyborów prezydenckich?
Aby wysłuchać kolejnych relacji naszego korespondenta wystarczy klikać ikony dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce powyżej.
(asz)