Dla jednych patriota, dla innych zdrajca - postać pułkownika Ryszarda Kuklińskiego do dziś budzi skrajne emocje. Podwójny agent, który współpracował z polskim wywiadem i z amerykańską CIA, w ciągu dziewięciu lat przekazał Amerykanom ok. 40 tys. dokumentów związanych z Polską, ZSRR i Układem Warszawskim.
- Nie lubię chodzić na zdjęcia próbne, nie lubię ścigać się o rolę, ale kiedy przeczytałem scenariusz, pomyślałem, że bardzo chciałbym zagrać w tym filmie. A jak człowiekowi na czymś zależy, to jest w stanie zweryfikować swoje przekonania. I ja tak właśnie zrobiłem - wspomina Marcin Dorociński. - Władysław Pasikowski jest świetnym facetem i świetnym reżyserem. Z każdym spędzonym na planie dniem, coraz bardziej cieszyłem się z tej współpracy. To prawdziwy zawodowiec, który cały czas jest otwarty na propozycje i sugestie członków ekipy oraz aktorów. A ja to sobie bardzo cenię u ludzi.
Prawdziwa historia pułkownika Ryszarda Kuklińskiego >>>
Wcielający się w postać pułkownika Kuklińskiego aktor zaznacza, że twórcy filmu zależało, żeby jego postać nie była wyidealizowana. - Kukliński to nie jest agent w stylu Jamesa Bonda. Jak każdy popełnia błędy i z różnym skutkiem radzi sobie w życiu codziennym. Nie potrafi dogadać się z synami, jego małżeństwo nie jest idealne. Boryka się z takimi problemami, które mogą przydarzyć się każdemu - wyjaśnia Dorociński.
W filmie "Jack Strong" występuje plejada polskich aktorów - m. in. Krzysztof Globisz, Paweł Małaszyński oraz Maja Ostaszewska, która zagrała żonę głównego bohatera. - Przed rozpoczęciem zdjęć niewiele wiedziałam o tej postaci, choć w moim domu o Kuklińskim dobrze się mówiło - opowiada aktorka. - Kluczowym momentem dla mnie było spotkanie z panem Jerzym Koźmińskim, który zajmował się procesem rehabilitacyjnym pułkownika i zaprzyjaźnił z jego rodziną. Od niego dowiedziałam się najwięcej.
"Jack Strong" trafił na ekrany polskich kin 7 lutego.
(kul/kd)