W scenach batalistycznych robi się mało dubli. Jest za mało czasu, by wielokrotnie strzelać, wybuchać i przecinać ludzi szablą Dariusz Gajewski
Spektakularna filmowa realizacja historycznych bitew wymagała perfekcyjnej koordynacji pracy aktorów, statystów, kaskaderów i specjalistów od pirotechniki i iście ułańskiej fantazji. - W najnowszej i przy okazji najdroższej technice zdjęciowej sceny batalistyczne kręci się w analogu nie licząc na efekty specjalne - wyjaśnia twórca filmu. - 99,9 procent tego, co widz zobaczy na ekranie, to są realne wybuchy, realne strzały, realne rany zrobione przez charakteryzatorów na ciałach aktorów
Kadr z filmu "Legiony", reż. Dariusz Gajewski
Na planie zużyto 400 kg prochu, 400 kg naftalenu, 20 tys. litrów paliwa oraz 2,5 tys. litrów płynu do wytwarzania dymu. Charakteryzatorzy wykorzystali prawie 90 litrów sztucznej krwi, z czego 40 do scenografii na polach bitewnych oraz w scenach ze szpitala polowego. Które sceny wymagały największego poświęcenia? Jak wyglądała praca scenografa na planie "Legionów"? Jaką rolę przy pracy nad "Legionami" odegrali polscy kolekcjonerzy? O tym m.in. w materiale Oli Jasińskiej.
W audycji Damian Sikorski sprawdził także na czym polega udźwiękawianie scen batalistycznych w kinie - POSŁUCHAJ >>>
***
Tytuł audycji: Stacja Kultura
Prowadzi: Kasia Dydo
Data emisji: 15.08.2019
Godzina emisji: 11.15
kul