Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Izabella Mazurek 11.03.2021

Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz

11 marca 1818 roku po raz pierwszy wydana została najsłynniejsza książki autorstwa Mary Shelley "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz".
Rysunek ilustracyjny z powieści Frankenstein czyli współczesny Promerteusz, wydanie z 1831 rokuRysunek ilustracyjny z powieści "Frankenstein czyli współczesny Promerteusz", wydanie z 1831 rokuWikipedia/domena publiczna

W dobie "czystych opowieści", kiedy niewyobrażalne były obecne zdobycze cywilizacji – kino, smartfony, komputery, Internet czy telewizja, ludziom pozostawały pisane lub wypowiadane opowieści. Często spotykali się na wspólnym czytaniu – książki jednak miały swoją cenę – i kontemplowaniu opisywanych w nich zdarzeń. Często też spotykając się, szczególnie w te chłodniejsze wieczory, opowiadali sobie różne niestworzone historie, które wieczorami tworzyły niepowtarzalny nastrój towarzyskich spotkań. Jedno z nich zapisało się szczególnie w historii światowej literatury, a później także filmu. Jego efektem było wydanie w Wielkiej Brytanii książki Mary Shelley "Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz".

Wróćmy jednak do początków – autorka od pierwszych chwil swojego życia traktowana była jako "ktoś wybitnie specjalny", wszak rodzice znani byli z nieprzeciętnej inteligencji i wiedzy, rozpolitykowani, walczący o prawa kobiet, obyci towarzysko, nawet na najwyższym szczeblu. Mary Shelley wielokrotnie później przedstawiała się jako "córka dwóch wybitnych postaci świata literackiego".

Biografka rodziny – Charlotte Gordon – tak opisywała młodą pisarkę i otaczającą ją atmosferę: "Jako dziecko dwóch gigantów intelektualnych była przecież skazana na sławę"; by zaraz potem dodać dość istotne szczegóły: "Przyzwyczaiła się do tego, że kiedy wchodzi do pokoju, wszyscy milkną, głośno wciągając powietrze, jakby była kimś ważnym".

Shelley była niezwykle inteligentna i oczytana – interesowały ją wszystkie nowości świata nauki, niezależnie od dziedziny i skomplikowania intelektualnego dyskursu. Chłonęła wszystko, nawet koncepcje naukowe Darwina. Potwierdza to jej biografka:"małą Mary uważano za niezwykłe dziecko. Była delikatnej budowy, miała bledziutką, niemal nieludzką skórę, miedziane loki, ogromne oczy i malutkie usta".


Posłuchaj
13:56 Mary Shelley.mp3 Poeta, sawantka i bestia,czyli Percy i Maryn Shelly oraz Frankenstein - audycja Jana Owsińskiego z cyklu "Ludzie, epoki, obyczaje". (PR, 1.04.1980)

 

Sprawiała wrażenie osoby nader delikatnej. Lecz to było jedynie wrażenie wizualne. Wystarczyło zaledwie kilka słów rozmowy z nią, poruszenie choćby najprostszych tematów, a wszyscy "goście byli pod wrażeniem jej inteligencji, która zdawała się wręcz nadnaturalna". Inteligencja ta wsparta była jeszcze jedną niezmiernie ważną cechą – pamięcią. Mary Shelley bez zbędnego powtarzania, bez specjalnego uczenia się, potrafiła zapamiętywać całe fragmenty książek czy wielowątkowe dyskusje wielu osób.

Aż dziw bierze, że tak delikatnie wyglądająca dama stała się jedną z najsłynniejszych osób tworzących powieść gotycką, pełną grozy i mroku, z elementami fantastyki naukowej. Do dzisiaj uważa się ja za prekursorkę tego rodzaju literatury. Wróćmy jednak do "naszego" Frankensteina.

Cała historia z pomysłem na tę powieść zaczęła się od podróży do Szwajcarii w 1816 roku. Lato wtedy było bardzo chłodne, a kronikarze piszą, że wręcz go nie było. W zimne wieczory, pełne deszczu i wiatru towarzyskie spotkania i rozmowy dały początek tej powieści.

Jak pisze Shelley w przedmowie do pierwszego wydania: "Spędziłam lato 1816 roku w okolicach Genewy. Było wyjątkowo zimno i deszczowo i wieczorami zbieraliśmy się przy kominku, delektując niemieckimi opowiadaniami o duchach. Te baśnie budziły w nas chęć by je naśladować". W spotkaniach tych, w willi Diodati nad Jeziorem Genewskim, wraz z Shelley brali udział lord Byron i John Polidori. George Byron był najbardziej wpływowym pisarzem epoki romantyzmu, a Polidori, lekarz i pisarz zarazem, zasłynął tym, że wprowadził postać wampira do literatury romantycznej. Samo wyobrażenie rozmów między nimi może przyprawić o dreszcz emocji... Shelley kończy relację w przedmowie stwierdzeniem: "Dwoje przyjaciół [...] oraz ja postanowiliśmy, każde z osobna wymyślić historię opartą na fenomenach nadprzyrodzonych". Wieczór ten uznawany jest za datę narodzin myśli o Frankensteinie – 16 czerwca 1816 roku.

Praca nad książką trwała niespełna dwa lata i co ciekawe ma też wątek związany z obecną Polską. Nazwisko naukowca, mierzącego się z Bogiem jako stwórcą, najprawdopodobniej zaczerpnięte zostało od nazwy niemieckiego miasteczka Frankenstein na Dolnym Śląsku – obecnie są to Ząbkowice Śląskie. W jej czasach znana była pełna grozy historia tamtejszych grabarzy, aferzystów, którzy zostali skazani w 1606 roku za sprowadzenie zarazy poprzez wykopywanie i bezczeszczenie zwłok oraz czary i rozsypywanie trującego proszku.

W powieści wątek wykorzystywania ciał zmarłych jest jednym z elementów badań młodego naukowca, którego idee fixe stało się ożywienie raz uśmierconych zwłok. Dalsza historia, pełna grozy i niesamowitych scen z pogranicza nauki i szarlatanerii, uważana jest za początek powieści science-fiction. Warto przeczytać powieść, bo jak nic innego potrafi przy okazji "strasznej" opowieści zadać kilka istotnych dla ludzkości filozoficznych pytań.

Powstało wiele adaptacji filmowych – co najmniej 10 znanych (w tym też serial) – a każda z nich ma swoje walory artystyczne. Żadna jednak nie potrafi w tak sugestywny sposób i tak głęboko dociekać natury ludzkiej w jej pragnieniach nieśmiertelności, w chęci bycia "wszechmogącymi", prawie jak Bóg. W tym zakresie książka bogatsza jest o wyobraźnię czytelnika, którą na czas czytania potrafi zawładnąć bez reszty. Chętnych lektury odsyłamy do trzech polskich przekładów i wielu wydań... choć najlepiej byłoby przeczytać ją w oryginale.

PP