Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Stanisław Brzeg-Wieluński 20.09.2021

Eksperci: duży wzrost wynagrodzeń cieszy, ale inflacja je zmniejsza

Niemal 10-procentowy wzrost wynagrodzeń i stały wzrost zatrudnienia dowodzą, że polska gospodarka wraca do sytuacji sprzed kryzysu wywołanego pandemią. Jednak płace cechuje duże zróżnicowanie tak lokalne, jak i branżowe. Do tego dochodzi wysoka inflacja, która powoduje, realnie w kieszeniach mamy mniej więcej o połowę mniej z tego wzrostu, który pokazują dane GUS - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Andrzej Sadowski prezydent Centrum im. Adama Smitha i Jerzy Bielewicz ekspert "Gazety Bankowej".

Według najnowszych danych GUS w sierpniu 2021 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 0,9 proc. rok do roku i wyniosło 6 mln.352 tys. pracowników. Natomiast przeciętne miesięczne wynagrodzenie było wyższe o 9,5 proc. rok do roku  i wyniosło ponad 5 tys. 843 zł (brutto).

- GUS podaje dane uśrednione dla całego kraju, a w Polsce nie ma jednego rynku pracy, są rynki lokalne. Schodząc na poziom powiatów widzimy jak duże jest zróżnicowanie i że są jeszcze w Polsce takie miejsca, w których jest mimo wszystko dwucyfrowy poziom bezrobocia. Dlatego uśrednione dane GUS niekoniecznie oddają to, jak wygląda w Polsce rynek pracy. Są branże, które znacząco przekraczają średnio i takie, które są poniżej średniej, bo zatrudniają osoby o bardzo niskich kwalifikacjach lub bez kwalifikacji - zanaczył Andrzej Sadowski.

Prezydent Centrum im. Adama Smitha zaznaczył przy tym, że należy oddzielić podwyżki wynagrodzeń w firmach prywatnych od tych w sektorze publicznym.

- W sektorze rynkowym podwyżki następują w następstwie konkurencji między przedsiębiorstwami i gotowości zapłacenia więcej niejako z własnych pieniędzy. W sektorze publicznym jak np. ochrona zdrowia, jest inaczej bo podwyżki idą z naszych podatków i są efektem decyzji politycznej. Nie wynikają z jakiejkolwiek gry rynkowej – powiedział Andrzej Sadowski.

Dodał, że wysokiemu wzrostowi gospodarczemu, podwyżkom towarzyszy wysoka inflacja, która powoduje, że realnie w kieszeniach mamy o połowę mniej niż wynika to z uśrednionych danych GUS.

Według Jerzego Bielewicza "uśrednione dane są barometrem gospodarki niezależnie do tego jak płace i zatrudnienie mają się w regionach".

- Przyczyny odziaływujące na rynek pracy, to kolejna fala pandemii i związane z tym potencjalne kolejne spowolnienie (…) co zresztą przewiduje każde z państw. Polityka pieniężna tak w Stanach Zjednoczonych jak i w Europie pokazuje, że rządzący obawiają się kolejnej fali spowolnienia. Stąd programy stymulacyjne, ciągły dodruk pieniądza. Z drugiej strony mamy do czynienia ciągle z podwyższoną inflacją, która w przypadku Polski wynika również z szybkiego wzrostu gospodarczego. Dlatego potrzeba jest niezwykła ostrożność, żeby podejmować właściwe decyzje – mówił Jerzy Bielewicz.

Odnosząc się do tego czy realne są twierdzenia, że przed nami kolejna fala kryzysu gospodarczego albo, że wręcz już ją witamy stwierdził, że wrócimy jednak do stanu sprzed pandemii. Odwołał się do ostatniego komunikatu  agencji Fitch, która ocenia wzrost gospodarczy Polski w tym roku na 5,7 proc. PKB a więc bardzo wysoko. Wskazuje też, że polskie PKB jest już na poziomie sprzed pandemii, czego nie doświadczają nawet silne gospodarki Zachodu Europy.

- Jestem optymizmu mimo tego, że mamy do czynienia ze wzrostem nowych przypadków zachorowań na COVID-19 – podsumował Jerze Bielewicz.

 

Zapraszamy do wysłuchania audycji, którą prowadziła Anna Grabowska.


Posłuchaj
22:44 Andrzej Sadowski i Jerzy Bielewicz gośćmi "Rządów Pieniądza" ( Anna Grabowska PR24) Andrzej Sadowski i Jerzy Bielewicz gośćmi "Rządów Pieniądza" ( Anna Grabowska PR24)

PR24/Anna Grabowska/sw