Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 16.02.2014

Oszczędzający na emeryturę nie mają w co zainwestować

Długoterminowi inwestorzy tracą na znaczeniu – wynika z badań EY.
Robert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SARobert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SA

Short-termism czyli nadmierne koncentrowanie się na krótkoterminowych zyskach, to jedna z głównych przyczyn kryzysu, który dotknął świat na początku XXI. wieku – wynika z badań firmy doradczej EY  Polska, które zaprezentowano w minionym tygodniu.  EY  przebadał 1000 spółek giełdowych z różnych państw Europy, w tym kilkadziesiąt firm z Polski.

Okazuje się, że najwyższą  wartość rynkową mają firmy, w których najrzadziej są zmieniani prezesi, i w których osoby kierujące spółką nie pochodzą z tzw. „desantu”, ale wywodzą się właśnie z tej firmy.

W długim horyzoncie czasowym na wartości zyskują te firmy, które inwestują w kapitał ludzki, ponoszą regularnie duże nakłady inwestycyjne. Ważne jest też to, że zarząd jest wynagradzany za długotermninowy wzrost wartości spółki, a nie za krótkoterminowe zyski.

Niestety, wszędzie dominował i nadal dominuje short-termism.  Akcjonariusze giełdowi chcą szybkiego wzrostu wartości spółki i wysokich dywidend. Podobnie zachowują się fundusze inwestycyjne. Prezesi są nagradzani za osiąganie krótkookresowych celów.

Zbyt duże znaczenie, jakie przypisuje się raportom kwartalnym i rocznym, decyduje o wycenie rynkowej spółek. Utrzymanie się na stanowisku prezesa wymaga uzyskiwania dobrych wyników w krótkim czasie.

W efekcie zapomina się o strategii, i o myśleniu o przyszłości w długiej perspektywie. Lepiej więc w czasie kryzysu od razu  zwolnić część pracowników, sprzedać niektóre elementy majątku firmy po to, aby mieć dobry wynik finansowy i zaspokoić oczekiwania funduszy inwestycyjnych czy akcjonariuszy, którym obojętne jest gdzie mają zainwestowane pieniądze, byleby tylko mieli co roku odpowiednie zyski.

Tymczasem kiedy odwraca się koniunktura, taka odchudzona firma traci rynek na rzecz tych, które miały inną strategię – myślały o swojej przyszłości długoterminowo, inwestowały, rozwijały swoją kadrę.

Stąd właśnie bierze się fenomen firm rodzinnych, które najlepiej przechodzą kryzysy. Tu myśli się o następnych latach, o tym w jakim stanie odziedziczą firmę kolejne pokolenia właścicieli.

W latach 1995 - 2009 średni staż prezesa, w 2500 największych  firmach  świata, skrócił się z 10 do 6 lat. (ŹRÓDŁO: A. Haldane, ”Patience and finance”, 2010; za M. Arnold, J. Orthoman, ”The Economic Costs of Excessive Short-termism” , 2011.)

Innym skutkiem takiego krótkookresowego myślenia jest spadek wartości spółek i… straty inwestorów, którzy mają akcje tego typu spółek.

Polski rynek giełdowy jest dość specyficzny. W głównych indeksach naszej giełdy, w WIG-20 i WIG-30  dominują spółki, w których kontrolę sprawuje Skarb Państwa.  Tu staż na stanowisku prezesa jest znacznie krótszy niż 6 lat.  Bo my tu w Polsce mamy swój własny short-termism, od wyborów parlamentarnych do wyborów parlamentarnych, czyli co cztery lata następuje głęboka wymiana na kierowniczych stanowiskach w spółkach kontrolowanych przez państwo. To w teorii, bo w praktyce te wymiany następują jeszcze częściej.

No i teraz rodzi się pytanie, gdzie oszczędzający w III. filarze Polacy mogą bezpiecznie zainwestować swoje pieniądze, by po latach mieć z czego żyć na emeryturze?

Czy w akcjach i obligacjach spółek całkowicie prywatnych, których prezesi realizują krótkookresową strategię rozwojową, czy w akcjach i obligacjach spółek kontrolowanych przez państwo, gdzie cele strategiczne firm są zmieniane w rytm wyborów parlamentarnych.

A może wśród 451 spółek notowanych na GPW są jednak takie, które wyłamują się z powyższego schematu?

 

Robert Lidke