- Większość ekspertów mówi, teraz rozmowy dotyczące strefy wolnego handlu między USA a UE przyspieszą. W związku z zawirowaniami na wschodzie Europy Unia i USA będą wiązać się handlowo. Słyszałam też opinię eksperta, który twierdzi, że nawet obawy przed kłopotami na wschodzie nie spowodują zbliżenia stanowisk. Pamiętajmy, że obie strony podchodząc do tych negocjacji z różnymi stanowiskami. Na przykład w sprawie rolnictwa trzeba się spodziewać trudnych rozmów. Kraje członkowskie będą chciały wielu wyłączeń - mówi korespondentka Polskiego Radia w Brukseli Beata Płomecka.
Dla Wielkiej Brytanii ważne są usługi finansowe, dla Niemiec przemysł motoryzacyjny, dla USA ważne są kwestie zawówień publicznych. - Unia nigdy nie kryła, że wiążę z tymi negocjacjami nadzieje, że skorzysta na nich i PKB wzrośnie.
Zdaniem prof. Adama Nogi z Akademii Leona Koźmińskiego już od ojców ekonomii wiadomo, że wolny handel jest korzystny dla wszystkich krajów, które biorą w nim udział. Są szacunki, że przeciętny Europejczyk może na tym zyskać ok. 500 euro, a Amerykanin nawet 600. - Jednak to trudna kwestia i nie chodzi tu tylko o zniesienie ceł. Tu jest sprawa dopuszczenia do wolnej konkurencji między dwoma wielkimi organizmami gospodarczymi. Tu pojawia się cała masa przepisów, które dotychczas handel ograniczały. Trzeba wszystko uzgodnić, tu się włączają różne interesy grupowe, przed nami długa droga - dodaje.
(mp)