Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Anna Wiśniewska 26.01.2016

Opozycja: na podatku od sklepów stracą klienci. PiS: nie będzie wzrostu cen

Według polityków Nowoczesnej sieci handlowe prawdopodobnie przeniosą koszty związane z nowym podatkiem na dostawców; wątpliwości prawne budzi progresywna stawka podatkowa. Stracić mogą klienci weekendowi - mówią. Założenia projektu krytykują również politycy Kukiz'15. Założeń ustawy broni Prawo i Sprawiedliwość.
Posłuchaj
  • Paulina Hennig-Kloska z Nowoczesnej: pierwszą ofiarą nowego podatku będą dostawcy artykułów spożywczych i chemii gospodarczej (IAR)
  • Jakub Kulesza z Kukiz'15: proponowane rozwiązanie nie polepszy znacząco sytuacji budżetu (IAR)
  • Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji: ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej nie spowoduje wzrostu cen (IAR)
  • Mieczysław Kasprzak z Polskiego Stronnictwa Ludowego powiedział IAR, że po wejściu w życie tego podatku ceny żywności, jak szacuje PSL, wzrosną o 2 procent.
  • Poseł zgodził się z opinią Nowoczesnej i ekspertów, że w wyniku wejścia w życie tego podatku ucierpią również dostawcy towarów (IAR).
Czytaj także

Markety będą płacić trzy stawki podatku od obrotów; stawka podstawowa będzie wynosić 0,7 proc., a pozostałe - 1,3 proc. i 1,9 proc. Podatek będzie też zawierać kwotę wolną, wynoszącą 18 mln zł rocznego obrotu - wynika z poniedziałkowego komunikatu Ministerstwa Finansów. Podatek, jak wynika z komunikatu, będzie miał charakter progresywny.

Czytaj dalej
zakupy sklep 1200.jpg
Podatek od sklepów: kto uniknie płacenia? "Najwyższa stawka obejmie tylko kilka podmiotów"



Zdaniem Nowoczesnej po wprowadzeniu podatku markety mogą pójść jedną z trzech dróg, aby pokryć koszty nowego podatku. Pierwsza to przeniesienie kosztów tego podatku na dostawców, druga to przełożenie kosztów na klientów, a trzecia, najmniej prawdopodobna to wliczenie przez markety tego podatku w koszty własne.

Stracą dostawcy?

- To, co naszym zdaniem jest najbardziej prawdopodobne, to przełożenie tego podatku na dostawców. Historia już wielokrotnie pokazywała, jak duże sieci handlowe potrafią wymagać, wymuszać wręcz na dostawcach poszczególnych towarów - producentów mleka, producentów mięsa, chemii - bardzo niskie marże i niskie ceny. Obawiamy się, że tak naprawdę takim kozłem ofiarnym tego podatku będą dostawcy, którzy dostarczają produkty do tych największych sieci handlowych - mówiła we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie posłanka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska.

Dodała, że obawia się, iż wprowadzenie podatku może doprowadzić do podobnej sytuacji, jaka miała miejsce na rynku budowlanym po kryzysie ekonomicznym w 2008 r. Wtedy przedsiębiorcy, mówiła Hennig-Kloska, zabiegając o jakikolwiek kontrakty zawierali umowy, które nawet nie pokrywały ich własnych kosztów. Efektem było ogłoszenie upadłości przez wiele firm i niedokończone kontrakty.

Koszty poniosą tzw. klienci weekendowi?

Druga możliwość, na którą zdaniem Nowoczesnej mogą zdecydować się markety po wprowadzeniu nowego podatku, to przeniesienie kosztów z nim związanych na klientów; może dotknąć to zwłaszcza tzw. klientów weekendowych, czyli osoby robiące zakupy w sobotę i niedzielę.

Najmniej prawdopodobnym scenariuszem jest wliczenie przez markety podatków w koszty własne. - Musimy mieć świadomość, że według danych za 2014 r. na 20 największych sieci handlowych w Polsce, pięć notowało straty, reszta pracowała na marży od jednego do trzech procent - podkreśliła Hennig-Kloska.

Niewiadomą sytuacja sklepów internetowych

Jak zaznaczyła nie wiadomo, czy nowym podatkiem zostaną objęte sklepy internetowe. Jeżeli nie zostaną nim objęte zwiększy się ich przewaga nad tradycyjnym sklepami, a jeśli będą objęte, istnieje ryzyko, że znaczna część z nich przerejestruje się poza granice Polski, by uniknąć tego podatku.

Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz przekonywała, że projekt zaproponowany przez Ministerstwo Finansów budzi także wątpliwości prawne przede wszystkim związane ze swobodą działalności gospodarczej, która, jak mówiła, jest jednym z fundamentów Unii Europejskiej.

- Widzimy tutaj uderzenie, ze względu na progresywną stawkę podatkową, której wyższa stawka obejmuje głównie sieci zagraniczne z wyjątkiem jednej polskiej sieci, widzimy tutaj podstawę, która może oznaczać, że będą dyskryminowane podmioty zagraniczne i może to stanowić naruszenie prawa unijnego i może budzić wątpliwości Komisji Europejskiej - powiedziała Gasiuk-Pihowicz.

Naruszenie zasady dozwolonej pomocy publicznej?

Drugą wątpliwością prawną jest, według niej, naruszenie zasady dozwolonej pomocy publicznej. - Także ta stawka progresywna, zgodnie z deklaracjami rządu PiS, będzie uderzała przede wszystkim w duże podmioty, a w jakiś sposób tworzyła bardziej preferencyjne warunki prowadzenia działalności gospodarczej małym podmiotom - przekonywała posłanka Nowoczesnej.

Dodała, że analogiczne rozwiązane zastosowane na Węgrzech było krytykowane przez Komisję Europejską i w efekcie rząd węgierski był zmuszony do wprowadzenie podatku liniowego, a nie progresywnego. Dlatego, zdaniem Nowoczesnej, zaproponowany przez polskie MF podatek ze stawką progresywną nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, ani wpływów budżetowych. W efekcie końcowym uderzy zarówno w małe, jak i duże podmioty gospodarcze, ponieważ stawka progresywna najprawdopodobniej nie będzie mogła być utrzymana - uważa Gasiuk-Pihowicz.

"Rozwiązanie nie polepszy znacząco sytuacji budżetu"

Również politycy z Kukiz'15 obawia się przeniesienia kosztów związanych z wprowadzeniem nowego podatku na klientów. Zdaniem Jakuba Kuleszy proponowane rozwiązanie nie polepszy znacząco sytuacji budżetu. Na część obywateli nakłada zaś dodatkowe obowiązki względem państwa.

- Za każdy podatek pośrednio i tak zapłacą konsumenci. Bez likwidacji CIT wprowadza się dodatkowy podatek od marketów, co dodatkowo obciąża przedsiębiorców. My zaproponowaliśmy, by cały CIT zastąpić podatkiem obrotowym. Jest on prostszy, sprawiedliwszy i utrudnia kombinatorstwo - wyjaśnia rzecznik Kukiz'15.

PiS: podatek obrotowy nie spowoduje wzrostu cen

PiS odrzuca opinie wyrażane przez opozycję jakoby podatek od sprzedaży detalicznej miał uderzyć w klientów sklepów.

Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji powiedział w Sejmie, że ustawa nad którą pracuje resort finansów da szansę rozwoju małym polskim sklepom i nie spowoduje wzrostu cen. - Nie ma obawy, rynek ma swoje prawa, konkurencja wymusi to, że ceny nie będą wzrastały- powiedział wiceminister.

Jarosław Zieliński zastrzegł, że w tej chwili nie ma zdania na temat wyższego opodatkowania sklepów w weekendy i w dni wolne od pracy. Ale przyznał, że sam często robi zakupy w sobotę, bo musi. Wiceminister wyraził też przekonanie, że gdyby w niedziele nie funkcjonowały super i hipermarkety, to wszyscy bylibyśmy zobligowani do wykorzystania tych sześciu

PSL: podatek obrotowy zwiększy ceny żywności o 2 procent

Wzrost cen żywności i utrata wielu miejsc pracy - to zdaniem Polskiego Stronnictwa Ludowego największe zagrożenia związane z nowym podatkiem od sprzedaży detalicznej, który planuje wprowadzić rząd.

Mieczysław Kasprzak z Polskiego Stronnictwa Ludowego powiedział IAR, że po wejściu w życie tego podatku ceny żywności, jak szacuje PSL, wzrosną o 2 procent. "Dlatego zaproponujemy dwu procentową obniżkę VAT-u na żywność, by na tej manipulacji PiS-u nie ucierpieli konsumenci" - powiedział poseł Kasprzak.

Poseł zgodził się z opinią Nowoczesnej i ekspertów, którzy uważają, że w wyniku wejścia w życie tego podatku ucierpią również dostawcy towarów - już dziś zmuszani do ich dostarczania po bardzo niskich cenach, czasami poniżej kosztów produkcji.

Według Ministerstwa Finansów, nowy podatek ma mieć trzy stawki: 0,7 procent dla podatników, których przychód nie przekroczy 300 milionów złotych miesięcznie; - 1,3 procent dla tych, których przychód przekroczy 300 milionów oraz 1,9 procent od przychodów uzyskanych ze sprzedaży prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni wolne od pracy.

Podatnikami nowej daniny maja być wszystkie sieci handlowe oraz sprzedawcy detaliczni. Przedmiotem opodatkowania będzie miesięczny przychód. Kwota wolna od podatku wyniesie 1,5 mln zł netto miesięcznie.

Główne założenia projektu

Według MF markety mają płacić trzy stawki podatku od obrotów; stawka podstawowa będzie wynosić 0,7 proc., a pozostałe - 1,3 proc. i 1,9 proc. Podatek będzie też zawierać kwotę wolną wynoszącą 18 mln zł rocznego obrotu.

Podatek będzie miał charakter progresywny. Stawka 0,7 proc. ma obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln złotych. Stawka 1,3 proc. ma być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych w tym miesiącu.

Stawka 1,9 proc. ma obowiązywać od przychodów ze sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy (to ostatnie kryterium odnosić się będzie do tych sprzedawców detalicznych, którzy na mocy przepisów będą prowadzili sprzedaż w takie dni).

Projekt został skierowany przez MF do kancelarii premiera. Miałby wejść w życie 14 dni od dnia ogłoszenia.

Podatek od marketów ma być jednym z dodatkowych źródeł dochodów, z których sfinansowany ma być, według programu PiS, m.in. program 500+. W myśl projektu budżetu na 2016 rok dochody z podatku od marketów powinny wynieść ok. 2 mld zł rocznie.

IAR/PAP, awi