Polska waluta odzyskuje wigor, a co przed nią?

Nasza waluta zyskuje, bo opadają emocje związane z obniżeniem ratingu przez agencję Standard&Poor's, komentowała w "Pulsie gospodarki" Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

- Obniżka rating silnie podziałała na inwestorów zagranicznych. Teraz mamy powolne odreagowanie tego ruchu. Natomiast inne agencje mówią, że jakieś zagrożenie dla tego ratingu w ich opinii też się pojawiło, ze względu na deficyt finansów publicznych i inne czynniki. W połowie maja będzie decyzja agencji Moody’s, a potem w lipcu kolejna runda agencji Fitch i Standard&Poor's, więc ta niepewność będzie się utrzymywać. Dużo na pewno zależy od tego, co zrobi Europejski Bank Centralny, który zapowiedział dalsze luzowanie polityki pieniężnej w marcu. Pytanie, czy to, co zrobi EBC zderzy się z oczekiwaniami rynkowymi, czy znowu okaże się np. czy te oczekiwania były nadmierne. To wszystko będzie oczywiście na złotego działało. Ja bym spodziewała się, że te poziomy 4,30 – 4,40 to są te granice, w których będziemy się w najbliższych miesiącach poruszać - mówi Monika Kurtek.

Jeśli zaś chodzi o dolara, to według dyrektora ds. analiz w Centralnym Domu Maklerskim, Pekao Rolanda Paszkiewicza, na razie potencjał wzrostowy amerykańskiej waluty się wyczerpał.

- Zgodnie z historycznymi wzorcami paradoksalnie pierwsza podwyżka Fed-u powoduje wyczerpanie potencjału średnioterminowe aprecjacji amerykańskiego dolara. Jeśli jeszcze mamy sytuację, w której Amerykanie rzeczywiście bardzo patrzą, żeby nie zrobić krzywdy światu i widzą, co się dzieje w Chinach i już teraz mówią, że być może w ogóle nie podwyższą stóp w 2016 roku, to jest szansa na to, że gdzieś za pół roku zobaczymy euro/dolara bliżej 1,20, a tym samym jest szansa, że dolar do złotego również się osłabi. Drożejące euro jest paradoksalnie dla złotówki, jako dla koszyka, też pozytywne. Z punktu widzenia więc takiego globalnego, pozostaję optymistą - mówi Roland Paszkiewicz.

Z kolei Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, zwracał uwagę na potencjalne zagrożenia tkwiące w światowej gospodarce, które mogą mieć wpływ na rynek walutowy.

- Patrząc w perspektywie tego roku, myślę, że są większe potencjalne zagrożenia zewnętrzne. Są wielkie ryzyka w gospodarce światowej. Z jednej strony mówimy o Chinach. Wielu znawców twierdzi, że dotychczasowy model się wyczerpał. To jest główny problem, czy Chińczycy są w stanie przestawić się na inny model rozwojowy i jakie będą konsekwencje ewentualnie tego przestawiania się. Z drugiej strony nie wiemy też, kto pierwszy „pęknie”, jeżeli chodzi o niskie ceny ropy naftowej na rynkach światowych. To też może być jakaś reakcja łańcuchowa w wielu krajach, która może mieć później wpływ na sytuację w gospodarce światowej. Wiemy też, jakie są napięcia polityczne w Unii Europejskiej. To są te czynniki, które będą w dużej mierze determinowały też sytuację w Polsce – mówi Marek Kłoczko.

Na razie jednak, jeśli chodzi o Polskę, perspektywy są dobre. Według ekspertów nasza gospodarka w tym roku urośnie o 3,5, a nawet 4 procent.

Błażej Prośniewski, awi