Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Anna Wiśniewska 20.07.2016

Komisja Europejska odrzuciła protest 11 krajów ws. pracowników delegowanych

Komisja Europejska odrzuciła protest jedenastu krajów, w tym Polski, w sprawie delegowania pracowników. Nie udało się więc państwom Europy Środkowo-Wschodniej zablokować przepisów. Bruksela zapowiada dalsze prace nad zmianami w dyrektywie,które - jak podkreśla rząd w Warszawie - są niekorzystne dla polskich firm.
Posłuchaj
  • Komisja Europejska odrzuciła protest jedenastu krajów, w tym Polski, w sprawie delegowania pracowników - relacja Beaty Płomeckiej z Brukseli (IAR)
Czytaj także

Chodzi o przedstawione w marcu propozycje KE, które mogą uderzyć w polskie firmy, zwłaszcza budowlane, działające na rynku unijnym. Polscy przedsiębiorcy uważają, że pomysły, jakie forsuje Bruksela, znacznie podniosłoby ich koszty i co za tym idzie obniżyły konkurencyjność.

Dziś firmy delegujące swoich pracowników do pracy za granicą muszą im zapewnić jedynie płacę minimalną kraju goszczącego. Tymczasem projekt KE zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE na pewien czas powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym. Według koncepcji KE, gdy okres delegowania pracownika przekroczy 2 lata, powinien on być w pełni objęty przez prawo pracy kraju goszczącego, co oznacza np. konieczność odprowadzania lokalnych (czyli na zachodzie wyższych) składek na ubezpieczenie zdrowotne.

Z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE

Polskie władze uważają, że zmiany w unijnych przepisach będą niekorzystne dla naszych, konkurujących przede wszystkim ceną firm świadczących usługi w innych krajach członkowskich. Z Polski pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE; w 2014 r. było to prawie 430 tysięcy na 1,9 mln (22,3 proc.).

"Żółtą kartkę" wobec propozycji KE zgłosiły parlamenty Polski, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji.

Podziały w tej sprawie zarówno w KE, jak i wśród krajów członkowskich przebiegają niemalże idealnie wzdłuż linii Wschód-Zachód. Stare kraje UE uważają, że firmy ze Wschodu powinny zatrudniać pracowników na takich samach zasadach (i stawkach) jak przedsiębiorstwa z Zachodu. Nowe państwa odpowiadają, że pomysły KE to sztuczne ograniczanie wolnego rynku.

Unijna komisarz: projekt ma na celu lepszą ochronę pracowników

Unijna komisarz ds. zatrudnienia Marianne Thyssen broniła swojej propozycji na ubiegłotygodniowym posiedzeniu komisji ds. prawnych Parlamentu Europejskiego. Jeszcze przed wystawianiem przez parlamenty "żółtej kartki" argumentowała, że projekt ma na celu lepszą ochronę pracowników delegowanych oraz wyrównanie warunków konkurencji na wspólnym rynku.

- Naszym zdaniem propozycja jest zgodna z zasadą pomocniczości, zapisaną w Traktacie UE. Przepisy o delegowaniu pracowników przecież już istnieją, to nie jest coś nowego. Nie widzę zatem jasnych argumentów, by były one niezgodne z zasadą pomocniczości - wskazywała Thyssen.

Odrzucenie zastrzeżeń parlamentów krajowych oznacza, że nad projektem KE będą pracować Parlament Europejski i państwa członkowskie.

Jest jeszcze możliwość zablokowania przepisów, kiedy zajmą się nimi unijne państwa, ale będzie to bardzo trudne.

IAR/PAP, awi