Oba dotychczasowe występy w półfinale imprez tej rangi Kubot zanotował w Australian Open. Pięć lat temu, wraz z Austriakiem Oliverem Marachem odpadli właśnie na tym etapie. W tym roku występ udał mu się znacznie lepiej. W Melbourne razem ze Szwedem Robertem Lindstedtem sięgnęli po zwycięstwo, będące największym sukcesem w karierze Polaka.
Tym razem jednak Łukasz Kubot i Robert Lindstedt musieli uznać wyższość rywali, którzy nie grali ze sobą dużo, a na wspólny występ zdecydowali się tuż przed startem turnieju. Okazało się, że Gołubiew i Groth stworzyli mieszankę, która bez problemów przechodzi przez kolejne rundy tej prestiżowej imprezy.
Polak i Szwed grali nierówno i popełniali dużo błędów. Cały mecz trwał zaledwie godzinę.
- Przeciwnicy mieli ten przysłowiowy "dzień konia", wszystko trafiali. To przełamanie Roberta w pierwszym secie, gdy trafili trzy returny prosto w linię... To nie jest, że tak powiem, normalne - oceniał Kubot i przyznał, że rywale zasłużyli na zwycięstwo.
- Pokazali, że szli po zwycięstwo sami. Wygrali tę ostatnią piłkę, uważam, że dzisiaj zasłużenie, aczkolwiek wierzę, że mogliśmy coś zrobić inaczej. Nie załapaliśmy się na grę, szkoda.
Dotychczasowy największy sukces na paryskich kortach Kubot osiągnął w 2010 roku, kiedy razem z Oliverem Marachem znalazł się w czołowej "ósemce" turnieju, może więc poprawić ten wynik.
32-letni tenisista jest ostatnim przedstawicielem polskiej ekipy seniorów w tegorocznych zmaganiach na kortach im. Rolanda Garrosa.
We wtorek, bez udziału biało-czerwonych, rozpocznie się także faza ćwierćfinałowa w grze pojedynczej.
Kubot/Lindstedt - Gołubiew/Groth 3:6, 3:6
ps