Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Paweł Majewski 07.04.2018

Ekstraklasa: ta ostatnia... sobota rundy zasadniczej. Kto zagra w grupie mistrzowskiej?

Ostateczne rozstrzygnięcia fazy zasadniczej piłkarskiej Ekstraklasy coraz bliżej. W sobotę dowiemy się, kto do decydujących siedmiu ligowych kolejek przystąpi jako lider tabeli oraz poznamy komplet drużyn, którym dane będzie zakwalifikować się do grupy mistrzowskiej.
Posłuchaj
  • Z byłym reprezentantem Polski Maciejem Murawskim o 30. kolejce Ekstraklasy rozmawiał Filip Jastrzębski (Naczelna Redakcja Sportowa PR/IAR)
Czytaj także

Wszystkie mecze zostaną rozegrane o godzinie 18, co w ostatnich dniach było przedmiotem wielu dyskusji i kontrowersji. Problemem okazała się bowiem zbyt mała liczba wozów do obsługi systemu wideoweryfikacji. PZPN, posiadając obecnie cztery takie pojazdy, planował „rozbicie” kolejki na dwa terminy: połowa meczów miałaby się odbyć zgodnie z terminarzem, a kolejne cztery – w niedzielę, również o godzinie 18.

Czytaj dalej:
Rapa Kosecki 1200.jpg
Ekstraklasa: jest decyzja w sprawie systemu VAR w ostatniej kolejce fazy zasadniczej. Mecze bez wideoweryfikacji

Idea zmian w terminarzu na kilka dni przed meczami nie przypadła do gustu ani fanom, ani klubom, dla których przełożenie meczu o dzień byłoby niełatwą do przeprowadzenia operacją logistyczną. Wobec tego, Departament Rozgrywek Krajowych PZPN zadecydował o wycofaniu systemu VAR z użycia podczas całej ostatniej kolejki.

Związkowi działacze tłumaczyli to chęcią stworzenia takich samych warunków wszystkim ekipom i uniknięciom kontrowersji, które przy wyborze jednych spotkań, kosztem innych nieuchronnie pojawiłyby się w komentarzach kibiców "poszkodowanych" drużyn.

Zamieszanie z systemem VAR nieco odwróciło uwagę kibiców od meritum sprawy: trzydziesta seria gier będzie bardzo ważna z punktu widzenia wyglądu fazy finałowej, w której Ekstraklasa zostanie podzielona na dwie, liczące po osiem drużyn, grupy.

Nadal nie wiemy, kto do decydującej rywalizacji przystąpi jako lider, a także nie znamy pełnego składu grupy mistrzowskiej. Co zatem czeka nas w trzydziestej kolejce?

Liderem tabeli jest wciąż Jagiellonia Białystok, z 54 punktami. Podopieczni Ireneusza Mamrota w wielkanocny poniedziałek nie wykorzystali okazji na powiększenie dorobku i zapewnienie sobie pierwszego miejsca po sezonie zasadniczym. Przegrana w Lubinie mogła nieco zaniepokoić fanów z Podlasia, jednak druga połowa meczu pokazała, że piłkarzy lidera wciąż stać na dobrą grę, chociaż ich skuteczność mocno tego dnia szwankowała.

Białostoczanie, aby mieć pewność ukończenia sezonu zasadniczego na pierwszym miejscu (powtórzyliby tym samym zeszłoroczne osiągnięcie), muszą wygrać na własnym stadionie z zawsze niewygodną Wisłą Płock. Warto tu zauważyć, że w ubiegłym sezonie płocczanom, których śmiało można nazwać rewelacją tegorocznych rozgrywek, udało się wygrać z Jagiellonią dwukrotnie, w tym także przy ulicy Słonecznej.

Faworytem meczu wciąż pozostają białostoczanie, jednak podopieczni Jerzego Brzęczka, który w piątek ogłosił przedłużenie swojego kontraktu o kolejne dwa lata, nieśmiało wspominają o tym, że chcą pokonać na wyjeździe białostoczan. Nie są to bynajmniej słowa rzucane na wiatr, gdyż płocczanie potrafią grać z faworytami na ich boiskach: w grudniu wygrali przy Łazienkowskiej z warszawską Legią.

Wiślacy na mecz wyjdą tym mocniej zmotywowani, że, nieco niespodziewanie, mają szansę na wyrównanie swojego najlepszego ligowego osiągnięcia w historii. Sezon 2004/2005 zakończyli tuż za podium i obecnie walczą o powtórzenie takiego wyniku. Kapitan drużyny z województwa mazowieckiego, były zawodnik Jagi – Damian Szymański wprost przyznał, że celem „Nafciarzy” jest w tej chwili czwarta pozycja w tabeli.

W sytuacji, gdy Jagiellonii nie uda się wygrać, dużą szansę na objęcie prowadzenia w ligowej tabeli będzie miał Lech Poznań. Gracze z Wielkopolski zebrali dotąd 52 punkty i, aby myśleć o liderowaniu, muszą wygrać na własnym stadionie z rewelacją obecnego sezonu, Górnikiem Zabrze.

Czytaj dalej:
Lech 1200.jpg
Ekstraklasa: Lech nie zawiódł w Krakowie. Wisła tylko tłem dla poznaniaków

Poznaniacy w ostatnich tygodniach grają kapitalnie. Najpierw rozbili u siebie 5:1 lidera z Białegostoku, następnie wygrali 3:0 z Lechią Gdańsk, by w poniedziałek wygrać w Krakowie z Wisłą 3:1. Podopieczni Nenada Bjelicy nie tylko zbliżyli się do Jagiellonii, ale także przerwali niechlubną passę wyjazdowych meczów bez wygranej – na triumf na obcym stadionie czekali od 20 sierpnia ubiegłego roku.

Świetna postawa piłkarzy Lecha przebudziła także poznańskich kibiców. W mieście trwa masowa mobilizacja, by zapełnić w całości ponad 40-tysięczny obiekt przy ulicy Bułgarskiej. Wiele wskazuje na to, że akcja prowadzona przez kibiców na portalach społecznościowych może przynieść efekt.

- Informacja o tym, że może być komplet na meczu nakręca kolejne osoby. Ludzie chcą uczestniczyć w wyjątkowych wydarzeniach, a stadion wypełniony po brzegi jest właśnie takim wydarzeniem – przyznał rzecznik Lecha Łukasz Borowicz.

Lechici nie przystąpią do meczu w najsilniejszym składzie. Zabraknie pauzującego za kartki Darko Jevticia, który w ostatnich tygodniach wyrósł na lidera drużyny i jednego z najlepszych piłkarzy ligi.

Osłabieni przyjadą także goście: trener Marcin Brosz nie będzie mógł skorzystać z zawieszonego najlepszego strzelca drużyny Igora Angulo (który wiosną zatracił jednak skuteczność) oraz Łukasza Wolsztyńskiego, który podczas rozegranego w Wielką Sobotę meczu z Sandecją zerwał więzadła krzyżowe. Piłkarza zabrzan czeka około pół roku rehabilitacji.

Kartki i urazy to nie jedyne zmartwienia trenera Brosza i jego podopiecznych. Zespół, który jesienią zachwycał kibiców, na wiosnę tylko w dwóch spotkaniach wywalczył komplet punktów. Warto dodać, że jeden z tych kompletów to walkower za niesławny już mecz z Piastem Gliwice.

Zabrzanie walczą z płocką Wisłą o czwartą pozycję w tabeli i, patrząc na obecną formę obu drużyn, nie są w tej rywalizacji faworytami. Z drugiej strony: lepsze miejsce na przełamanie niż wypełniony po brzegi stadion wicelidera ciężko sobie wyobrazić.

Zarówno białostoczanom, jak i poznaniakom bardzo zależy na zajęciu pierwszej pozycji po fazie zasadniczej. Wiąże się to nie tylko z prestiżem, ale także z konkretnymi benefitami.

W sytuacji, gdy po 37 kolejkach dwie drużyny będą miały taką samą ilość punktów, wyższym miejscem w tabeli końcowej będzie premiowana ta, która wyżej uplasowała się w fazie zasadniczej. Także terminarz będzie sprzyjał liderowi: najlepsza drużyna po 30 kolejkach, rozegra u siebie cztery z siedmiu meczów fazy finałowej, a wśród drużyn, które podejmie na własnym obiekcie będą m.in. drugi i trzeci zespół rundy zasadniczej.

Szans na zwycięstwo w fazie zasadniczej nie mają już piłkarze broniącej tytułu Legii, jednak warszawianie na pewno będą chcieli przystąpić do decydującej rozgrywki z jak najmniejszą stratą, zwłaszcza, że, po raz pierwszy, nie dojdzie do podziału zdobytych w pierwszych trzydziestu kolejkach punktów na pół.

Legioniści (51 pkt) nie mają za sobą najlepszych tygodni. Porażki z Wisłą Kraków oraz Arką Gdynia, zesłanie do rezerw Michała Kucharczyka (Polak został już przywrócony do treningów z pierwszą drużyną) oraz przewijające się ciągle medialne spekulacje na temat przyszłości trenera Romeo Jozaka nie wpłynęły najlepiej na atmosferę wokół mistrzów Polski.

Pewną jaskółką, która wcale nie musi przynieść graczom Legii wiosny, był ich niezły występ w półfinale Pucharu Polski w Zabrzu. Dobra gra nie pozwoliła jednak odnieść wyjazdowego zwycięstwa nad Górnikiem, którego uratował kapitalnie wykonany przez Rafała Kurzawę rzut wolny. Niezłe wrażenie, jakie po tym meczu zostawili warszawianie, może jednak nastrajać optymistycznie ich fanów.

W sobotę łatwo jednak nie będzie. Na Łazienkowską przyjadą bowiem gracze Pogoni Szczecin, którzy od momentu objęcia drużyny przez trenera Kostę Runjaicia, grają dużo lepiej i systematycznie oddalają się od strefy spadkowej.

Po serii dwóch kolejnych zwycięstw szczecinianie są już na jedenastym miejscu, z przewagą czterech oczek nad zajmującą przedostatnią lokatę w tabeli Lechią Gdańsk. Trener Runjaić zapowiada natomiast, że faworytom nie przyjdzie łatwo wygrana z jego piłkarzami. Wygląda na to, że legioniści będą musieli się mocno postarać, by powalczyć o przełamanie kiepskiej serii w lidze.

Występy czołowej trójki to nie jedyne emocje, jakie czekają kibiców sobotniego popołudnia. Niemniej ciekawie zapowiada się korespondencyjna walka o dwa ostatnie wolne miejsca w grupie mistrzowskiej. Historia najnowsza Ekstraklasy pokazuje, iż przegrana walka o czołową ósemkę może na piłkarzy wpłynąć tak bardzo demotywująco, że z drużyny walczącej o środek tabeli można, w przeciągu kilku tygodni, stać się ligowym spadkowiczem. Takiego właśnie losu doświadczyło przed dwoma laty Podbeskidzie Bielsko-Biała.

Tym razem pechowcem, który zamiast mieć zapewnione utrzymanie w lidze, będzie musiał powalczyć o nie podczas dodatkowych siedmiu gier, będzie ktoś z tercetu: Wisła Kraków (43 pkt), Zagłębie Lubin (42), Arka Gdynia (40). Które z tych drużyn znajdą się w grupie mistrzowskiej?

Teoretycznie najprostsze zadanie czeka krakowian. Wiślacy grają ostatnio w kratkę. Po wygranej nad Legią w Warszawie wydawało się, że podopieczni Joana Carillo łapią wiatr w żagle, jednak poniedziałkowy mecz na własnym boisku z Lechem znowu kazał wątpić w ich formę. Marzenia o grze w europejskich pucharach trzeba chyba będzie odłożyć na kolejny rok, a w oczy zagląda krakowianom także brak miejsca w najlepszej ósemce.

Na szczęście dla klubu z ulicy Reymonta, awans zapewni krakowianom choćby remis osiągnięty w Niecieczy, gdzie swoje mecze jako gospodarz rozgrywa Sandecja Nowy Sącz. Małe derby Małopolski nie muszą być jednak dla Wisły spacerkiem, mimo, że przeciwnicy na ligową wygraną czekają od… 9 kolejki.

Sandecja niezłą dyspozycję zasygnalizowała remisując w ostatniej kolejce w Zabrzu, a bojowe nastawienie zawodników ostatniej w tabeli drużyny podkreśla jej trener Kazimierz Moskal, dla którego mecz z Wisłą będzie miał wymiar sentymentalny. Moskal spędził przy ulicy Reymonta wiele lat jako zawodnik, ponadto aż trzykrotnie był trenerem pierwszej drużyny. Teraz zapewnia, że chce wygrać w meczu ze swoim dawnym klubem.

- Wisła jest faworytem, ale my musimy pokazać charakter i większe zaangażowanie – przyznał Moskal.

Zagłębiu do szczęścia także wystarczy remis. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego w celu zapewnienia awansu pojadą do... Krakowa. Ich przyszły rywal – Cracovia jeszcze niedawno, po serii czterech wygranych z rzędu, był wymieniany jako kandydat do ósemki, jednak sensacyjna przegrana w poprzedniej kolejce z Bruk-Betem (0:2) pozbawiła podopiecznych Michała Probierza nawet teoretycznych szans na kwalifikację do grupy mistrzowskiej.

Lubinianie przystąpią do tego spotkania w znacznie lepszych nastrojach, po poniedziałkowej wygranej z Jagiellonią. Pomocnik Zagłębia Łukasz Janoszka zapewnia, że on i jego koledzy nie mają zamiaru kalkulować i liczyć jedynie na remis. Zespół z Lubina zrobi jednak wszystko, by nie powtórzyć niespodziewanego scenariusza sprzed roku, kiedy to wiosenna zapaść formy kosztowała klub miejsce w grupie mistrzowskiej.

W najtrudniejszej sytuacji są natomiast gdynianie. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego muszą wygrać derbowy mecz w Gdańsku i liczyć na stratę punktów któregoś z dwójki rywali o miejsce w ósemce. Gdynianie są faworytami zbliżającego się starcia, zwłaszcza, że Lechia w 2017 roku gra katastrofalnie.

Lechiści są jednym z trzech, obok Sandecji i Śląska Wrocław, drużyn, które na wiosnę nie zaznały jeszcze smaku zwycięstwa. Fatalna postawa zespołu kosztowała posadę trenera Adama Owena. Walijczyka zastąpił Piotr Stokowiec, jednak efekt nowej miotły dotąd nie podziałał i gdańszczanie utknęli w strefie spadkowej.

Mimo wielu problemów trapiących klub ze stolicy województwa pomorskiego wydaje się, że zajmowana lokata nijak nie odpowiada potencjałowi tamtejszych piłkarzy. Czy przełoży się to na większą motywację drużyny?

Trener Ojrzyński zapewnia, że w meczach derbowych „tabela nie jest ważna”. Jesienią do derbowego meczu gdynianie także podchodzili jako wyżej klasyfikowani, jednak na własnym boisku ulegli rywalom 0:1, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. Jeżeli nie uda im się zrewanżować Lechii, o miejscu w ósemce mogą zapomnieć.

Z punktu widzenia klubów grających o utrzymanie bardzo ciekawie zapowiada się również starcie w Gliwicach, gdzie Piast podejmie Bruk-Bet Termalicę Nieciecza. Obie drużyny wydostały się ze strefy spadkowej i ewentualna wygrana pozwoliłaby którejś z nich na złapanie oddechu.

Napastnik gliwiczan Karol Angielski przyznaje wprost: „To będzie walka na noże”. Zwycięzca mocno zbliży się do utrzymania, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że w grupie spadkowej drużyny czeka jeszcze siedem meczów.

Ostatni z meczów trzydziestej kolejki odbędzie się we Wrocławiu. Czekający na wygraną w 2017 roku Śląsk podejmie szóstą w tabeli Koronę Kielce. Goście, przed sezonem skazywani na rozpaczliwą walkę o uniknięcie spadku, zasłużenie zapewnili sobie grę w grupie mistrzowskiej. Trener Gino Lettieri, mimo że w momencie podejmowania pracy był przez wielu lekceważony, był w stanie stworzyć w Kielcach naprawdę solidną drużynę.

Drużynę, która obok dobrej gry w lidze, ma także szansę na zdobycie krajowego pucharu. W środowym półfinale kielczanie wygrali u siebie 2:1 z Arką i przybliżyli się do występu w finale na PGE Narodowym. W zupełnie innych nastrojach do meczu przystąpią wrocławianie. W ich sytuacji ewentualna przegrana sprawi, że podopieczni Tadeusza Pawłowskiego znajdą się niebezpiecznie blisko strefy spadkowej.

Jak widać, większość drużyn ma o co walczyć, dlatego trzydziesta kolejka zapowiada się bardzo emocjonująco. Pozostaje mieć nadzieję, że piłkarze swoją grą (a sędziowie – gwizdaniem) sprawią, że po jej zakończeniu będziemy mówili więcej o sportowych emocjach, pięknych bramkach i pozycjach poszczególnych drużyn w tabeli, niż o braku systemu VAR na ligowych stadionach…

Program 30. kolejki piłkarskiej ekstraklasy:

sobota, 7 kwietnia (wszystkie mecze o godz. 18.00)

Jagiellonia Białystok - Wisła Płock (sędzia Daniel Stefański, Bydgoszcz)

Lech Poznań - Górnik Zabrze (Bartosz Frankowski, Toruń)

Legia Warszawa - Pogoń Szczecin (Mariusz Złotek, Gorzyce)

Cracovia Kraków - KGHM Zagłębie Lubin (Krzysztof Jakubik, Siedlce)

Piast Gliwice - Bruk-Bet Termalica Nieciecza (Tomasz Musiał, Kraków)

Lechia Gdańsk - Arka Gdynia (Tomasz Kwiatkowski, Warszawa)

Sandecja Nowy Sącz - Wisła Kraków (Łukasz Szczech, Kobyłka; mecz w Niecieczy)

Śląsk Wrocław - Korona Kielce (Zbigniew Dobrynin, Łódź)

Paweł Majewski, polskieradio.pl, PAP, IAR