Jak pisze sam autor „jest to książka o takim rodzaju turystów, którzy nie wracają z podróży”. I, uspokajając, ma na myśli emigrantów. Akcja powieści ma miejsce w Dublinie, gdzie mieszka autor. Pisze o Polakach tam mieszkających i pracujących, lecz tym razem
(w przeciwieństwie do swego debiutu literackiego) nie odnajdziemy tu wątków autobiograficznych.
Piotr Czerwiński zręcznie żagluje kliszami losu. Dla swej powieści wykorzystuje stereotypy, przesądy, obiegowe opinie. Bawi się językiem. Serwuje swojemu odbiorcy tajemniczą mieszankę polsko-angielską.
Katarzynie Nowak w dwójkowej audycji „Świat młodych” opowiada o wyjeździe z Polski, wyrzuceniu telefonu komórkowego do Wisły z Mostu Poniatowskiego w Warszawie (ten gest został upamiętniony w powieści), stracie pracy, pożegnaniach. Opowiada o emigracji, o tym „ że jeśli się tego nie widzi samemu, to się tego nie da oddać”. Piotr Czerwiński pisze o zapominaniu języka ojczystego (to zjawisko ma właśnie ukazać język jakim książka została napisana).
A o czym mówi sama książka? Opowiada historię Gustawa, czterdziestolatka, który traci pracę w Warszawie i wyjeżdża do Dublina. Gustaw roznosi swoje „przebiegum życiae” od firmy do firmy. Mimo wykształcenia jedyną pracą jaką może dostać jest praca robotnika. Spotyka na swojej drodze Konrada, socjologa zatrudnionego jako śmieciarz…
Już same imiona głównych bohaterów wiele wyjaśniają, świadczą też o silnej obecności autora w Polsce, mimo że w Dublinie.