Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Joanna Łopat 25.10.2013

Nieuleczalnie chorzy na podróżowanie

Do takiej podróży nie da się przygotować. Nie można ze sobą wszystkiego zabrać. Trudno jest cokolwiek zaplanować. Podróż Alicji Rapsiewicz i Andrzeja Budnika trwała cztery lata.
Dzieci afgańskich nomadówDzieci afgańskich nomadówwww.loswiaheros.pl
Posłuchaj
  • Alicja Rapsiewicz i Andrzej Budnik opowiadają o swoich podróżach (Reszta świata/ Jedynka)
  • Telefon na kraniec świata do Dar es Salaam (Reszta świata/ Jedynka).
Czytaj także

Na początku powiedzieli wszystkim, że wyjeżdżają. Później było niezręcznie wycofać się z tej obietnicy. I wyruszyli w podróż po Azji i Australii.
W pierwszych miesiącach mieli ustalony plan. Wiedzieli dokładnie gdzie jadą, co chcą zobaczyć. - Po miesiącu podróży po Iranie stwierdziliśmy, że to jest męczące, że musimy zostać dłużej w jednym miejscu. Przejechaliśmy do Pakistanu i tam zrobiliśmy sobie bazę, z której wyruszyliśmy, i do której wracaliśmy - opowiadają podróżnicy.
Byli w wielu miejscach, które nam, w Polsce wydają się niebezpieczne. Na przykład Iran. Obraz tego kraju jest kreowany przez media, a w rzeczywistości jest inaczej. - Z naszego doświadczenia wynika, że to bezpieczne miejsce dla podróżników. My zobaczyliśmy dwa Irany. Jeden jest na ulicy, po której chodzą kobiety w czadorach. Ich strój nie świadczy o tym, że jest niebezpiecznie. Drugi to świat domu. Miejsce przyjaznych ludzi, ciekawych nas, naszego kraju i informacji jak Iran jest postrzegany w Polsce - opowiada Alicja Rapsiewicz.
Największe obawy mieli przed wjazdem do Afganistanu. Kilka dni siedzieli nad graniczną rzeką w Tadżykistanie i zastanawiali się, czy jechać. Na wyjazd zdecydowali się dopiero po wizycie na bazarze, gdzie powiedziano im: "Jedźcie! Tam żyją ludzie tacy, jak my". I pojechali. - To był jeden z najpiękniejszych momentów naszej podróży - wspomina Andrzej Budnik. Zauważą, że - paradoksalnie - zjechał pół świata, a najbardziej niebezpiecznie czuł się w... Polsce.

W takiej podróży nie można mieć dużego bagażu. To, co zbędne rozdaje się. Zostawia. - Właściwie nic ze sobą nie przywieźliśmy. Poza zeszytem, w którym wklejałam bilety. Pod koniec podróży ważył kilogram. I to jest nasza główna pamiątka. Oprócz zdjęć, które można oglądać na naszej stronie loswiaheros.pl - mówi Alicja Rapsiewicz.

Po czterech latach wrócili do Polski. - Wyjeżdżając nie zostawiliśmy po sobie niczego. Teraz chcemy to odbudować, żeby mieć miejsce, do którego chcemy wracać - mówią goście audycji "Reszta świata". Ale na kwiecień i maj mają już plany wyjazdowe, bo jak mówią, podróżowanie to choroba, która jest nieuleczalna. Alicja Rapsiewicz i Andrzej Budnik na nią zachorowali.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Tomasza Michniewicza oraz telefonu na kraniec świata. Tym razem Dar es Salaam.

jl