Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Bartosz Chmielewski 16.06.2014

Janusz Zaorski: jaja i intelekt są potrzebne, ale najważniejsze jest serce

- Ta książka uświadomiła mi, że na zawód reżysera byłem skazany - mówił Janusz Zaorski, który w Dwójce wspominał swoją filmową drogę opisaną w wydanej niedawno książce "Jaja, serce, łeb".
Janusz ZaorskiJanusz Zaorski Grzegorz Śledź/PR2
Posłuchaj
  • Janusz Zaorski: jaja i intelekt są potrzebne, ale najważniejsze jest serce (O wszystkim z kulturą/Dwójka)
Czytaj także

Tytuł wywiadu rzeki z Januszem Zaorskim został zaczerpnięty od profesora z Łódzkiej Szkoły Filmowej Stanisława Wohla - On kiedyś na zajęciach powiedział, że dobry reżyser musi mieć: jaja, czyli odwagę, serce, czyli wrażliwość, oraz łeb, czyli intelekt, żeby nad tym wszystkim zapanować. Po latach stwierdzam, że najważniejsza jest wrażliwość. Ona pozwala dotrzeć do człowieka i sprawić, by nie zważał na kamery i mikrofony - wyjaśniał Janusz Zaorski.

Sam reżyser do tego katalogu przymiotów dopisałby pewnie uczciwość. To ona przed lat sprawiła, że porzucił kino dokumentalne na rzecz fabuły. - Stało się to podczas kręcenia dokumentu "Wielka gra", poświęconego popularnemu w czasach PRL-u teleturniejowi, w którym gracze, odpowiadając na pytania z różnych dziedzin wiedzy, mogli podwajać swoją wygraną lub stracić zdobyte wcześniej pieniądze. Ucieszyłem się, gdy bohater mojej etiudy, w kluczowym momencie programu, nie odpowiedział na pytanie, bo to dawało mi mocny finał. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka: że jednak coś w tym dokumencie jest nie tak, skoro w duszy cieszę się z dramatu człowieka. Postanowiłem więc kreować własne światy - wyjaśniał gość Anny Fuksiewicz.

Janusz Zaorski to kreowanie z powodzeniem robi do dziś. W Polsce fabułą, która przyniosła mu największą popularność, jest "Piłkarski poker". Z kolei za granicą kojarzony jest przede wszystkimi jako twórca "Matki królów". - Ten film się zaczyna w stylu Hitchcocka: w wypadku gnie mąż głównej bohaterki. Ona jest w ciąży z czwartym dzieckiem. Co ją gorszego może spotkać? Okazuje się, że może. Nadchodzą czasy okupacji hitlerowskiej, a potem terroru stalinowskiego - streszczał gość Dwójki. Film okazał się nie do zaakceptowania przez ówczesne władze i przez pięć lat zakazano jego wyświetlania. - Zakończenie "Matki królów" zbiegło się z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Dla ówczesnych generałów niebezpieczna była paralela między tym filmem a współczesnością. Obawiali się, że wprowadzenie go na ekrany wywoła jakieś rozruchy. Świadomość, że coś takiego mogłoby się zdarzyć, szalenie mnie nobilitowała...

Więcej filmowych wspomnień, ale też historii związanych z realizacją radiowych słuchowisk - w nagraniu audycji "O wszystkim z kulturą".

bch/jp